Skandal w Norwegii. Chodzi o pensje Polaków. Prawnik alarmuje
Może się okazać, iż prawa Polaków zatrudnionych przy przebudowie stacji LNG koncernu Equinor były naruszane na skalę od dawna w Norwegii niespotykaną - mówią w rozmowie z PAP przedstawiciel związków zawodowych i specjalista ds. norweskiego prawa pracy. Na bulwersujące doniesienia zareagował norweski minister energii.
Ole Andre Oftebro z kancelarii Foeyen w Oslo po analizie kontraktów polskich pracowników podkreślił, że wśród nieprawidłowości szczególną uwagę zwróciły dwa zjawiska: masowe i nieuzasadnione prawnie stosowanie krótkoterminowych umów, często pięciotygodniowych, oraz zatrudnianie na część etatu osób, które w rzeczywistości pracowały w znacznie większym wymiarze.
Stałe zatrudnienie stanowi w Norwegii zasadę, a zawieranie umów tymczasowych wymaga jasno określonego powodu. Pracownicy na wyspie Melkoeya (realizowany był tam projekt stacji skraplania gazu Equinora - PAP) zatrudniani byli na niewielkie etaty, choć wielu z nich pracowało znacznie więcej, niż przewidywała ich umowa. Następnie odmawiano im możliwości dalszego świadczenia pracy, twierdząc, że wypracowali już umówione godziny. Taka praktyka w norweskim systemie prawnym jest niedopuszczalna - podkreślił prawnik.
Polacy mają fabrykę dronów w Ukrainie. Ile kosztuje jeden FlyEye?
Orebro ocenił, że przypadki ujawnione przez norweski "VG" naruszały podstawowe prawa pracownicze: prawo do stałego zatrudnienia, do wynagrodzenia między zleceniami oraz obowiązek zatrudnienia pracownika w rzeczywistym wymiarze.
W jego opinii skala naruszeń na budowie Equinora w tym przypadku mogła być wyjątkowa. Ekspert nie wykluczył, że poszkodowani pracownicy będą mogli wystąpić z roszczeniami o zatrudnienie na stałe, wypłatę zaległych wynagrodzeń i odszkodowanie.
Agencje opisane w artykule norweskiego dziennika miały zatrudniać w 2024 r. łącznie ponad 2500 pracowników, głównie to osoby z Polski i z krajów Europy Wschodniej
Terje Nilsen ze Styrke, głównego związku zawodowego w norweskiej branży energetycznej, w rozmowie z PAP przyznał, że reprezentowana przez niego organizacja dotychczas nie miała pełnej wiedzy o warunkach zatrudnienia pracowników tymczasowych na Melkoeyi. Podkreślił, że wszyscy pracownicy powinni być zatrudniani i wynagradzani zgodnie z obowiązującymi w Norwegii przepisami.
- Już wcześniej planowaliśmy przyjrzeć się warunkom ich pracy, ale temat ten nie wydawał się pilny. Ostatnie doniesienia prasowe mogą sprawić, że zmienimy swoje priorytety. Sprawa wygląda na bardzo poważną - powiedział PAP Nilsen.
Norwerski rząd reaguje na ustalenia dziennika
W niedzielę po południu minister energii Norwegii Terje Aasland zapowiedział zwrócenie się do ministra pracy o skuteczniejszy nadzór nad agencjami pośrednictwa zatrudnienia, z których korzysta Equinor. Podkreślił, że państwowa firma ponosi odpowiedzialność za to, co dzieje się na jej budowach, nawet jeśli nie zatrudnia pracowników bezpośrednio.
W opublikowanym w niedzielę artykule dziennik "VG" ustalił, że Polacy pracujący przy projektach potentata paliwowego Equinor mogli być zatrudnieni niezgodnie z prawem. Pośrednicy mieli zawierać z nimi krótkoterminowe kontrakty, które wielokrotnie odnawiano, a w przerwach między zleceniami wielu zatrudnionych nie otrzymywało wynagrodzenia.