Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|
aktualizacja

Dlaczego ZAIKS chce wyciągnąć miliard z naszych kieszeni? Podatek od smartfona budzi kontrowersje

669
Podziel się:

Poszerzenie opłaty reprograficznej to zły pomysł – uważa Federacja Konsumentów. Przez nią telefony i telewizory, a także tak potrzebne w każdej rodzinie komputery, podrożeją średnio o 300 złotych. Wszystko w imię solidarności z artystami. Dlaczego jednak mają ich ratować konsumenci, kupujący sprzęt elektroniczny?

Tzw. podatek od smartfona może podnieść ceny urządzeń średnio o 300 zł.
Tzw. podatek od smartfona może podnieść ceny urządzeń średnio o 300 zł. (wp.pl)

Organizacje zajmujące się pobieraniem opłat w imieniu artystów (przede wszystkim ZAIKS) lobbują za projektem objęcia nowym parapodatkiem m.in. smartfonów i telewizorów oraz komputerów. W efekcie cena tych urządzeń skoczyłaby do góry o 6 proc., a do budżetu ZAiKS-u i innych organizacji wpadłby dodatkowy miliard złotych rocznie.

- Nie mówimy, że artystom pieniądze się nie należą. Ale mieliśmy już dyskusję z ZAIKS-em przy okazji akcji "Nie płacę za pałace" o wysokości opłat reprograficznych. My artystów chcemy wspierać, trzymamy za nich kciuki, uważamy, że trzeba walczyć z negatywnymi zjawiskami, jak choćby nielegalne pobieranie treści. Stoimy za nimi murem, ale mamy wrażenie, że wyciągnięcie miliarda złotych z kieszeni polskich gospodarstw domowych jest w tym momencie pomysłem chybionym – mówi w rozmowie z money.pl Kamil Pluskwa-Dąbrowski, prezes Federacji Konsumentów.

Czym jest opłata reprograficzna?

Opłata reprograficzna jest dziś zawarta w cenie różnych nośników – na przykład ryzy papieru do drukarki (bo moglibyśmy ściągnąć sobie książkę z internetu i ją wydrukować), płyty CD czy DVD (bo możemy sobie wypalić film czy grę), odtwarzacza mp3, karty pamięci, dysku twardego, nagrywarki czy pendrive'a.

Zobacz także: Obejrzyj: <a href="https://wideo.wp.pl/slug-6507563283334785v">Spór w rządzie. Gliński forsuje opłatę od smartfonów, Zagórski przeciw</a>

To swoista rekompensata dla twórców, mająca im wynagrodzić to, że ściągamy muzykę, filmy czy książki z internetu zamiast płacić za nie w sklepie. Chodzi zarówno o zrekompensowanie piractwa, jak i kopiowania treści na własny użytek. Bo przecież każdy może skopiować sobie kupioną płytę i używać duplikatu na przykład w samochodzie.

- Polska jest jednym z ostatnich europejskich krajów, która nie ma opłaty reprograficznej - mówił w specjalnym programie Wirtualnej Polski Piotr Gliński, wicepremier oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego. Chodzi o rozszerzenie opłaty tak, by obejmowała nowoczesne nośniki, takich jak np. smartfony czy tablety. - Przecież tam oglądamy filmy, słuchamy muzyki - tłumaczy wicepremier.

W wysłanym właśnie liście do Piotra Glińskiego przedstawiciele Federacji Konsumentów argumentują, że obecnie piractwo zostało mocno ograniczone wraz ze wzrostem dostępności legalnych i niedrogich treści w internecie.

- Stacje telewizyjne płacą przecież za nadawane treści, a czasy domowego kopiowania płyt odeszły do lamusa. Dlaczego mamy płacić artystom za sprawdzanie e-maila, czytanie wiadomości w internecie, możliwość grania w gry czy przeprowadzania wideokonferencji, czyli czynności do których wykorzystujemy nasze smartfony, tablety i laptopy? – pyta Pluskwa-Dąbrowski.

Dodaje, że wniosek, iż smartfony i tablety służą do kopiowania jest błędny. - Dla nas najważniejsze jest to, że w tej chwili, w okresie pandemii, każdy potrzebuje komputera. Jeszcze niedawno w rodzinie wystarczył jeden, teraz każdy potrzebuje własnego, bo 4 osoby naraz nie dadzą rady jednocześnie pracować, uczyć się itp. To fatalny moment na wzrost cen. I to poważny, bo 6 proc. od laptopa wartego 2,5 tysiąca złotych to jest już 150 złotych – podkreśla Kamil Pluskwa-Dąbrowski.

Dodaje, że oczekiwałby od ZAIKS-u wyjaśnienia, dlaczego te pieniądze są mu potrzebne i w jaki sposób wsparł artystów od początku pandemii.

- Ja jestem też adwokatem – Naczelna Rada Adwokacka ze swoich oszczędności uruchomiła specjalny fundusz dla Okręgowych Rad Adwokackich,a pośrednio i adwokatów, którzy znaleźli się w potrzebie. Dzięki dobrze prowadzonej polityce finansowej w kasie były nadwyżki. NRA uznała, że to pieniądze na czarną godzinę, a ta właśnie nadeszła. Oczekiwałbym dokładnie takiego samego zachowania ze strony ZAIKS-u, który według oficjalnych danych ma bardzo duże środki na swoich rachunkach, pochodzące m.in. z opłat reprograficznych – mówi Pluskwa-Dąbrowski.

- Jakoś nie słyszałem, żeby artyści mogli z tych środków korzystać, gdy ich teatr czy filharmonia nie pracują. Oczekiwałbym najpierw, żeby ZAIKS powiedział, co zrobił dla artystów, bo dbałość o nich wydaje mi się tylko pretekstem. Pieniądze w systemie są, ale nie są wykorzystywane. Dlaczego więc mamy złupić konsumentów, skoro nie potrafimy wykorzystać tego, co już mamy – zastanawia się.

Skąd wziął się pomysł na nową opłatę?

Zrobiło się o nim głośno po rozmowie w TOK FM z Miłoszem Bembinowem, wiceszefem stowarzyszenia autorów ZAiKS. Wysokość opłaty reprograficznej oraz rodzaj nośników, jaki może być nią objęty zależy wyłącznie od ministra kultury i jest określany w drodze rozporządzenia. Dlatego zarówno ZAiKS, jak i Federacja Konsumentów, apelują właśnie do wicepremiera Glińskiego, piastującego również funkcję ministra kultury.

- Organizacje artystów wprowadzają społeczeństwo w błąd. Przede wszystkim tak olbrzymi podatek zapłacimy my, konsumenci. Nie ma innej możliwości. Tu nie ma roli mitycznego "bogatego producenta", co próbuje nam wmówić ZAiKS. Mówimy o polskich firmach, które każdego dnia walczą o byt, realizując symboliczne marże. Podwyżkę zobaczymy więc na półce sklepowej. A jak szacują sprzedawcy może chodzić nawet o 300 złotych średniej podwyżki – argumentuje Federacja, stając w obronie klientów.

To odpowiedź na argumenty ZAiKS-u, który twierdzi, że przecież opłata dotknie producentów sprzętu elektronicznego. - Apelowaliśmy w tej sprawie od lat, do kolejnych rządów i ministrów kultury. Chodzi o urealnienie rozporządzenia, które nie było aktualizowane od 2008 roku. Sprawa nie jest nowa, jest wręcz zaniedbana w wyniku bardzo agresywnego lobbingu firm importujących i produkujących sprzęt elektroniczny – mówiła w rozmowie z WP Finanse Anna Klimczak, rzeczniczka ZAiKS-u.

Najwięcej do powiedzenia w tej sprawie miałoby Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Niestety, od ponad miesiąca nie doczekaliśmy się odpowiedzi na pytanie, czy prace nad poszerzeniem opłaty reprograficznej są prowadzone i na jakim etapie obecnie się znajdują.

Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(669)
sjep
3 lata temu
"Dlaczego ZAIKS chce wyciągnąć miliard z naszych kieszeni?" Bo korzyści w większości płyną do "wybranych" a i zarządzanie to ich terytorium.
lop
3 lata temu
NO WLASNIE NIECH ZE SWOICH TAK HOJNIE DYSPONUJE SRODKAMI FINANSOWYMI,A NIE WKOLKO OBCIAZA LUDZI,I TAK HOJNIE SPONSORUJE CUDZE BACHORY,NIE ZA MOJE,ZA SWOJE NIECH ICH SPONSORUJE
hihot
3 lata temu
kara za chęci, możliwości, myśli? Paranoja . Kara za czyn dokonany, bo będą karać facetów za gwałt bo posiadaja możliwości.....!
Emeryt.
4 lata temu
Brawo!Wziąć się za ZAiKS-niech się rozliczają co roku ze swej działalności na rzecz artystów (wpływy z opłat,wypłacone tantiemy oraz inne formy pomocy!!!).Przypuszczam,ze to banda "worów" (patrz słownik rosyjsko-polski)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
rys
4 lata temu
ZAIKS zajmuje się twórcami i im pomaga. Od pomagania aktorom, piosenkarzom, cyrkowcom, filmowcom, prestidigitatorom oraz pozostałym artystą, są ich własne,założone przez nich organizacje. Chyba, że w/w jest jako twórca członkiem ZAIKSU. Kiedy niedouczeni pseudodziennikarze to zrozumieją i przestaną pisać bzdury i judzić. Ręce opadają bo w koło to samo
...
Następna strona