Opłata reprograficzna, czyli tak zwany podatek od smartfona, znów w grze. Resort kultury pod wodzą wicepremiera Piotra Glińskiego jeszcze w grudniu ma wyjąć projekt z zamrażarki i złożyć w Sejmie.
Przypomnijmy, projekt został zamrożony w czasie kampanii prezydenckiej. Właściwie to pomysł został zgaszony przez prezydenta Andrzeja Dudę, który - walcząc o reelekcję - zapewnił, że nie podpisze się pod żadną ustawą, która wprowadzi opłatę reprograficzną, bo wiadomo, że ta zostanie przerzucona na klientów, czyli nas wszystkich.
- Ja rozumiem, że producenci i dystrybutorzy mówią, że przerzucą tę opłatę na konsumentów. Trudno się temu dziwić, to zawsze jest taka polityka. Diabeł tkwi w szczegółach i o tych szczegółach będziemy rozmawiać, gdy ustawa pojawi się w parlamencie - powiedział w rozmowie z money.pl wicerzecznik PiS Radosław Fogiel
- Kluczowe jest to, by ta ustawa weszła w życie i tutaj jest nasza duża determinacja, nieprzypadkowo znalazło się to w naszym programie. Sama opłata nie jest rzeczą nową, pytanie: w jaki sposób ją ustawić? – dodał.
Idea jest słuszna - wszak pieniądze mają trafić na specjalny fundusz, który pozwoli artystom zawodowym na wsparcie socjalne. Problem w tym, że zapłacą za to konsumenci, czyli my wszyscy.
A zdrożeją wszystkie obecnie najbardziej popularne urządzenia, czyli: smartfony, tablety, laptopy czy inteligentne telewizory (smart TV). Ich ceny wzrosną o 3 lub nawet 6 proc.
- Nie chcę rzucać kamieniem, nie dziwię się zapowiedziom producentów sprzętu, ale z drugiej strony społeczeństwo jest systemem naczyń połączonych, powinno być też systemem nieco solidarnościowym. Na pewno trzeba będzie jeszcze o tym porozmawiać z branżą - stwierdził wicerzecznik PiS.
- Będziemy myśleć i pracować tak, by tę ustawę wprowadzić, ale jednocześnie by nikt nie poczuł się skrzywdzony – podsumował rozmowę z money.pl Radosław Fogiel.
Zanim przejdziemy do tego co o opłacie sądzą Polacy, przypomnijmy słowa prezydenta Andrzeja Dudy.
Prezydent podczas kampanii napisał na Twitterze, a potem powtarzał: "Obciążenie wszystkich smartfonów opłatą (podatkiem) na rzecz ZAiKS, byłoby moim zdaniem niesprawiedliwe i konstytucyjnie wadliwe. To, że masz smartfona jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów"
Polacy są na "nie"
Jeszcze w październiku Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) przeprowadził badanie opinii publicznej na temat opłaty reprograficznej. Wyniki poznaliśmy na początku grudnia i są one jednoznaczne - Polacy stanowczo sprzeciwiają się opłacie reprograficznej.
IBRiS zapytało: W lipcu tego roku pojawiły się informacje o projekcie wprowadzenia opłaty reprograficznej popularnie zwanej "podatkiem od smartfonów". Byłaby to opłata, którą będą ponosić importerzy i producenci smartfonów, tabletów, komputerów i telewizorów, która może wpłynąć na wzrost cen tych artykułów. Jak ocenia Pan/Pani wprowadzenie tej daniny?
Z badania wynika, że aż 74 proc. Polaków jest przeciwnych takiemu rozwiązaniu.
Pomysł wprowadzenia opłaty nie spotkał się z aprobatą Polaków. Zdecydowanie przeciwny takiej koncepcji jest częściej niż co drugi zapytany, a kolejne 25 proc. to osoby mniej radykalne w swoim osądzie, jednak w dalszym ciągu negatywnie oceniające to rozwiązanie (łączny odsetek not negatywnych na poziomie 74 proc.).
- Mimo że sprawa opłaty reprograficznej wyraźnie ucichła, to jednak co trzeci ankietowany, który słyszał o podatku, obawia się, że w obecnej sytuacji jest bardzo prawdopodobne, że ten temat może powrócić – powiedział Marcin Duma, prezes IBRiS.
Czytaj również: Dlaczego ZAIKS chce wyciągnąć miliard z naszych kieszeni?
Jak pokazują badania, pojęcie "podatek od smartfonów" jest bardziej znane niż "opłata reprograficzna". Tym chętniej władze sięgają po to drugie stwierdzenie, niemniej jedno i drugie to to samo.
- Nie dziwię się wynikom tego sondażu. Mylnie, ale powszechnie opłata reprograficzna jest odbierana jako podatek od smartfona, czyli coś, co każdy z nas będzie musiał zapłacić, a nie na tym to polega, ale powszechne rozumienie jest takie i trudno się temu dziwić, więc ten wynik nie zaskakuje – skomentował wyniki badania IBRiS Radosław Fogiel.
KO się wycofuje
Rozmawialiśmy również z Krzysztofem Mieszkowskim z Koalicji Obywatelskiej, który w imieniu swojego klubu złożył w Sejmie projekt analogiczny do projektu resortu kultury. Pytany o opłatę reprograficzną, która znalazła się również w ustawie KO, odparł, że wolałby, by pieniądze na fundusz dla artystów w pełni pochodziły z budżetu państwa.
- Różnica jest zasadnicza, bo opłata reprograficzna w naszym projekcie to nie jest jedyne źródło finansowania. Wychodzimy z założenia, że w głównej mierze powinno to robić państwo, a w zdecydowanie mniejszej pieniądze powinny pochodzić z opłaty reprograficznej – podkreślił polityk w rozmowie z money.pl.
Czytaj także: Praca tymczasowa. Takie umowy ma ponad połowa Polaków
- Zastanawialiśmy się nad tym bardzo długo, to zawsze najważniejszy element. Jednak jest to dopiero projekt ustawy. Nie wykluczam, że zrezygnujemy z opłaty reprograficznej w ogóle. Chciałbym, żeby tak było – dodał.
- Oczywiście, wolałbym, by pieniądze na fundusz dla artystów zawodowych w pełni pochodziły z budżetu. Księża dostają takie wsparcie i nikt nie zastanawia się nawet, by na ich fundusz pieniędzy szukać poza budżetem - stwierdził poseł.
- Jestem niemal pewny, tak na 99 proc., że z naszego projektu wyeliminujemy opłatę reprograficzną. To budżet państwa jest warunkiem podstawowym. Projekt to propozycja, byśmy mieli przestrzeń do dyskusji – podsumował Mieszkowski.