Rząd ucina kontakty z Sądem Najwyższym. W tle sprawa wyborów prezydenckich
Minister Adam Bodnar miał w styczniu spotkać się z Pierwszą Prezes SN Małgorzatą Manowską. W ostatniej chwili się rozmyślił i do spotkania nie doszło - ustalił money.pl. Dziś słyszymy, że propozycji kolejnego terminu spotkania nie będzie, a kontakty mają się ograniczyć do "pisemnej korespondencji". To, zdaniem części rozmówców, może oznaczać zaostrzenie kursu obozu władzy, choćby w kwestii dyskusji o ważności wyborów prezydenckich.
Z naszych ustaleń wynika, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny był umówiony - z jego inicjatywy - z Małgorzatą Manowską na początek stycznia. Adam Bodnar miał jednak dzień wcześniej odwołać spotkanie. - Tłumaczył się ogromem obowiązków i niemożnością wskazania terminu, gdy będzie miał ich mniej - słyszymy w Sądzie Najwyższym.
O czym mieli rozmawiać
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, sprawa spotkania była na tyle zaawansowana, że ustalona była nawet jego "agenda". Rozmowa miała dotyczyć, rzecz jasna, problemu z uznaniem ważności nadchodzących wyborów prezydenckich. Orzekać w tej sprawie ma kwestionowana przez obóz rządzący i europejskie trybunały Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN (IKNiSP). W koalicji pojawiły się pomysły, jak ją zbajpasować - jest np. projekt tzw. ustawy incydentalnej marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który ceduje obowiązek orzekania o ważności wyborów na inne izby SN czy propozycja szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, by robił to Trybunał Stanu.
W ostatnim czasie z inną sugestią dotyczącą załatwienia tego problemu wyszła sama Pierwsza Prezes SN. W poniedziałkowym wywiadzie dla money.pl stwierdziła, że teoretycznie mogłaby w ramach swoich kompetencji wyznaczać do "spraw wyborczych" składy sędziów spoza IKNiSP, choć jak podkreślała, sama nie jest entuzjastką takiego rozwiązania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potentat rynku makaronów wskazuje duży problem polskiego rolnictwa. Zenon Daniłowski w Biznes Klasie
Jak widać, już choćby w tej kwestii byłoby sporo rzeczy do omówienia. Ale na tym nie koniec, bo nieoficjalnie słyszymy, że spotkanie Bodnar-Manowska miało też dotyczyć kwestii regulowania statusu sędziów oraz jeszcze jednej, konkretnej sprawy, niebudzącej już tak wielkich, politycznych emocji.
Chodziło o omówienie płatności na rzecz osób represjonowanych za "działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego", które są na podstawie tzw. ustawy lutowej (ustawy z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego) zasądzane przez sądy prawomocnymi wyrokami, a Sąd Najwyższy, jako reprezentujący Skarb Państwa, musi je wykonywać z własnego budżetu, mimo że nie jest stroną w tych postępowaniach.
W 2024 roku z tytułu zadośćuczynień i odszkodowań za doznane krzywdy wobec osób represjonowanych SN zrealizował wyroki na łączną kwotę w wysokości prawie 3,6 mln zł (dotyczyło to czterech postępowań sądowych, na podstawie których zasądzono kwoty na rzecz 7 osób).
Sąd Najwyższy, nie będąc stroną tych postępowań, nie jest informowany o tym, że się one toczą, w związku z czym nie jest możliwe podjęcie odpowiednich czynności procesowych, ani też wcześniejsze zabezpieczenie odpowiednich środków w budżecie. Otrzymane wyroki stanowiły nieprzewidziane obciążenia budżetu Sądu Najwyższego i jako zobowiązania Skarbu Państwa - Sądu Najwyższego musiały zostać niezwłocznie zrealizowane - wskazuje Piotr Falkowski z Centrum Informacyjnego Sądu Najwyższego.
Niewykluczone więc, że Adam Bodnar ze swojej strony chciał rozmawiać o reformie sądownictwa i zbliżających się wyborach prezydenckich, a Małgorzata Manowska przy tej okazji chciała zwrócić mu uwagę na problem odszkodowań.
Kto odwołał spotkanie
Spotkanie zostało jednak w ostatniej chwili odwołane i kolejnego raczej prędko nie będzie. - Minister Adam Bodnar nie spotkał się i nie ma w planach spotkania z Panią Małgorzatą Manowską. Wszelkie konieczne kwestie omawiane są w drodze pisemnej korespondencji - mówi nam rzeczniczka ministra sprawiedliwości Karolina Wasilewska.
Pytanie, czy Adam Bodnar sam doszedł do wniosku, że spotkanie z Pierwszą Prezes SN to kiepski pomysł, czy nie dostał na to zielonego światła np. od premiera. W końcu Donald Tusk konsekwentnie nie wydaje kontrasygnaty na wszelkie nominacje w SN, które dotyczą tzw. neosędziów (z nadania Krajowej Rady Sądownictwa po 2018 roku).
Co więcej, Małgorzata Manowska jest kontestowana przez obecną większość rządzącą - po pierwsze dlatego, że jest neosędzią, a po drugie, że objęła funkcję Pierwszej Prezes SN po wskazaniu prezydenta Andrzeja Dudy, z którym (co sama przyznaje) od lat się przyjaźni, a to generuje zarzuty o konflikt interesów. Sama Manowska, w poniedziałkowym wywiadzie dla money.pl przypomniała, że ma w tej chwili wszczętych sześć postępowań karnych w związku ze sprawowaną przez nią funkcją w SN.
Nasz rozmówca z KO przekonuje, że lepiej, że do spotkania nie doszło. - Trudno rozmawiać z osobami, które chcą nas oszukać. Pamiętamy doświadczenia dotyczące ustawy o KRS. Senat wprowadził do niej poprawki, które miały wyjść naprzeciw oczekiwaniom prezydenta, a zaraz po tym Andrzej Duda i jego otoczenie uznali, że to jest i tak niewystarczające, w związku z czym Bodnar się z nich wycofał. Wszyscy mają też świadomość, że jakiekolwiek rozmowy w trakcie kampanii wyborczej są wyjątkowo trudne - tłumaczy polityk KO.
Ale jest element, który może być jakimś lekko dobrym prognostykiem, że w interesie samej Pierwszej Prezes SN jest znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że temperaturę sporu wokół SN uda się obniżyć - dodaje.
Z kolei Paweł Śliz z Polski 2050 ma mieszane uczucia. - Trudno mi oceniać, czy działanie ministra Bodnara było dobrym, czy złym pomysłem, natomiast jakiekolwiek zmierzanie w kierunku zażegnania kryzysu, który może nas spotkać po wyborach prezydenckich, jest bardzo ważne. A w tym momencie jedynym realnym pomysłem jest położona przez marszałka Hołownię ustawa - przekonuje.
Bardziej jednoznaczną opinię ma Zbigniew Bogucki z PiS. - Jeśli to spotkanie było planowane i do niego nie doszło, to bardzo źle, pytanie, czy to była decyzja samego Adama Bodnara, czy decyzja polityczna z kręgów kierowniczych, np. premiera. Myślę, że minister sprawiedliwości tkwi w pewnym rozdwojeniu jaźni, bo sam wszczynał dziesiątki postępowań przed izbą, której potem sam nie uznaje, a do tego jeszcze musi realizować interes polityczny Donalda Tuska ponad interesem państwowym - mówi Bogucki.
Jego zdaniem wygląda na to, że obóz władzy zaostrza kurs w sprawie dyskusji o ważności wyborów prezydenckich. - Część koalicji popiera tzw. ustawę incydentalną Hołowni, która, choć w mojej ocenie jest niekonstytucyjna, to przynajmniej pozoruje próbę rozwiązania problemu. Ale reszta koalicji, z KO na czele, nie chce jakiegokolwiek dialogu, uznając, że 3 tys. sędziów nie jest sędziami i kropka - stwierdza Bogucki.
Nie pierwsze próby negocjacji Bodnara
To nie pierwszy raz, gdy Adam Bodnar podjął się próby nawiązania roboczych kontaktów z osobami, którym - delikatnie mówiąc - nie po drodze z obecną koalicją rządzącą. W maju zeszłego roku informowaliśmy na money.pl o tym, że Adam Bodnar nieoficjalnie negocjuje z Pałacem Prezydenta finalny kształt nowej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Wówczas chodziło m.in. o to by, zamiast odwoływać się do tego, czy dany sędzia pochodzi z nadania starej, czy obecnej KRS, odwoływać się raczej do jego stażu orzeczniczego - co miało pozwolić wykluczyć neosędziów ze startu do nowej KRS, bez jednoczesnego podważania ich statusu sędziowskiego, co miało być "strawne" dla prezydenta.
Gdy przyszło do prac nad ustawą w parlamencie, doszło do nieoczekiwanych zwrotów akcji. Najpierw Senat, w którym zasiada także Adam Bodnar, zaproponował poprawkę, która umożliwiała kandydowanie do składu KRS tzw. neosędziom (żeby zyskać przychylność prezydenta dla ustawy), a następnie Sejm rozpatrujący potem tę poprawkę odrzucił ją z inicjatywy samego Bodnara.
Minister tak wówczas tłumaczył tę zmianę zdania: - Prezydent powiedział, że niezależnie od tej poprawki, i tak ustawę zawetuje, ponieważ nie zgadza się na skrócenie funkcjonowania tego organu, który się teraz mieni Krajową Radą Sądownictwa. Myślę, że to jest okoliczność, którą trzeba brać pod uwagę - zaznaczył.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl