Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|

Rząd dalej walczy z wiatrakami. "Obóz Zjednoczonej Prawicy zablokował to kolejny raz"

485
Podziel się:

Kryzys energetyczny się zaostrza, a ceny energii dramatycznie rosną. Odblokowanie rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie powinno być więc priorytetem. Tymczasem tak nie jest. Przepisy, które miały liberalizować zasadę blokującą budowę wiatraków na lądzie, utknęły w Sejmie. Wygląda to tak, jakby rządowi nie zależało na zmianie prawa. – Dzieje się to w trakcie największego kryzysu energetycznego w Europie, co trudno wytłumaczyć – komentuje dla money.pl Jan Ruszkowski, koordynator Rady ds. Czystego Powietrza w Konfederacji Lewiatan.

Rząd dalej walczy z wiatrakami. "Obóz Zjednoczonej Prawicy zablokował to kolejny raz"
Wprowadzone w 2016 r. przepisy całkowicie zamroziły rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. Liberalizacja tych przepisów idzie rządowi jak po grudzie (PAP, Leszek Szymański)

Wprowadzone w 2016 roku przepisy niemal całkowicie zamroziły rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Po sześciu latach wydawało się jednak, że dostanie ona w końcu "wiatru w żagle", ponieważ rząd zapowiedział zliberalizowanie dotychczasowych przepisów. Tyle że rządowa ustawa utknęła w Sejmie, w dodatku dokumentowi do dziś nie nadano nawet numeru druku.

Ten temat powrócił niedawno za sprawą wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który na spotkaniu z wyborcami w Koszalinie zapowiedział, że zasada 10H na pewno będzie zmodyfikowana. – Szukamy jakiegoś kompromisu i mam nadzieję, że ten kompromis znajdziemy – powiedział.

Przy okazji wygłosił jednak zagadkowe słowa.

Za wiatrakami, jak to mówią, chodzą różni ludzie, też musicie o tym wiedzieć. Niekoniecznie są to aniołki – stwierdził lider partii rządzącej.

Jak zasada 10H zablokowała budowę wiatraków na lądzie

Ta wypowiedź prezesa może oznaczać, że w sprawie dalszego rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie w rządzie wciąż nie ma zgody.

Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, liberalizacja ustawy wiatrakowej jest zablokowana przez Solidarną Polskę.

– W momencie, gdy okazało się, że pieniądze z KPO stanęły pod znakiem zapytania rządowi przestało zależeć na forsowaniu tego tematu – mówi nasz rozmówca, który jest blisko sprawy i woli zachować anonimowość.

– Obóz Zjednoczonej Prawicy kolejny raz zablokował projekt poluzowania reguły 10H, który uprzednio przyjęła Rada Ministrów i przekazała do Sejmu jako projekt szeroko i rzetelnie przekonsultowany – dodaje Jan Ruszkowski, koordynator Rady ds. Czystego Powietrza w Konfederacji Lewiatan.

Tymczasem eksperci apelują o szybkie odblokowanie jej rozwoju i podają mocny argument: to szansa na obniżenie rachunków za energię. Na razie jednak rząd na te apele pozostaje głuchy.

Przypomnijmy: wprowadzone w 2016 r. przepisy całkowicie zamroziły rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. Tzw. ustawa wiatrakowa wprowadziła zasadę 10H. Określa ona minimalną odległość między budynkiem mieszkalnym a elektrownią wiatrową – ma być to dziesięciokrotność wysokości instalacji. Zgodnie z tą zasadą, minimalna odległość budynków mieszkalnych od wiatraków wysokich na 100 metrów nie powinna być mniejsza niż kilometr.

Z powodu tych przepisów od sześciu lat w Polsce nie powstały żadne nowe instalacje wiatrowe. Inwestycje, które weszły w tym czasie w fazę budowy, były projektami rozpoczętymi jeszcze przed wprowadzeniem tej zasady.

Samorządy miały decydować o budowie wiatraków

W końcu rząd wykonał ruch, na który czekało wielu – ogłosił liberalizację zasady 10H. Motywacją dla rządzących miał być m.in. jeden z kamieni milowych, które powinniśmy zrealizować, aby UE wypłaciła nam pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Polska zobowiązała się bowiem do dopracowania prawa dotyczącego pozyskiwania energii z czystych źródeł.

Na czym miało polegać poluzowanie przepisów? Rządowy projekt zakłada ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. Kluczowe jest to, że będzie można określić inną odległość między wiatrakami a budynkami mieszkalnymi niż ta wynikająca z zasady 10H, choć nie mniejszą niż 500 metrów od zabudowań.

Zgodnie z rządowym projektem, decydowałyby o tym lokalne samorządy. Warto tutaj podkreślić, że elektrownie wiatrowe mogłyby powstawać tylko na terenie tych gmin, które uwzględniłyby takie inwestycje w swoich planach zagospodarowania przestrzennego.

Ustawa zaproponowana przez rząd wprowadziłaby jeszcze jedną ważną zmianę. Dotyczy ona obowiązku sporządzenia planu miejscowego dla takich przedsięwzięć. Miałby on obejmować tzw. obszar prognozowanego oddziaływania elektrowni wiatrowej, a nie jak dotychczas – obszar wyznaczony zgodnie z zasadą 10H.

To założenia. Sęk w tym, że według ekspertów, z którymi rozmawiał money.pl, w rządowym projekcie reguła 10H wcale nie zniknęła. Dała jedynie samorządom możliwość ustanawiania od niej wyjątków.

I tak żaden wiatrak nie mógłby stanąć bliżej niż pół kilometra od najbliższych zabudowań, nawet jeśli mieszkańcy nie mieliby nic przeciwko. Nie upraszcza to też procedur i nie skraca ścieżki inwestycyjnej – uważa Jan Ruszkowski, koordynator Rady ds. Czystego Powietrza w Konfederacji Lewiatan.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Gdańsk bez dostawcy prądu. "Nie wpłynęła żadna oferta"

Gajowiecki: odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie to strategiczna decyzja

Problem w tym, że głośno zapowiadany projekt liberalizacji przepisów na razie nie ma szans wejść w życie, bo trafił do sejmowej zamrażarki.

Dla mnie to kompletnie niezrozumiałe, dlaczego ustawa, która ma odblokować rozwój energetyki wiatrowej na lądzie, utknęła w Sejmie. Ciężko jest znaleźć rozsądne argumenty, dlaczego gotowe rozwiązanie, przyjęte i akceptowane przez wszystkie strony nadal nie jest wprowadzone – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.

Jego zdaniem dalsze odwlekanie tego tematu w czasie to błąd, na który nie możemy sobie pozwolić.

– Odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie powinno być strategiczną decyzją. Energia z wiatru to najtańsze źródło energii, które najszybciej może obniżyć rachunki za prąd, a jednocześnie zmniejsza stopień zależności Polski od importu węgla czy gazu. Z badań wynika, że gdyby nie energia z lądowej energetyki wiatrowej, nasze rachunki za prąd byłyby wyższe. Mogłoby być jeszcze taniej, ale rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju jest wstrzymywany – uważa Gajowiecki.

Dodaje, że na odblokowanie decyzji w tej sprawie czeka dzisiaj nie tylko cała branża energetyki wiatrowej, ale i polscy przedsiębiorcy, przemysł, samorządy i społeczeństwo.

O odmrożenie ustawy wiatrakowej od dłuższego czasu apeluje także Konfederacja Lewiatan. Eksperci tej organizacji przypominają, że obecny postęp technologiczny umożliwia budowanie farm wiatrowych o większej mocy, pracujących znacznie ciszej, a przy tym bezpieczniejszych dla otoczenia i okolicznych mieszkańców niż te sprzed 5-10 lat.

Podkreślają, że energia z wiatru może nie tylko zmniejszyć rachunki za prąd, ale i pomóc w obniżeniu kosztów działalności wielu przedsiębiorców. Z kolei lokalnym społecznościom może przynieść dodatkowe dochody – chodzi o pieniądze, które będą trafiać do gminnego budżetu.

– Blokowanie inwestycji w energetykę odnawialną, obniżającą ceny energii, w trakcie największego kryzysu energetycznego w Europie trudno wytłumaczyć – komentuje Jan Ruszkowski.

Ekspert: Polska traci szanse na zagraniczne inwestycje

Ekspert Konfederacji Lewiatan uważa jednocześnie, że nie należy tracić z oczu szerszego kontekstu. – Samo poluzowanie zasady 10H nie wystarczy. Gdy to kiedyś nastąpi, będzie to jedynie zwolnienie hamulca. Aby zasypać te sześć lat, czyli przepaść w rozwoju energetyki wiatrowej, potrzebujemy zmian prawnych i pilnego rozwoju infrastruktury sieciowej, aby można było przyłączać źródła OZE. Tymczasem dane opublikowane niedawno przez fundację Client Earth wskazują, że przez ostatnie sześć lat operatorzy sieci wydali odmowy przyłączenia do sieci 6 tysięcy projektów o łącznej mocy 30GW – wskazuje Ruszkowski.

Przypomina jednocześnie, że przedsiębiorcy, którzy chcą sami wybudować sobie źródło OZE i przyłączyć je bezpośrednio do swoich zakładów, nie mogą tego zrobić.

– Do dziś w Polsce nie wydano zgody na ani jedną tzw. linię bezpośrednią. A inwestorzy zagraniczni mówią nam otwarcie, że jest to jedna z kwestii, którą biorą pod uwagę, rozważając Polskę jako miejsce pod inwestycje – twierdzi ekspert Lewiatana.

"Gdyby nie zasada 10 H, potrzebowalibyśmy dziś mniej węgla"

Bernard Swoczyna, główny ekspert w programie badawczym Energia & Klimat Fundacji Instrat, uważa, że bez odblokowania energetyki wiatrowej będziemy skazani na dalsze uzależnienie od węgla, zwłaszcza zimą, gdy elektrownie słoneczne produkują mało prądu, a zapotrzebowanie odbiorców jest wyższe. Tymczasem produkcja energii z wiatru trwa przez całą dobę.

Jego zdaniem dalszy rozwój energetyki wiatrowej na lądzie jest praktycznie całkowicie uzależniony od zniesienia lub poluzowania zasady 10H.

W ostatnich latach elektrownie wiatrowe zapewniały nam ok. 10 proc. całego zapotrzebowania na energię elektryczną, podczas gdy mogłyby ponad dwa razy więcej. Gdyby w 2016 roku nie wprowadzono zasady 10H, Polska, co roku potrzebowałaby kilka milionów ton mniej węgla dla elektrowni i dziś dostawy do elektrowni i ciepłowni byłyby znacznie bardziej pewne – komentuje Swoczyna.

Jacek Kosiński, partner kancelarii Jacek Kosiński Adwokaci i Radcowie Prawni uważa podobnie. – Od 2016 roku mamy zablokowaną możliwość realizacji nowych farm wiatrowych w Polsce. Przez ten okres udział energii OZE w polskim systemie elektroenergetycznym wzrósłby znacząco. Przełożyłoby się to teraz na niższe ceny energii i mniejsze uzależnienie od paliw kopalnych. Krótkowzroczna polityka w 2016 roku przyłożyła rękę do rozmiarów aktualnego kryzysu – ocenia.

Przygotowując ten tekst, wysłaliśmy pytania do resortu klimatu i kancelarii Sejmu. Chcieliśmy się dowiedzieć m.in. kiedy projekt, który przeszedł całą ścieżkę konsultacji, trafi pod obrady. Czekamy na odpowiedź.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(485)
sdsadas
5 miesięcy temu
ale brednie , wydawanie pieniedzy na wiatraki bedzie powodowac tylko wzrost ceny pradu . ekoszalenstwo trzeba zatrzymac
Jacek
5 miesięcy temu
Nieśmiało powiem, że elektrownie atomowe i farmy wiatrowe na Bałtyku pozwoliłyby nam mieć dalej piękne krajobrazy, nie drażniłoby tych którym ten wiatrak postawią przed domem lub oknem. Może władza którą daje lud w wyborach parlamentarnych o tym pomyśli. Powiązanie tego z tanią energią nie oznacza, że jest to najlepsze rozwiązanie dla suwerena jakim jest naród. Wiatraki to nie jest jedyne rozwiązanie. Patrząc dalej mam wrażenie, że tak ważna w przekazie medialnym ekologia, nagle idzie na drugi plan.
Max
9 miesięcy temu
Ciekawe czy p. Ruszkowski ma już wiatrak 500 m od swojego domu czy tylko chciałby te wiatraki wcisnąć innym ?
Don Kichote
9 miesięcy temu
Nie dla wiatraków!
Cvb
10 miesięcy temu
Nie za PiS dla najtańszego i czystego źródła prądu: wiatraków czy atomu. Można tylko o tym dyskutować i wykonywać pozorne działania.
...
Następna strona