Trwa ładowanie...
Zaloguj
Przejdź na
Polska ma unikalny problem z siecią 5G na wschodniej granicy. "Nie byliśmy w stanie się dogadać"
zmod.

Polska ma unikalny problem z siecią 5G na wschodniej granicy. "Nie byliśmy w stanie się dogadać"

(Getty Images, xijian)

- Prawdziwe 5G będziemy mieć wtedy, gdy zacznie z niego korzystać biznes, budując przemysł 4.0 z wykorzystaniem internetu rzeczy, kiedy będziemy mieli inteligentne miasta, inteligentne wsie i inteligentne rolnictwo. Stawiamy dopiero pierwsze kroki na tej drodze, i operatorzy widzą w tym biznes przyszłości - mówi nam dr Andrzej Dulka, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

ARTYKUŁ POWSTAŁ W RAMACH CYKLU:
Akademia Biznesu

Krzysztof Majdan, money.pl: Pamiętasz pierwsze komórki?

Dr inż. Andrzej Dulka, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji: Jasne, te analogowe duże cegły. Kosztowało to tyle, co mały fiat.

A później?

Telefony na 2G już pozwalały na przesył cyfrowy, smsy. Rozpoczęła się miniaturyzacja sprzętu i nastało 3G, w komórkach pojawił się internet, multimedia. Obecnie mamy 4G, tutaj już każdy ma doświadczenie, jak to działa. I teraz stoimy u progu kolejnej rewolucji – 5G, a to będzie ogromna zmiana.

Dlaczego?

Będzie więcej, szybciej, lepiej – jeśli chodzi o rozrywkę i pracę zdalną. Ale prawdziwa rewolucja zadzieje się obok tego. Będzie to ogromna zmiana jakościowa.

Że szybciej załadujemy wideo w telefonie?

Właśnie nie tylko. 5G pozwala na komunikowanie się rzeczy między sobą. Mamy tu dwa wymiary. Z jednej strony bardzo duże przepływy ogromnych zbiorów danych w czasie rzeczywistym. Na przykład w zdalnym nadzorze procesów technologicznych w portach, kopalniach, dużych zakładach chemicznych itd., konsultacjach medycznych, zarządzanie ruchem pojazdów, w tym autonomicznych. Z drugiej strony mamy sieć urządzeń, czujników, które przesyłają niewielkie ilości informacji, ale jest ich dużo, ogromna skala. Mowa tu na przykład o kontroli poziomu wód, wilgotności lasów, warunków na polach dla precyzyjnego podlewania, nawożenia, ochrony upraw itd. To ogromny potencjał dla nowoczesnego rolnictwa. Już dzisiaj istnieją czujniki, które mogą na baterii działać nawet do 10 lat, będą przesyłały małe ilości ważnych informacji, przyczyniając się do bardziej ekologicznej, zautomatyzowanej i wydajniejszej gospodarki.

Pomówmy chwilę o tym niewidocznym bogactwie kraju – falach. Dlaczego takie, a nie inne częstotliwości negocjujemy? Czym się różnią?

Na świecie wykorzystanie pasm częstotliwości różni się w niuansach. Są trzy duże ośrodki rozwoju informatyzacji na świecie. Historycznie, od czasów Aleksandra Bella, bardzo długo były to USA. Potem doszły Europa i Azja. Obecna aukcja w Polsce obejmie zakresy 3,5-3,8 gigaherca, to są wysokie częstotliwości. Oczywiście, są i wyższe, które wykorzystamy przy 6G.

I jakie mają zastosowania?

Warunkuje je fizyka. Im niższa częstotliwość, np. 700 megaherców, tym fale idą dalej. Mówimy o dziesiątkach kilometrów. Są to częstotliwości dobre dla pokrycia całego kraju z lasami, jeziorami itd. Im wyższa częstotliwość, tym zasięgi są krótsze, przy częstotliwości 3,5 gigaherca mówimy o kilometrach. To częstotliwości dobre dla pokrycia aglomeracji, miast, terenów zabudowanych z gęstym zaludnieniem. Przy 6G, to są bardzo wysokie częstotliwości, tu już zasięg liczymy w metrach, centymetrach. Myślimy o zastosowaniach wewnątrz budynkowych z bardzo dużą liczba odbiorników.

Każda częstotliwość ma swoje zastosowanie. Nie chcemy, żeby sygnał przesyłany na przykład od autonomicznej platformy dostawczej w hali produkcyjnej był rozsyłany po okolicy na dziesiątki kilometrów. Jeśli chcemy wysłać sygnał w kopalni odkrywkowej, do maszyn rolniczych, czujników w lasach i na polach, potrzebujemy zasięgu, a to oznacza jeszcze inne częstotliwości. Trwają prace ws. wykorzystania w przyszłości pasma 700 megaherców dla 5G. Ale z tym są pewne problemy.

Jakie?

To jest bardzo cenny zasób. W Polsce mamy jeszcze pewien unikalny problem powstający na wschodniej granicy kraju. Ta częstotliwość ma duży zasięg, więc sygnał z Rosji czy Białorusi dociera aż do linii Wisły. Żeby go użytkować w całej Polsce, to ten zakres powinien zostać wyczyszczony. Przez lata nie byliśmy w stanie się dogadać, by to pasmo zostało wyczyszczone u naszych sąsiadów.

Zanim do aukcji przejdziemy, to jest szansa na wyczyszczenie tej siedemsetki?

Państwo intensywnie próbuje, poprzednie rządy też, mamy wsparcie Unii Europejskiej. To stary problem, pozostałość jeszcze po Układzie Warszawskim, bo wówczas wojsko korzystało z tego pasma. Nie da się obejść fizyki, więc w przyszłości trzeba mieć świadomość tego problemu przy uruchamianie usług na tym paśmie.

No i co z tą aukcją?

Wszyscy na nią czekają, operatorzy są gotowi. Nawiasem mówiąc, tak bardzo chcą 5G, że uruchomili je na dotychczasowej infrastrukturze, to się da zrobić, choć nie jest docelowe rozwiązanie, mniej efektywne i nie zaspokaja potrzeb.

Czyli nie wiemy, kiedy w Polsce będziemy mieć 5G?

To dobre pytanie. Bo co to znaczy mieć 5G?

Mieć 5G.

Moim zdaniem jeśli w miastach odpalimy 5G i będziemy mieć najnowsze usługi rozrywkowe, to będzie takie konsumpcyjne 5G. Nawet jeśli pokryjemy cały kraj tym zasięgiem, to nie spełnia mojej definicji, że będziemy mieć 5G.

A kiedy będziemy mieć?

Prawdziwe 5G będziemy mieć wtedy, gdy zacznie z niego korzystać biznes, budując przemysł 4.0 z wykorzystaniem internetu rzeczy, kiedy będziemy mieli inteligentne miasta, inteligentne wsie i inteligentne rolnictwo. Stawiamy dopiero pierwsze kroki na tej drodze, i operatorzy widzą w tym biznes przyszłości. Co tłumaczy w pewnym sensie, skąd uruchamianie usług 5G na dotychczasowej infrastrukturze.

Częstotliwości są zasobem strategicznym…

Strategicznym i rzadkim.

I rzadkim. Nie można tego dotknąć ani powąchać? Jak się taki zasób wycenia? Mamy w Polsce X ton węgla, wydobycie i sprzedaż kosztuje tyle i tyle, więc wiemy, ile to jest warte.

Odpowiedź jest prosta i trudna jednocześnie.

Dlaczego prosta?

Bo to rynek ustala jego wartość.

A dlaczego trudna?

W tym ustalaniu uwzględnia się szereg czynników. Stopień rozwoju kraju, zamożność ludzi, konkurencyjność samego rynku, poziom jego regulacji, czy daje kowbojską wolność czy ma restrykcyjne warunki. Biznes to wylicza.

Polski rynek usług mobilnych jest jednym z najbardziej konkurencyjnych cenowo w Europie. Operatorzy, wyliczając ile są w stanie zapłacić za częstotliwość, uwzględniają szacunki zysków z usług, jakie uruchomią, jaką mają swobodę działania, czy do ceny trzeba też wliczyć koszty wynikające z uwarunkowań regulacyjnych.

Oczywiście, to jest częściowa lista czynników wpływających na gotowość do zapłacenia za częstotliwość. My jako PIIT jesteśmy w ciągłym dialogu ze wszystkimi stronami, by znaleźć najzdrowszy kompromis między interesem państwa, regulacjami a wolnością kształtowania biznesu. Nie jest to łatwe zadanie. Na wartość pasma wpływa jeszcze jeden istotny czynnik.

Jaki?

Zapotrzebowanie przemysłu na nowoczesne usługi wykraczające poza połączenia głosowe i przesyłanie plików. 5G doda operatorom kolejną gigantyczną grupę biznesową. Na ile polski przemysł jest gotowy na takie innowacje? W Europie widzimy pewne opóźnienie w stosunku do USA we wdrażaniu 5G w przemyśle. W Polsce ten rynek wymaga pobudzenia, a jeśli drgnie i operatorzy zobaczą, że przychody z takich usług pojawią się wcześniej, to będzie to miało wpływ na wartość pasma. To trochę sytuacja w stylu kura i jajko?

Najpierw było jajo, bo najpierw jemy śniadanie?

Nie. Chodzi mi o to, że im później zaczniemy wdrażać 5G, tym bardziej te zasoby będą traciły na wartości. Im wcześniej, to tym bardziej to jajko będzie złote.

Czyli dosłownie czas to pieniądz?

Tak. Zachód idzie konkurencyjnie do przodu, rozwija określone standardy branżowe, a polski przemysł i biznes zostaje daleko z tyłu. Im wcześniej wejdzie 5G, tym większe szanse dajemy przedsiębiorcom na wdrożenie naszych pomysłów. A te przecież mamy, dotyczą między innymi medycyny, energetyki, zdrowia - rolnictwa, nie sposób wyliczyć wszystkich. Innowacja, która ma udokumentowane wdrożenie, od razu zyskuje wartość na rynku światowym. Podam przykład, firma buduje polski system operacyjny oparty na 5G. Pomysł polega na tym, że domowy licznik energetyczny będzie hubem inteligentnych rozwiązań, inteligentnego domu. Gdyby udało się wprowadzić na rynek światowy standard opary o rodzime rozwiązanie, to zamiatamy, bo to by przyniosło istotne korzyści dla naszego rynku.

To ile ta aukcja będzie warta? Ile pieniędzy na stole?

Gdybym to wiedział, byłbym najlepszym i wysoko opłacanym konsultantem biznesowym w kraju.

Jakieś szacunki muszą być.

Rząd oczekuje blisko 1,9 mld zł. Jak wiemy aukcja dotyczy czterech rezerwacji częstotliwości w paśmie 3,5 gigaherca. Cena wywoławcza to 450 mln zł za pasmo. Zakończenie aukcji planowane jest na sierpień tego roku. Tutaj przepowiednie mojej szklanej kuli się kończą. To będzie bardzo pasjonująca aukcja, bo stawki są ogromne.

Czyli czas to pieniądz. A ta nasza aukcja od dwóch lat nie może wystartować. O co tu chodzi?

Przez te 2 lata mieliśmy w biznesie co najmniej 50 teorii na ten temat.

I któreś były prawdziwe?

I żadna się nie sprawdziła. Ciągle się zastanawiamy, bo to jest niezrozumiałe. Może jest w tym jakaś racjonalność, której ja nie rozumiem, więc pozostaję w sferze domysłów i zgadywania. Jest pewien problem powiązania warunków aukcji na 5G z ustawą o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Te rzeczy idą w parze. Dwa lata temu uważałem, że mniejszym złem będzie niewprowadzanie systemu niż wprowadzenie systemu podatnego na zagrożenia. To może być jedna z przyczyn, że ten proces tyle trwa. Koszt takiego podejścia jest ogromny. Musimy określić zasady bezpiecznej budowy sieci opartej na technologii 5G i jak najszybciej rozpocząć wdrożenie. Ten węzeł gordyjski trzeba przeciąć.

Ale mówimy tu o tym, że brakuje nam jakiejś technologii czy softu do zabezpieczenia? Czy o tym, skąd pochodzi firma produkująca soft i anteny? Na przykład z Chin?

Wokół tej sprawy jest duża gra polityczna, w politykę nie wchodzę bo to jest zadanie dla polityków. Ale widzimy co się stało za wschodnią granicą, atak na Ukrainę i okropna wojna. Słyszymy tych, którzy źle nam życzą, atakują nasze wartości, nasz styl życia, nasze sojusze. Oni chcą i będą budować zagrożenie dla nas. W tym kontekście chcemy, żeby nasze wartości były bezpieczne. Żeby bezpieczne były nasze dane, ale i infrastruktura i to nie tylko ta krytyczna infrastruktura. Jako optymista nie lubię opisywać potencjalnych czarnych scenariuszy. Wiem jednak, że musimy zbudować bezpieczną sieć, bo na niej będzie się opierać nasza gospodarka i nasze życie.

Kto ma tu jaki interes? Temat wychodzi poza podstawy, czyli państwo chce jak najdrożej sprzedać, a operator jak najtaniej kupić?

To jest nasz wspólny zasób więc państwo ma prawo zarobić na jego sprzedaży. Ale państwo musi też realizować swoje inne funkcje. Za przykład niech posłuży system łączności dla służb – policji, straży, pogotowia ratunkowego itd., które również będą potrzebować części pasma dla swoich potrzeb.

Porty, lotniska, zakłady przemysłu chemicznego, energetycznego, można wymieniać bez końca zakłady, w których będą wdrożone sieci przemysłowe. To przekłada się na wzrost przychodów z nowego biznesu, nowych gałęzi przemysłu, co oznacza zwiększenie konkurencyjności naszej gospodarki.

Pamiętajmy, że jesteśmy w epoce reindustrializacji, powrotu produkcji do Europy. Konkurujemy o to, żeby nasza gospodarka jak najwięcej na tym procesie zyskała.

A operatorzy to grzecznie dzielą tort po równo? Czy łączą się w pary, fronty?

Obserwowałem ten rynek z różnych perspektyw. Mogę stanowczo powiedzieć, że zmowy nie ma. To wynika z wewnętrznych regulacji samych operatorów. Jest oczywiście UOKiK i inni regulatorzy rynku, którzy nadzorują cały proces. I co najważniejsze, to nie są żarty. Choćby cień podejrzenia, to ogrom problemów, wielkie kary i kryminał dla osób uczestniczących w zmowie. Nikt nie odważyłby się spróbować.

A czemu aukcja, a nie przetarg? Pamiętam, że w przypadku poprzedniej też był o to spór. Czym się w tym kontekście częstotliwości różni jedno od drugiego?

To chyba wynika z doświadczeń niedokończonego przetargu na częstotliwość sprzed paru lat, a to jest historia na ciekawą książkę, a przynajmniej na analizę przypadku w szkołach biznesu.

Andrzej Dulka ma wieloletnie doświadczenie zawodowe w zarządzaniu korporacjami branży wysokich technologii. Z branżą teleinformatyczną związany od 30 lat, pracując w AT&T, Lucent Technologies, Alcatel-Lucent i Nokia. Obecnie jest Prezesem Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, Prezesem Stowarzyszenia Inżynierów Telekomunikacji, Dyrektorem w Radzie Dyrektorów FITCE (Europejskiej Federacji ekspertów ICT, telekomunikacji i mediów), Członkiem Komitetu Informatyki Polskiej Akademii Nauk, Wiceprzewodniczący Sekcji przy Komitecie Elektroniki i Telekomunikacji Polskiej Akademii Nauk.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl