Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Damian Szymański
|
aktualizacja

Rząd właśnie przyznał to, czego od dawna bali się przedsiębiorcy. "To czynnik ryzyka"

Podziel się:

Redakcja money.pl przejrzała jeden z najważniejszych dokumentów rządowych nt. finansów naszego kraju. W Aktualizacji Planu Konwergencji resort finansów przyznaje wprost: odpływ Ukraińców z polskiego rynku pracy to istotny czynnik ryzyka dla gospodarki, który może spowodować wiele perturbacji. A problem jeszcze narośnie, gdyż - jak informowaliśmy jakiś czas temu - Ukraina chce ściągnąć poborowych do walki z okupantem nawet pod groźbą więzienia.

Rząd właśnie przyznał to, czego od dawna bali się przedsiębiorcy. "To czynnik ryzyka"
Rząd przyznał, że odpływ Ukraińców z polskiego rynku pracy może prowadzić do wielu perturbacji. (East News, Tomasz Jastrzebowski/REPORTER)

"Istotnym czynnikiem (ryzyka - przyp.red.) jest wpływ napływającej do Polski i odpływającej z Polski ludności Ukrainy" - czytamy w Aktualizacji Planu Konwergencji (APK), jednym z najważniejszych dokumentów rządowych nt. finansów naszego kraju, który co roku musimy przedstawiać urzędnikom z Brukseli.

Jak pisze Ministerstwo Finansów, od początku rosyjskiej inwazji do końca marca granicę polsko-ukraińską w kierunku Polski przekroczyło ok. 2,4 mln osób. Co ciekawe, zdaniem resortu pierwsza fala uchodźców stopniowo wygasa.

"W końcu lutego i w pierwszej połowie marca średnia dzienna liczba przekroczeń wynosiła około 100 tys., a w ostatnich dniach marca spadła do 20-30 tys. Według stanu na 29 marca wydano ponad pół miliona numerów PESEL, które pozwalają m.in. na podjęcie pracy czy kontynuowanie nauki. 96,5 proc. wszystkich numerów wydano kobietom i dzieciom, a około połowa z nich to dzieci poniżej 18. roku życia. Od rozpoczęcia procesu wydawania numerów PESEL dzienna ich liczba nie zmieniała się znacząco i wynosiła około 50 tys. (w tym około połowa dla osób dorosłych)" - czytamy w APK.

Jednocześnie od początku rosyjskiej inwazji widoczny jest także wzrost liczby przekroczeń granicy w kierunku Ukrainy: od 24 lutego do 31 marca odnotowano około 400 tys. przekroczeń w tę stronę. Według rządu prawdopodobnie w znacznej części są to wracający do kraju w celu walki z agresorem ukraińscy emigranci zarobkowi (głównie mężczyźni).

Dlatego też "niepewność co do ostatecznej liczby uchodźców z Ukrainy i co do długości ich pobytu w Polsce utrudnia szacowanie kosztów pomocy tym osobom". Ministerstwo Finansów przyznaje, że podczas opracowywania prognozy niemożliwe było określenie znaczenia przepływów uchodźców dla rynku pracy. W opinii resortu nieznana jest liczba uchodźców, dla których Polska nie jest państwem docelowym ani liczba tych, którzy mają zamiar wrócić do Ukrainy, jeśli konflikt zacznie wygasać (oraz kiedy może to nastąpić). Trudno oszacować także stopę aktywności zawodowej i zatrudnienia uchodźców – tych, którzy traktują Polskę jako kraj tymczasowego schronienia lub stałego pobytu.

Doświadczenia fali uchodźców w Niemczech w 2015 r. wskazują, że charakteryzują się oni raczej niską stopą zatrudnienia – po dwóch latach wynosiła ona około 20 proc., a po trzech latach około 35 proc. To jednak sytuacja trudna do porównania. W Polsce mamy do czynienia m.in. z: większą skalą napływu, inną strukturą wieku i płci, większym podobieństwem języka i kultury oraz prawdopodobnie lepszą siecią kontaktów wielu uchodźców ze względu na wcześniejszą migrację obywateli tego kraju.

Problemy z rynkiem pracy

Ministerstwo Finansów pisze wprost, że w związku z migracją przez wojnę krótkookresowo mogą wystąpić znaczące niedopasowania kwalifikacji na rynku pracy – spadek podaży pracy w branżach tradycyjnie zdominowanych przez mężczyzn (np. budownictwo), a wzrost w branżach usługowych (np. handel, gastronomia).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jaka będzie przyszłość Ukrainy? Pułkownik o słabych stronach Rosjan. "Nich im dalej nie idzie"

"W średnim i długim okresie napływ obywateli Ukrainy może oddziaływać pozytywnie, częściowo niwelując negatywny wpływ demografii na podaż pracy. Dodatkowo widoczny wzrost liczby powrotów ukraińskich emigrantów zarobkowych stwarza problemy dla niektórych branż gospodarki. W marcu zanotowano znaczące pogorszenie nastrojów m.in. w branży budowlanej oraz transporcie, gdzie zatrudnienie ukraińskich migrantów przed wojną było relatywnie wysokie" - podsumowuje rząd.

Sami przedsiębiorcy od długiego czasu alarmują, że przez odpływ Ukraińców walczących z okupantem wiele inwestycji może zostać przesuniętych bądź wzrosną ich koszty (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).

Ukraińcy wracają pod groźbą więzienia

Obawy rządu są jak najbardziej uzasadnione. Na łamach money.pl pisaliśmy w połowie kwietnia, że każdy obywatel Ukrainy, który podlega mobilizacji w czasie wojny, a przebywa poza granicami swojego kraju, będzie musiał wrócić i bronić ojczyzny. Będzie miał na to 15 dni od wejścia w życie nowych przepisów. Za zignorowanie tego obowiązku będą kary od 5 do 10 lat więzienia. To oznacza, że Polskę może wkrótce opuścić nawet kilkaset tysięcy pracowników.

Ustawa ściśle określa wyjątki od proponowanych regulacji, w szczególności:

  • nałożony zakaz wyjazdu z kraju pobytu,
  • pobyt w szpitalu,
  • klęski żywiołowe, katastrofy, wypadki,
  • delegacje zagraniczne lub inne okoliczności, które utrudniają wyjazd z kraju pobytu.

Czy w związku z tym polskie firmy mają jakieś dodatkowe obowiązki? "Pamiętać należy, że pomimo planowanego nałożenia obowiązku powrotu (i dotkliwych sankcji na wypadek jego niezrealizowania) decyzja o powrocie do kraju należy wyłącznie do obywatela Ukrainy" - wyjaśniają doradcy podatkowi firmy Crido.

Ich zdaniem, jeśli pracownik (zleceniobiorca) zdecyduje się na powrót, pracodawca może rozważyć kilka potencjalnych działań, które mogą zostać zastosowane w tej sytuacji.

W pierwszej kolejności istnieje możliwości udzielenia urlopu pracownikowi (płatnego bądź bezpłatnego) – niemniej w tym zakresie mogą się pojawić wątpliwości, zwłaszcza związane z niepewnością powrotu do Polski czy też terminu tego powrotu. Ma to istotne znaczenie, ponieważ - zgodnie z przepisami Kodeksu pracy - pracodawca co do zasady nie może wypowiedzieć umowy o pracę pracownika w trakcie korzystania przez niego z urlopu. Co więcej, należy pamiętać, iż pracownik na urlopie bezpłatnym nadal wliczany jest do ogólnej liczby pracowników, od której zależą m.in. opłaty na PFRON.

Innym możliwym rozwiązaniem, piszą eksperci Crido, jest także zakończenie współpracy z pracownikiem (zleceniobiorcą) wracającym do kraju. "W takim przypadku najbezpieczniejszym i w zasadzie najszybszym rozwiązaniem będzie zawarcie porozumienia o rozwiązaniu zawartej umowy, w którym zostaną szczegółowo uregulowane zasady zakończenia współpracy pomiędzy pracodawcą (zleceniodawcą) i pracownikiem (zleceniobiorcą). Przed podjęciem decyzji co do zastosowania odpowiednich działań, warto przeprowadzić rozmowę z pracownikiem (zleceniobiorcą) i wspólnie ustalić satysfakcjonujące dla obu stron zasady działania" - twierdzi Crido.

Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl