Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|
aktualizacja

Piątka Kaczyńskiego będzie kosztować dodatkowo pół miliarda złotych rocznie. Już za dwa lata

49
Podziel się:

Inwestorzy mogą się czuć oszukani. Kupowali polskie obligacje, sądząc, że budżet będzie się równoważył. A tu w zaledwie dwa dni po aukcji długu państwa prezes Kaczyński ogłosił, że wydatki wzrosną o grube miliardy złotych. Oprocentowanie obligacji nagle poszło ostro w górę.

Odsetki od polskiego długu wzrosły po konwencji PiS
Odsetki od polskiego długu wzrosły po konwencji PiS (East News)

21 lutego Ministerstwo Finansów na aukcji obligacji sprzedaje papiery o łącznej wartości 9,5 mld zł. Z tego 8,2 mld zł z co najmniej pięcioletnim terminem wykupu. Inwestorzy zgodzili się na odsetki 2,14 proc. od obligacji pięcioletnich i 2,74 proc. od 11-letnich. To niskie poziomy, niższe niż płacą USA i Włochy.

Inwestorzy, którzy kupili te obligacje, mogą być jednak na siebie wściekli. Nie wzięli pod uwagę konwencji przedwyborczej PiS. A na niej prezes Kaczyński obwieścił światu, że ma w planach wydanie z budżetu nowych 40 mld zł.

Zobacz też: Budżet na rok 2019. Prof. Orłowski przestrzega: ”Idą cięższe czasy”

Już w poniedziałek po tych wieściach polskie obligacje na światowych rynkach zaczęły spadać. To wpłynęło na wzrost ich rentowności o aż 0,14 pkt. proc. w jeden dzień. Spadki, choć nie aż tak dynamiczne, trwały jeszcze do piątku. W rezultacie rynek ocenił, że kolejne obligacje polski rząd sprzeda z oprocentowaniem o 0,2 pkt. proc. wyższym niż ostatnio.

Ma to swoje proste wytłumaczenie - wyniki budżetu za 2018 roku, najlepsze w historii i bliskie zbilansowania, świadczą o dobrej kondycji dłużnika, jakim jest państwo. Proporcja długu do PKB w ciągu roku zmalała poniżej 50 proc. PKB (dług sektora general government). Dzięki temu zaczęliśmy być przez rynek finansowy oceniani lepiej niż Włosi czy nawet Amerykanie. Ratingi się poprawiały. Po prostu ryzyko niewypłacalności państwa zmalało.

A tu nagle jak grom z jasnego nieba gruchnęła wiadomość o olbrzymim wzroście wydatków. 40 mld zł rocznie już od lipca. W tym roku budżet wyda połowę tej kwoty, między innymi na 500+ dla pierwszego dziecka oraz trzynastkę dla emerytów. Ryzyko problemów z wypłacalnością państwa istotnie wzrosło.

- Inwestorzy na ostatnim przetargu nabywali obligacje 10-letnie z rentownością ok. 2,70 proc. Obecnie rentowność wzrosła ponad 2,90 proc., co świadczy o znacznym zaskoczeniu decyzjami podjętymi podczas weekendowej konwencji. Należało się spodziewać, że ryzyko polityczne będzie podwyższone w roku wyborczym - mówi money.pl Mariusz Zaród, zarządzający funduszami papierów dłużnych w Quercus TFI. - Ale to ryzyko polityczne zmaterializowało się już w lutym. Moim zdaniem inwestorzy spodziewali się tego ryzyka dopiero na jesieni, bliżej wyborów parlamentarnych, a nie tych do europarlamentu. Nie tak szybko.

Ile za to zapłacimy?

W tym roku rząd sprzedał już obligacje za 30 mld zł. A jeszcze musi wykupić papiery za 43 mld zł: 11 mld zł w kwietniu, 15 mld zł w lipcu i 16 mld zł w październiku. Są oprocentowane na średnio 4,4 proc., czyli nawet nowe poziomy oprocentowania, tj. te, które nastąpiły po konwencji PiS, dadzą spadek kosztów obsługi długu.

Tyle że mogło być o jeszcze 0,2 pkt. proc. taniej, gdyby nie walka o przychylność wyborców nowymi programami społecznymi. To przekłada się na konkretne kwoty.

0,2 proc. z tych 43 mld zł obligacji do wykupienia w 2019 roku daje 85 mln zł rocznie. Jeszcze mało? W 2020 roku państwo wykupuje papiery za 81 mld zł, czyli kwota kosztów "piątki Kaczyńskiego" rośnie do 249 mln zł rocznie. I jeszcze dalej - w 2021 roku wykup dotyczy 104 mld zł obligacji, czyli zbiera się kwota większa o 457 mln zł odsetek rocznie.

A przecież rząd będzie jeszcze emitował nowy dług, a nie tylko odkupował stary. Koszt najnowszych planów PiS w ciągu dwóch i pół roku wyniesie rocznie sporo ponad pół miliarda złotych.

Zwiększone odsetki to konkretne pieniądze, które będziemy musieli wkrótce płacić międzynarodowej finansjerze za to, że wydajemy z budżetu więcej niż do niego zbieramy. Oczywiście sytuacja może się odmienić, gdyby rząd znalazł źródła finansowania deficytu inne niż nowy dług. Wtedy rynek może ochłonąć z pierwszego szoku.

Po pierwsze, nowe pieniądze podwyższą wzrost gospodarczy. Szacunki mówią już o PKB o 0,5 proc. wyższym w związku z nową akcją przelewania pieniędzy z budżetu do ludzi. To da wpływy z podatku VAT, CIT, PIT i akcyzy.

Poza tym władza może znaleźć dodatkowe źródła. Jak wyliczyliśmy, w bieżącym roku pieniądze mogą się znaleźć z mniejszej dotacji do FUS, zysku NBP i dywidend spółek Skarbu Państwa. Poza tym rząd oszczędza już kolejne pieniądze na redukcji kosztów obsługi długu.

Poza powyższym, większość z pozyskanych na ostatnich aukcjach długu pieniędzy poszło na spłatę długu oprocentowanego na 3,25 proc. i 5,5 proc. Na aukcjach w bieżącym roku inwestorzy godzili się na odsetki o 1,5 pkt. proc. niższe. Polska z zamiany długu na niżej oprocentowany zaoszczędzi w ten sposób konkretne pieniądze - tylko od długu sprzedanego w tym roku już około 450 mln zł rocznie.

Problem będzie w kolejnych latach, jeśli gospodarka stanie w miejscu lub spowolni do, powiedzmy, 2 proc. rocznie. Gdyby nastąpił problem ze sfinansowaniem deficytu, to rząd będzie miał trudności w odebraniu raz przyznanych zapomóg. Ludzie przyzwyczajeni do lepszej sytuacji finansowej mogą wyjść na ulice.

- Program 500+ na pierwsze dziecko wystartuje dopiero od połowy roku, więc wydatki budżetu nie będą znacząco wyższe. Ministerstwo Finansów nie powinno mieć problemów z ich sfinansowaniem w tym roku. Zysk NBP zasili budżet kwotą 7 mld złotych, a pozostałe kilkanaście miliardów złotych dołożą dochody podatkowe. Ustawy budżetowej z deficytem 28,5 mld zł nie powinniśmy przekroczyć - twierdzi Zadróg.

Wpływ na budżet państwa łagodzić będzie czas. Inflacja rok po roku będzie obniżać wartość świadczeń, które są wyrażone kwotowo, czyli m.in. 500+. Wraz z inflacją rosną zwykle dochody budżetowe, a 500 zł to zawsze będzie 500 zł. Określając zapomogi kwotowo, PiS nieformalnie sprawia, że koszty programu będą rok po roku zabierały mniejszy procent wydatków państwa.

Jakie konsekwencje dla firm?

Oprocentowanie długu państwa rośnie i to może się przełożyć na cały rynek. Przecież swoje papiery dłużne emitują i firmy. Między innymi te deweloperskie. Niedługo swoją emisję zaczyna Echo Investments. Czy to przełoży się na ceny mieszkań? Wzrost oprocentowania rynkowego może się przełożyć na większe koszty zaciągania długu w całej gospodarce.

- Wobec rosnących rentowności obligacji skarbowych powinna również wzrosnąć rentowność obligacji korporacyjnych. W funduszach jednak nie będzie tego widać przez niskie obroty na rynku wtórnym i brak wyceny rynkowej. Na rynku pierwotnym emitenci nie powinni mieć problemów z uplasowaniem swoich emisji, bo te nie są wielkie - twierdzi Zadróg.

- Poza tym w spółkach nie dzieje się nic złego, sytuacja płynnościowa jest dobra, a wskaźniki obsługi zadłużenia są pod kontrolą. Myślę, że rentowności przy nowych emisjach obligacji spółek deweloperskich będą zbliżone do tych z ubiegłego roku - podsumowuje analityk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(49)
Anni
5 lata temu
A co z ludźmi 55+, którzy są zarejestrowani w UP nie nie mogą znaleźć pracy bo jej nie ma ?
Ola
5 lata temu
Dranstwo prezesa korumpują ludzi na wybory, a przedsiębiorca podnoszą drastycznie ZUS ,a więc mamy płacić za DOJNYCH,żeby mieli pełne koryta???
kol90
5 lata temu
Wystarczy powtórka z kryzysu 2008 roku i będzie pozamiatane. Tym razem nie unikniemy kłopotów.
krzych
5 lata temu
Czy redaktor rozumie co pisze? Jak oprocentowanie obligacji wzrośnie,to inwestor zarobi,a nie straci,bo dostanie więcej przy wykupie przez państwo Skoro zarobi,to jest zadowolony,a nie wściekły.Redaktorze Frączyk,pan rozumie co pisze?
roco
5 lata temu
to są tylko kacze fanaberie
...
Następna strona