Katarzyna Okoń-Szczepaniak, właścicielka z Pensjonatu Uroczysko w Janowie Podlaskim, musiała z godziny na godzinę zamknąć swój obiekt. Miała pecha, jej pensjonat położony 5 km od granicy znalazł się na terenie zamkniętej strefy. Tymczasem inny hotelowy obiekt, położony w odległości 2 km od granicy, wciąż działa.
Wydaje się to nielogiczne, ale Janów Podlaski został podzielony na trzy strefy, z czego dwie zostały zamknięte a jedna nie, mimo że dzieli je dystans zaledwie kilku kilometrów. - Z dnia na dzień dowiedzieliśmy się, że nasz obiekt ma być zamknięty, a goście muszą go opuścić do północy. Dla mnie nie jest jasne, dlaczego jedni mogą pracować, a inni nie - mówi właścicielka pensjonatu.
Konieczność zamknięcia biznesu postawiła ją w bardzo trudnej sytuacji. - Działaliśmy tylko przez wakacje, bo wcześniej z powodu obostrzeń też nie mogliśmy. Teraz znowu nie możemy pracować. Masowo zwracamy zadatki na poczet zaplanowanych eventów, imprez, szkoleń itd. A przecież musimy utrzymać pracowników - dodaje.
Jej zdaniem najgorsze jest to, że lokalni przedsiębiorcy dowiedzieli się o decyzji wprowadzenia stanu wyjątkowego w ostatniej chwili. - Jeżeli dojdzie do przedłużenia stanu wyjątkowego będzie to kopanie leżącego. Działamy w branży, w której rezerwacje robi się z wyprzedzeniem. Zostaliśmy zamknięci we wrześniu na 30 dni, więc dużą cześć rezerwacji przełożyliśmy na później. Nikt nas nie pyta, jak sobie radzimy, czy mamy jak teraz funkcjonować i utrzymać rodziny - mówi.
Wolelibyśmy normalnie żyć i pracować
Sytuacja dotyka także okoliczne tereny, które nie są objęte stanem wyjątkowym. Hotele i pensjonaty położone w sąsiedztwie zamkniętej strefy również tracą turystów.
- Nie znajdujemy się w obrębie zamkniętego terenu i w związku z tym odszkodowania nam się nie należą. Tymczasem ta sytuacja uderza w nas rykoszetem. Od chwili ogłoszenia stanu wyjątkowego musieliśmy odwołać cztery duże konferencje. A nasze przychody we wrześniu są niższe o blisko 40-50 proc. - mówi Grzegorz Orzełowski, dyrektor hotelu Zamek Janów Podlaski.
Jak tłumaczy Orzełowski, firmy odwołują rezerwacje z powodu zamieszania informacyjnego związanego z ogłoszeniem stanu wyjątkowego. - Będziemy dochodzić swoich praw przed odpowiednimi urzędami, bo w tej sytuacji też jesteśmy poszkodowani - zapowiada.
Przedsiębiorcy działający w strefie objętej stanem wyjątkowym też skarżą się na informacyjny chaos. Wciąż nie wiedzą, na jakie odszkodowania będą mogli liczyć. - Dzwoniłam do urzędu wojewódzkiego, ale tam nikt nic nie wie. Trudno się temu dziwić, bo wciąż nie została podjęta decyzja w tej sprawie - dodaje Katarzyna Okoń-Szczepaniak.
Zdaniem Bronisława Talkowskiego, prowadzącego gospodarstwo agroturystyczne w Kruszynianach, informacja o ewentualnych odszkodowaniach jest dziś dla tutejszego biznesu kluczowa.
- Na pewno zamiast nich wolelibyśmy normalnie żyć i pracować. Prowadzę gospodarstwo agroturystyczne, które jest zwolnione z prowadzenia ewidencji, bo nikt tego od nas nie wymaga. Wciąż nie wiemy jednak, na jakiej zasadzie będą wypłacane odszkodowania. Czy mamy brać pod uwagę liczbę łóżek czy pokoi? - zastanawia się przedsiębiorca.
Dodaje, że we wrześniu i październiku zawsze miał obłożenie, a teraz musi zwracać zadatki. Jego zdaniem ta sytuacja uderza także w inne sektory. - Korzystamy także z innych usług, gdy turyści odejdą, ta wartość dodana też zniknie - dodaje.
Cały region już stracił
Lokalni przedsiębiorcy obawiają się, że na obecnej sytuacji ucierpi cała turystyka w tej okolicy. - Martwi nas, że w świadomości ludzi utrwali się, że tu nie jest spokojnie, więc nie ma sensu przyjeżdżać. Po co jechać z rodziną w miejsce, gdzie nie wiadomo, co może się wydarzyć? Granica państwa powinna być chroniona, ale nie powinno się to dziać naszym kosztem - twierdzi Bronisław Talkowski.
Zgadza się z nim także Agnieszka Leszczak, właścicielka Przystanku Podlasie. - Cały region Polski Wschodniej już na tym stracił. Zasianie w mediach poczucia niepewności i strachu spowodowało wycofanie się turystów z Podlasia. Obecnie czują oni dyskomfort, aby do nas przyjechać - mówi.
Dodaje, że tą sytuacją jest dotknięta także gastronomia, która jest nieodłącznym elementem turystyki. Poszkodowani są też mikroprzedsiębiorcy, w tym np. przewodnicy turystyczni.
Rekompensaty za stan wyjątkowy. Prawnik tłumaczy
- Przedsiębiorcom przysługuje wyrównywanie strat wynikających z ustawy z dnia 22 listopada 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Zgodnie z przepisem art. 2 tej ustawy każdemu, kto poniósł stratę majątkową w tym czasie, służy roszczenie o odszkodowanie - mówi Piotr Pałka, radca prawny i wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Derc Pałka.
Jego zdaniem z tego przepisu wynika też prawo do odszkodowania dla firm z sąsiednich terenów, którzy stracili na wprowadzeniu stanu wyjątkowego. - Przedsiębiorcy już teraz mają podstawę prawną do dochodzenia odszkodowań. Powinno ono odpowiadać całości straty majątkowej, a nie tylko jej części - podsumowuje.