Miedź bije historyczne rekordy. KGHM na celowniku banków, a świat walczy o surowiec
Ceny miedzi przebiły sufit, osiągając na giełdzie w Londynie poziom 11 771 dolarów za tonę. To efekt panicznego gromadzenia zapasów w USA i nowych planów gospodarczych Chin. Na tej fali zyskują giganci – JPMorgan drastycznie podnosi wycenę polskiego KGHM, wieszcząc raj na akcjach spółki.
Na rynkach surowcowych trwa prawdziwa gorączka. Miedź, nazywana często "doktorem ekonomii" ze względu na jej kluczową rolę w przemyśle, kontynuuje rekordowy rajd. W poniedziałek kontrakty terminowe na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME) wzrosły o 1,3 proc., przebijając historyczne maksimum ustanowione podczas poprzedniej sesji. Cena tony surowca sięgnęła 11 771 dolarów. To jednak nie tylko chwilowy skok, ale efekt splotu wydarzeń makroekonomicznych, które fundamentalnie zmieniają obraz rynku.
Chiny i USA napędzają popyt
Głównym motorem napędowym obecnych wzrostów są doniesienia z dwóch największych gospodarek świata. Z jednej strony mamy do czynienia z masowym exodusem metalu do Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie firmy wpadły w szał zakupów i gromadzenia zapasów, obawiając się rozszerzenia ceł importowych. To zjawisko wywołało obawy o globalny "supply squeeze", czyli nagłe ściśnięcie podaży, które drenuje rynek z dostępnego surowca.
Z drugiej strony, potężny impuls nadszedł z Azji. Chiny, będące największym konsumentem miedzi na świecie, ogłosiły, że wzrost gospodarczy będzie ich absolutnym priorytetem na przyszły rok. Władze w Pekinie zapowiedziały utrzymanie "proaktywnego" podejścia fiskalnego na rok 2026. To jasny sygnał dla inwestorów, że popyt na metale przemysłowe nad rzeką Jangcy nie tylko nie spadnie, ale prawdopodobnie wzrośnie.
Sprzedaje setki aut miesięcznie. Zdradza, na czym zarabia dealer
– Odczyty z Biura Politycznego przedstawiają bardziej proaktywne otoczenie makroekonomiczne, niż spodziewali się inwestorzy – komentuje Xu Wanqiu, analityk chińskiego domu maklerskiego Cofco Futures Co. – Miedź skorzysta na wsparciu politycznym skierowanym na modernizację sieci energetycznych i moc obliczeniową. Momentum pozostaje bardzo bycze.
Szczególnie istotne w wypowiedzi eksperta jest zwrócenie uwagi na "moc obliczeniową". To bezpośrednie nawiązanie do sektora centrów danych i sztucznej inteligencji, które stają się nowym, potężnym konsumentem miedzi, obok tradycyjnej infrastruktury i sektora budowlanego.
Magazyny świecą pustkami. Deficyt może sięgnąć 450 tysięcy ton
Sytuacja na rynku fizycznym jest napięta jak nigdy dotąd. Zapasy w magazynach monitorowanych przez LME spadły na początku grudnia 2025 roku poniżej poziomu 100 tysięcy ton. To krytycznie niska ilość, która doprowadziła do zjawiska zwanego "backwardation". Oznacza to, że ceny za natychmiastową dostawę są znacznie wyższe niż ceny w kontraktach terminowych. To rynkowy odpowiednik alarmu pożarowego – sygnał, że surowca fizycznie brakuje "tu i teraz".
Analitycy z Citic Securities Co. ostrzegają, że to dopiero początek problemów. Według ich szacunków, globalny niedobór rafinowanej miedzi może w przyszłym roku sięgnąć aż 450 tysięcy ton. Eksperci podkreślają, że aby zachęcić kopalnie do inwestycji w nowe moce wydobywcze i zapewnić podaż w średnim i długim terminie, ceny muszą utrzymać się średnio powyżej 12 000 dolarów za tonę.
Wzrost cen o 34 proc. na LME w tym roku to również efekt problemów po stronie podaży. Seria przestojów w kopalniach na całym świecie – od Indonezji, przez Chile, po Demokratyczną Republikę Konga – zaostrzyła sytuację. Rynek, który i tak był napięty przez popyt ze strony producentów samochodów elektrycznych (zużywających 3-4 razy więcej miedzi niż auta spalinowe) i centrów danych, nie jest w stanie szybko uzupełnić braków.
JPMorgan stawia na polskiego giganta. Cena docelowa KGHM w górę
Globalna hossa na rynku miedzi ma bezpośrednie przełożenie na warszawski parkiet. W piątek analitycy banku inwestycyjnego JPMorgan wydali nową rekomendację dla KGHM Polska Miedź S.A., podnosząc ocenę akcji z "Neutralnie" do "Przeważaj" (Overweight). Co jednak ważniejsze dla inwestorów, cena docelowa została wywindowana z 190 zł do aż 265 zł. Oznacza to potencjał wzrostu o blisko 40 proc. względem poprzednich wycen.
Skąd tak optymistyczne podejście Amerykanów do polskiej spółki? JPMorgan wskazuje na silną ekspozycję lubińskiego kombinatu na korzystne trendy surowcowe. KGHM czerpie około 70 proc. przychodów grupy ze sprzedaży miedzi, a kolejne 20 proc. pochodzi ze srebra i złota, które również notują świetne wyniki.
Analitycy banku oceniają, że obecne wyceny KGHM są "niewymagające". Akcje spółki są handlowane przy wskaźniku EV/EBITDA na lata 2026/27 na poziomie 4,0x/3,9x, podczas gdy długoterminowa średnia wynosi 4,5x. Po zaktualizowaniu prognoz makroekonomicznych i cen surowców, JPMorgan podniósł swoje szacunki zysków dla KGHM na lata 2026-27 średnio o 20 proc., co stawia ich prognozy o około 10 proc. powyżej rynkowego konsensusu Bloomberga.
Druga strona medalu: zadłużenie i przepływy pieniężne
Choć perspektywy cen miedzi rysują się w jasnych barwach, inwestorzy patrzący na KGHM muszą brać pod uwagę również ryzyka wewnętrzne spółki. Analiza przeprowadzona przez serwis Simply Wall St rzuca nieco cienia na ten optymistyczny obraz, zwracając uwagę na bilans polskiego giganta.
Na koniec września 2025 roku zadłużenie KGHM wynosiło 5,19 mld zł (spadek z 5,54 mld zł rok wcześniej). Po uwzględnieniu gotówki w kasie (593 mln zł), dług netto oscyluje wokół 4,59 mld zł. Choć sam wskaźnik długu netto do EBITDA jest na bezpiecznym poziomie 1,4x, niepokój budzą inne parametry.
Kluczowym problemem jest zdolność generowania gotówki. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy EBIT (zysk przed odsetkami i opodatkowaniem) spółki spadł aż o 53 proc. Co więcej, w perspektywie ostatnich trzech lat KGHM "przepalał" sporo gotówki, co oznacza, że konwersja zysków papierowych na realny pieniądz pozostawia wiele do życzenia. Zobowiązania krótkoterminowe (płatne w ciągu roku) wynoszą 9,95 mld zł i znacznie przewyższają dostępne środki pieniężne oraz należności.
Oczywiście, przy kapitalizacji rynkowej rzędu blisko 47 mld zł, KGHM nie jest zagrożony bankructwem i w razie potrzeby może pozyskać kapitał. Niemniej, jak zauważają analitycy, dług w połączeniu ze spadającymi zyskami operacyjnymi zawsze stanowi czynnik ryzyka, który może ograniczyć potencjał dywidendowy lub inwestycyjny spółki.
Nowy reżim na rynku surowców
Obecna sytuacja na rynku miedzi to coś więcej niż cykliczna górka. Eksperci branżowi, tacy jak Ryan Charles z Crux Investor, wskazują na fundamentalny reset dynamiki rynku. Mamy do czynienia z konwergencją presji cyklicznych (niepewność taryfowa w USA, obniżki stóp procentowych) z siłami strukturalnymi (sztuczna inteligencja, transformacja energetyczna).
Popyt ze strony centrów danych i sektora OZE jest "lepki" – to znaczy, że nie reaguje on na wahania koniunktury tak, jak tradycyjny przemysł. Budowa farm wiatrowych czy serwerowni pod AI to projekty wieloletnie, z zabezpieczonym finansowaniem, które muszą kupować miedź niezależnie od jej ceny.
Dla inwestorów oznacza to konieczność selekcji. Zyskują nie tylko giganci jak KGHM, ale też mniejsze podmioty z sektora "junior miners", które posiadają projekty w bezpiecznych jurysdykcjach. Przykładem może być chilijska reforma koncesyjna z lipca 2025 roku, która przyspieszyła procesy wydawania pozwoleń, czy kanadyjskie spółki eksploracyjne (jak Marimaca Copper czy Fitzroy Minerals), które dzięki niższym kosztom inwestycyjnym (CAPEX) mogą szybciej dostarczyć surowiec na rynek.
Wnioski są jasne: era taniej miedzi prawdopodobnie minęła. Światowa gospodarka, przestawiająca się na prąd i algorytmy, potrzebuje czerwonego metalu bardziej niż kiedykolwiek, a kopalnie nie nadążają z jego wydobyciem. Dla polskiego KGHM to historyczna szansa, pod warunkiem, że rosnące przychody zostaną wykorzystane do uzdrowienia bilansu i poprawy efektywności, a nie tylko do obsługi zadłużenia.