Ostre słowa szefa Ryanaira. Oto do czego porównał bagaże pasażerów
Chcemy, żebyście latali bez bagażu. Wasz bagaż to wrzód na d**ie - powiedział Michael O'Leary, prezes Ryanaira, podczas konferencji prasowej w Warszawie. Przekonywał, że w surowej polityce bagażowej i wysokich karach wcale nie chodzi o pieniądze. Oberwało się też brytyjskiej dziennikarce, która nagłośniła temat w ostatnim czasie.
Michael O'Leary przyleciał do Warszawy, aby przedstawić nowe trasy z polskich lotnisk w sezonie letnim. Irlandzki przewoźnik planuje 304 trasy z Polski, w tym 24 nowe kierunki. Zaapelował też do polskiego rządu o obniżenie opłat za kontrolę ruchu lotniczego, zapewnianą przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej. Pytany był także o sprawy bieżące, m.in. kontroli i opłat za nadwymiarowy bagaż.
- My nie chcemy waszych pieniędzy za latanie z walizkami. My chcemy, żebyście latali bez bagażu. Wasz bagaż to wrzód na d***ie. Sprawia, że wydłuża się czas kontroli bezpieczeństwa, a po przylocie na miejsce musisz czekać 20 minut przy karuzeli na durną walizkę, zamiast od razu opuścić lotnisko. Mniej bagażu to niższe ceny biletów, więc przestańcie narzekać - zwrócił się O'Leary z przekazem do pasażerów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Lotniska nie mogą na nich zarabiać". Ekspert o filozofii tanich linii lotniczych
Ryanair dopuszcza bezpłatne wniesienie na pokład tzw. małego bagażu podręcznego, czyli w praktyce torebki, małego plecaka lub niewielkiej torby o wymiarach do 45x25x20 cm. Za standardową w tradycyjnych liniach lotniczych walizkę kabinową (55x40x20 cm) trzeba zapłacić ekstra, wykupując opcję "priority" wraz z pierwszeństwem wejścia na pokład. Kupiona przez internet kosztuje od 6 do 36 euro. Bez tej usługi za walizkę kabinową o wadze do 10 kg na lotnisku przy bramce wyjściowej do samolotu trzeba dopłacić od 46 do 60 euro. Każdy dodatkowy kilogram bagażu ponad limit to 12 euro.
Dla Ryanaira butelka wody to nadbagaż
Brytyjska prasa opisywała niedawno historię pary, której kazano zapłacić za trzymaną w ręce butelkę wody, którą Ryanair potraktował jako nadbagaż. Wniesienie bidonu o pojemności 750 ml na pokład kosztowało pasażerkę 50 funtów, czyli około 250 zł.
- Tak, jeśli nie mieści się w twojej torbie, to za nią płać. Czego nie rozumiesz ze słów "jedna sztuka bagażu"? To nie jest jedna sztuka bagażu i butelka wody albo kosmetyczka albo cokolwiek innego. Naprawdę, jeśli butelka mieści się w torbie lub walizce, nikt nie każe ci za nią płacić - przekonywał szef Ryanaira.
Tą pasażerką była dziennikarka tabloidu "Daily Mirror" Ruby Flanagan, która podróżowała z Dublina do Londynu. To ona opisała swoją historię na łamach prasy.
O'Leary odniósł się do niej bezpośrednio podczas konferencji w Warszawie. - Dokonując rezerwacji, zgodziła się na jeden mały bagaż bez opcji "priority". Z opcją "priority" pasażer zgadza się na dwie sztuki. Po prostu przestrzegaj zasad. Jeśli nie przestrzegasz, będziesz płacić. To pasażerowie ciągle źle rozumieją naszą politykę bagażową. Zresztą, jeśli pracujesz w "Daily Mirror", prawdopodobnie nie jesteś najostrzejszą kredką w piórniku, więc i tak nie miałbym dla ciebie zbyt wiele współczucia - dodał.
Sypią się dopłaty. Kontroli bagażu na lotniskach jest więcej?
O'Leary nie zgodził się jednak z tym, że intensywność kontroli bagażu przed wejściem do samolotu zwiększyła się. - Po prostu obsługujemy więcej pasażerów, więc przy tym samym procencie, jest ich więcej. Dwa lata temu mieliśmy 183 mln pasażerów, rok temu 200 mln. Nie zmieniliśmy zasad w naszej polityce bagażowej od sześciu albo ośmiu lat. Pasażerowie bez wykupionej opcji "priority" cały czas wierzą, że przyjadą na lotnisko z dużym plecakiem i nikt się nie zorientuje. Albo że jeśli zaprotestują przed wejściem na pokład, to odpuścimy. Nie odpuścimy - podkreślił O'Leary.
- Nasze testery są większe niż określone przez nas dozwolone wymiary bagażu. Jeśli stajesz w kolejce non-priority, to zgodziłeś się, że na pokład wnosisz tylko jedną małą sztukę bagażu. Jeśli rączki albo kółka wystają z sizera, nie narzekaj. Nie mieści się - płacisz. To proste. I często słyszę o argumencie "ale lecąc z Krakowa z tym samym plecakiem, nie płaciłem, to dlaczego mam płacić teraz?". Odpowiedź jest prosta: bo popełniliśmy błąd na lotnisku w Krakowie. Twoja za duża walizka cały czas jest za duża. Więc płacisz - stwierdził szef Ryanaira.
Ryanair przegrał w Hiszpanii i Portugalii
W 2024 r. rząd w Hiszpanii nałożył na cztery linie lotnicze (Ryanair, EasyJet, Vueling i Volotea) w sumie 150 mln euro kary. Madryt uznał, że dodatkowe koszty przewozu bagażu podręcznego są niedopuszczalne. Europejskie Stowarzyszenie Konsumentów (BEUC) zrzeszające 45 podmiotów z 31 krajów oceniło wówczas , że decyzja rządu w Madrycie to "silny i mile widziany sygnał". - Musimy położyć kres nieuczciwej polityce linii lotniczych dotyczącej bagażu podręcznego - mówił Agustín Reyna z BEUC.
W opinii organizacji w całej Unii Europejskiej powinny zostać wprowadzone standardy dotyczące bagażu podręcznego. Jednak decyzję o nałożeniu kary przez resort ds. konsumentów skrytykowało Asociación de Líneas Aéreas (ALA) - hiszpańskie stowarzyszenie linii lotniczych.
Według ALA w praktyce będzie oznaczać to zakaz pobierania opłat za bagaż podręczny przez niektóre linie lotnicze. W efekcie zaszkodzi to konsumentom, zwłaszcza "50 milionom pasażerów, którzy nie przewożą bagażu podręcznego w kabinie", czyli nie dopłacają za usługę.
Z kolei w Portugalii pasażerka pozwała Ryanaira, domagając się zwrotu niewiele ponad 50 euro dodatkowej opłaty za bagaż podręczny. Sąd uznał, że irlandzki przewoźnik nie ma prawa kasować dodatkowo za bagaż podręczny, który nie mieści się w limicie 40x25x20 cm (co odpowiada wymiarom małego plecaka). Nakazał Ryanairowi zwrot opłaty i kosztów procesu.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl