Rządzący reagują na słowa Nawrockiego o Zełenskim. Nieoficjalne ustalenia money.pl
- Na żadnym etapie to nie prezydent Ukrainy decydował, kto z nim leci do Waszyngtonu. To europejscy liderzy stwierdzili, że lepiej, by Zełenski miał obstawę - słyszymy w polskim MSZ. Tymczasem w koalicji słychać przypuszczenia dotyczące możliwego krótkiego urlopu premiera Donalda Tuska. Z naszych ustaleń wynika, że najbliższe posiedzenie rządu może poprowadzić wicepremier Krzysztof Gawkowski.
Ciąg dalszy zamieszania na linii Pałac Prezydencki - Kancelaria Premiera. W centrum sprawy brak naszego przedstawiciela na szykowanej wizycie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego wraz z europejskimi liderami w Waszyngtonie.
Wersja prezydenta
Otoczenie prezydenta Karola Nawrockiego twierdzi, że to format tzw. koalicji chętnych, a więc szczebel szefów rządów. W związku z tym nie ma tu miejsca dla głowy państwa. Z kolei rządzący twierdzą, że Nawrocki sam deklarował, że będzie utrzymywać dobre relacje z Donaldem Trumpem, dlatego po pierwsze premier nie chciał wychodzić przed szereg, a po drugie coraz głośniej pytają prezydenta i jego współpracowników, co się stało, że Nawrocki w tak ważnej chwili odpuszcza.
W końcu zareagował sam Nawrocki. - To pan prezydent Zełenski zapraszał tych liderów europejskich, którzy mają dzisiaj być w Waszyngtonie. A prezydent Polski jest (...) jedynym liderem państwa dzisiaj w Europie, który na bliskim horyzoncie już 3 września ma spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem - w ten sposób Karol Nawrocki określił, w jaki sposób miał uformować się skład europejskiej delegacji do Białego Domu oraz wytłumaczył swoją nieobecność w tym gronie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robot za 5000 € miesięcznie. Bez urlopu, bez przerw. Pracuje 24h - Kacper Nowicki w Biznes Klasie
Także szef biura polityki międzynarodowej prezydenta Marcin Przydacz informuje, że dyskusja co do udziału we wspólnej wizycie tzw. koalicji chętnych w USA odbywała się z udziałem szefa MSZ Radosława Sikorskiego.
Wersja rządzących
W obozie rządzącym słyszymy jednak zgoła inną wersję zdarzeń. Rozmówca zbliżony do MSZ przekonuje, że - wbrew temu, co twierdzi Nawrocki - nie było tak, że to Zełenski dobierał sobie przywódców, z którymi uda się do Stanów Zjednoczonych. - Na żadnym etapie to nie prezydent Ukrainy decydował, kto z nim leci do Waszyngtonu. To europejscy liderzy stwierdzili, że lepiej, by Zełenski miał obstawę, a on sam nie jest w pozycji, by takiego wsparcia odmówić - twierdzi nasz rozmówca.
Wciąż pozostaje pytanie, dlaczego w takim razie w tym gronie nie ma polskiego premiera. Tu słyszymy cały zestaw argumentów, nie tylko ten związany z oddaniem pola Nawrockiemu.
Po co się pchać? W tym chaosie łatwo oberwać. Nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Raczej nie ma optymizmu, że nastąpi przełom, lepiej więc spokojnie stać z boku, utrzymać wspólne, jasne stanowisko z innymi krajami europejskimi i czekać na rezultaty. Jeśli spotkanie w Waszyngtonie okaże się porażką, po co premier ma dawać temu twarz - przekonuje rozmówca z obozu rządzącego.
Pokazuje też, że jeśli chodzi o naszą część Europy czy wschodnią flankę NATO, to właściwie jedynym reprezentantem będzie prezydent Finlandii. - Wszyscy pozostali są raczej spokojni, ale on chyba został dobrany po to, by ewentualnie tupnąć nogą i trochę potrząsnąć Trumpem, uzmysłowić mu, z jakim zagrożeniem ze strony Rosji się mierzymy. Na tyle poważnym, że jego kraj sam w 2023 roku zdecydował się wejść do Sojuszu Północnoatlantyckiego - argumentuje rozmówca z koalicji. Wskazuje też, że trzeba rozsądnie angażować się działalność koalicji chętnych, "by potem nie tłumaczyć się kolejny raz, dlaczego nie wysyłamy wojsk na Ukrainę i nie uczestniczymy w misji stabilizującej".
Zamieszanie w koalicji
Choć oficjalnie obóz rządzący stara się trzymać spójną linię w sprawie nieobecności szefa rządu w Waszyngtonie, to jednak w mniej oficjalnych rozmowach da się usłyszeć głosy krytyki.
- To skandal, co zrobili Tusk i Nawrocki. Nie wiem czyja to wina. Ale efekt jest taki, że dziś najważniejsze kraje świata, poza Chinami, spotykają się w jednym pokoju i nie ma tam Polski. Już mniejsza o to, czy byłby to Nawrocki, czy Tusk. To nas ośmiesza w stosunku do Niemców, Włochów, Francuzów. To my graniczymy z Rosją, mamy największy hub dostarczający zachodni sprzęt na Ukrainę, a nas dzisiaj tam nie ma - ocenia jeden z rozmówców koalicyjnych. Podkreśla, że nie przekonuje go argument Pałacu, według którego przecież nie dalej jak 3 września Nawrocki spotka się z Trumpem w cztery oczy. - Kawa nie wyklucza herbaty. Nawrocki powinien być u Trumpa i dziś, i 3 września. Dziś jako liczący się partner w Europie, a 3 września jako funfel Trumpa - przekonuje.
Tymczasem w koalicji rządzącej mnożą się pytania o samego Donalda Tuska. - Czy powodem nieobecności Tuska nie jest po prostu urlop? - zastanawia się rozmówca z Polski 2050. - Byłby to chichot losu, gdyby premierowi dostało się teraz za jego własny urlop po tym, jak próbował złapać Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz na niedopełnieniu obowiązków w sprawie KPO przez jej urlop - dodaje. W Lewicy pojawiają się głosy, czy to czasem jednak nie jest urlop spowodowany planowanym zabiegiem zdrowotnym szefa rządu. Zastanawiają się nad tym także w PSL. - Są takie głosy o premierze, ale pewności nabierzemy we wtorek, gdy okaże się, kto prowadzi posiedzenie Rady Ministrów - wskazuje jeden z ludowców.
Z naszych informacji wynika, że z zagranicznego urlopu zawrócony został wicepremier i szef resortu cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, a w Lewicy słychać głosy, że być może ma to związek z domniemaną nieobecnością premiera.
- Tak się składa, że i premier, i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz urlopują. Wicepremier Sikorski też jest z jakichś względów nieosiągalny, więc jedynym, który może poprowadzić wtorkowe posiedzenie, jest Gawkowski - tłumaczy kolejny rozmówca z kręgów rządowych.
Po publikacji tekstu inną wersję przedstawiła nam osoba z otoczenia Władysława Kosiniaka-Kamysza. Według niej to wicepremier, prezes PSL ma poprowadzić obrady rządu we wtorek. Wspólnym mianownikiem dla obu głosów jest potwierdzenie nieobecności Donalda Tuska. Nasze źródła z Lewicy na te ustalenia reagują zdziwieniem, podtrzymując, że szefem obrad Rady Ministrów ma być Gawkowski.
Rozmówcy z otoczenia Tuska nabrali wody w usta, a w wersję o urlopie nie wierzy nasz rozmówca z Koalicji Obywatelskiej. - Premier na urlopie? Nie wierzę, on nigdy nie urlopuje - przekonuje.
O sprawę zapytaliśmy oficjalnie Kancelarię Premiera, rzecznika rządu oraz ministra Gawkowskiego. Wciąż czekamy na odpowiedzi.
Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl