Bunt w NBP: zarząd kontra Glapiński. Prezes przerwał posiedzenie
Konflikt w zarządzie Narodowego Banku Polskiego gwałtownie przybiera na sile. Money.pl dotarł do dokumentów ujawniających kulisy ostrego sporu między prezesem Adamem Glapińskim a członkami zarządu. Na stole są propozycje rewolucyjnych zmian dotyczących m.in. przyznawania prezesowi nagród. Glapiński na razie nie chce słyszeć o dyskusji nad takimi zmianami.
Jak ustalił money.pl trzech członków zarządu NBP - Piotr Pogonowski, Artur Soboń i Rafał Sura - wystąpiło na początku grudnia z projektem uchwały wprowadzającej pakiet zmian w regulaminie banku centralnego, zwiększającym uprawnienia zarządu jako ciała kolegialnego oraz wprowadzającym zmiany organizacyjne w banku.
Chcieli, by zarząd rozstrzygnął sprawę w ciągu trzech dni. Ale prezes Adam Glapiński wyznaczył posiedzenie dopiero na 20 stycznia 2026 r.
Mimo to, jak wynika z informacji money.pl, na posiedzeniu zarządu w poniedziałek inicjatorzy uchwały nalegali, żeby zacząć dyskusję na temat postulowanych zmian. Glapiński nie dopuścił do zmiany porządku obrad i przerwał posiedzenie do 18 grudnia.
Oburzenie po decyzji NBP. "To nie powinno się zdarzyć"
Co wzburzyło prezesa?
Projekt uchwały proponuje szereg zmian w regulaminie NBP, które de facto ograniczają władzę Adama Glapińskiego oraz części jego najbliższych współpracowników.
Ostatnia wymieniona propozycja w uchwale zakłada, że o nagrodach i premiach dla prezesa i jego dwójki głównych zastępców decydowałby każdorazowo zarząd banku. Co więcej, uchwała określiłaby ich maksymalny poziom na obecnym pułapie. Ostatecznie jednak pułap ten mógłby być mniejszy niż obecnie, bo o szczegółach decydowałby zarząd. Sprawa podwyżek dla prezesa i dwójki jego zastępców była głośna jesienią zeszłego roku.
Jeśli chodzi o inne kwestie, autorzy proponują zmniejszenie liczby dyrektorów, którzy na stałe uczestniczą w posiedzeniach zarządu. Chodzi o najbliższych współpracowników Glapińskiego. Inicjatorzy chcą także zmian w regulaminie, które pozwolą ograniczyć głosowanie w trybie obiegowym. Gdyby co najmniej trzech członków wniosło zastrzeżenie, sprawę należałoby załatwić na posiedzeniu zarządu. Pojawiłsię też postulat, by na wniosek co najmniej trzech członków zarządu przewodniczący wprowadzał do porządku obrad dodatkowe kwestie, a także by na posiedzeniu dyskutowano nad sprawami bieżącymi.
W projekcie uchwały znalazł się nawet punkt dotyczący dokładnego prowadzenia protokołów obrad z posiedzeń zarządu, łącznie z odnotowaniem, kto i co powiedział, oraz możliwością zgłoszenia zdania odrębnego. To może sugerować, że dziś są z tym kłopoty, a wypowiedzi nie są dokładnie przytaczane.
W proponowanym pakiecie są także zmiany organizacyjne: likwidacja dwóch departamentów - Edukacji i Wydawnictw, których zadania miałby przejąć Departament Promocji - oraz likwidacja Departamentu Komunikacji, którym kieruje jeden z zaufanych ludzi prezesa Glapińskiego, Piotr Turek. Uchwała miałaby również zobowiązywać urzędników banku do efektywnego przeprowadzenia naborów na wakaty i wdrożyć możliwości pracy zdalnej dla pracowników banku.
Pakiet zmian - poza tym, że może uderzyć prezesa po kieszeni, bo uzależnia jego wynagrodzenie od zgody zarządu - zawiera, jak widać, zestaw korekt ograniczających jego władzę.
Kontra prezesa
Jak na razie te pomysły spotykają się z kontrakcją Adama Glapińskiego. Po tym, jak 1 grudnia wpłynęło do niego pismo od trzech członków zarządu, prezes poskarżył się na ataki ze strony członków zarządu członkom Rady Polityki Pieniężnej przed posiedzeniem w ubiegłym tygodniu. Jak ustalił money.pl, efektem było przyjęcie na posiedzeniu 3 grudnia wezwania, którego adresatem byli członkowie zarządu, do niedokonywania pochopnych działań i wyciszenia emocji, by nie zachwiać stabilnością banku.
W głosowaniu nad tym pismem nie wzięli udziału senaccy członkowie Rady. Jeden z naszych rozmówców dziwi się, że prezes NBP zdecydował się na taki krok. - Przecież zarząd jest obok RPP i ona nie ma żadnych kompetencji dotyczących zarządu - podkreśla.
Stanowisko, które ma formę uchwały, jest jawne, choć do tej pory nie zostało opublikowane. A jednocześnie 4 grudnia prezes Glapiński odpowiedział członkom zarządu, wzywającym do dyskusji nad swoimi pomysłami zmian, że ta odbędzie się dopiero 20 stycznia.
Nasi rozmówcy interpretują to jako próbę nacisku na Pogonowskiego, Sobonia i Surę, by wycofali się ze swoich pomysłów. Na razie jednak, o czym świadczy efekt poniedziałkowego posiedzenia zarządu i przerwanie obrad, starania te pozostają bez rezultatów.
Nasi rozmówcy interpretują także jako formę nacisku publikacje, które w ciągu dnia ukazały się w mediach sympatyzujących z prawicą. Ich wydźwięk był alarmistyczny. Nie są podawane postulaty trójki "buntowników", natomiast pojawiają się sugestie, że to działania polityczne, których celem jest zmuszenie Glapińskiego do dymisji. "Jeśli plan ten zostanie zrealizowany, prezes NBP nie będzie miał władzy w banku i będzie musiał odejść - a tym samym oddać bank w ręce Koalicji 13 grudnia, co z kolei otworzy drogę do przyjęcia euro i oddania polskich rezerw złota pod kontrolę Brukseli" - snuje apokaliptyczne wizje portal wPolityce.pl.
Czyli na pasku rządu Donalda Tuska miałby chodzić szef ABW z czasów PiS, wiceminister z czasów PiS, którego przesłuchanie w sprawie wyborów kopertowych było słynne z powiedzenia, że wszystko powiedział w swobodnej wypowiedzi, i były członek RPP. I wszyscy oni są w zarządzie, bo ich kandydatury zgłosił Adam Glapiński - ironizuje nasz rozmówca.
Wspomniane grożenie wprowadzeniem unijnej waluty wydaje się o tyle absurdalne, że to proces wymaga zmiany ustaw i konstytucji, na co nie ma warunków także z powodów nastrojów Polaków wobec takich pomysłów, a także minimum trzyletniego spełniania kryteriów konwergencji.
Poza tym, nawet gdyby Glapiński podał się do dymisji, to przecież jego następcę wskazuje prezydent, a raczej trudno sobie wyobrazić, żeby Karol Nawrocki wskazał miłośnika unijnej waluty - dodaje jeden z rozmówców.
A inny sugeruje, że to działania prezesa Glapińskiego i jego odnoszenie się do członków zarządu doprowadziły do tego, że utracił poparcie. - Może to przełamanie syndromu sztokholmskiego. Zrozumieli, że zarząd jest ciałem kolegialnym i ponosi kolegialną odpowiedzialność - zauważa inny.
Charakterystyczne, że projekt uchwały ze zmianami zgłosiła trójka członków zarządu, choć większość sprzeciwiającą się prezesowi NBP stanowi piątka, w której są także Paweł Mucha, będący w konflikcie z Adamem Glapińskim od dawna, oraz Marta Gajęcka. Przerwanie poniedziałkowych obrad przez prezesa zapewne wynika z obawy, że mógłby zostać przegłosowany.
Konflikt trwa od tygodni, ponieważ, jak wynika z pisma autorów zmian w regulaminie NBP, omawiali te kwestie z prezesem NBP już 30 października. A już wcześniej zdarzyło się, że Adam Glapiński był przegłosowany przez wspominaną piątkę. Opisywaliśmy także sprawę zmienianego projektu uchwały w sprawie stanowiska RPP wobec budżetu, który piątka uznała za zbyt gołębi.
Przybierający na sile konflikt w zarządzie banku zaczyna przypominać podział w innej ważnej instytucji - Trybunale Konstytucyjnym, gdzie sędziowie wskazani przez PiS weszli w ostry konflikt.
- Może to byłoby nawet zabawne, ale jak widać, bez TK można żyć, a my tu mówimy o stabilności banku centralnego, superważnej instytucji, która nadrabia to, co nie udaje się z polityką fiskalną - zauważa osoba związana z finansami.
Na pewno sytuacja jest bezprecedensowa: żaden z dotychczasowych prezesów nie był tak skonfliktowany z członkami zarządu, nie mówiąc już o tym, że nie groziło mu zdominowanie w zarządzie banku przez przeciwną większość.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl