"Guardian" powołuje się na przewodnik "Good Fish Guide", autorstwa brytyjskiej organizacji Marine Conservation Society. Publikacja wyjaśnia m.in. jak duża następuje eksploatacja konkretnych gatunków ryb.
Liczebność makreli zbliża się do punktu załamania
Jak opisuje "The Guardian", w przewodniku stwierdzono, że konsumenci powinni zrezygnować ze spożywania makreli północnoatlantyckiej. Do tej pory była ona uznawana za powszechnie dostępną i przyjazną środowisku. W ostatnich latach jednak "była średnio przeławiana o 23 proc." - wskazano.
W ocenie przewodnika makreli łowionej włokami - specjalnymi sieciami - nie powinno się już sprzedawać. Jedna z managerek w MCS, Alice Moore, wyjaśnia, że populacja makreli "może wkrótce nie być w stanie się odtworzyć" z powodu połowów. Liczebność tego gatunku ryb notuje trwały spadek i dochodzi do "punktu załamania". Moore wzywa Wielką Brytanię i inne kraje do "dostosowania limitów połowów do zaleceń naukowców".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem jest też z dorszem i łososiem
"The Guardian" podkreśla, że ustalane dopuszczalne połowy od 2009 r. przekraczały poziomy wskazywane przez naukowców. W okresie 2020-2024 nadwyżka połowów wynosiła średnio 39 proc. w stosunku do zaleceń badaczy. Kraje ignorujące limity to m.in. Wielka Brytania, Islandia i Norwegia.
Według MCS, makrelę można zastąpić m.oni. śledziami z Morza Północnego i sardynkami z Kornwalii.
Przewodnik apeluje też, by znacząco ograniczyć lub w ogóle zrezygnować ze spożywania pięciu kluczowych gatunków owoców morza: dorsza, dorsza plamistego, łososia, tuńczyka i krewetek.
deWMasz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl