Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. WZI
|

Tyle zarabiają urzędnicy. Pensje nie powalają

40
Podziel się:

Urzędnicy są niezadowoleni ze swoich pensji i domagają się podwyżek. Sprawdziliśmy, jak faktycznie wyglądają zarobki w sektorze publicznym.

Tyle zarabiają urzędnicy. Pensje nie powalają
Budżetówka przygotowuje się do strajków jesienią. Wiemy, ile zarabiają urzędnicy (money.pl, Rafał Parczewski)

W money.pl wielokrotnie opisywaliśmy ciężkie warunki pracy urzędników różnych instytucji. Skargi wszędzie są podobne. Niskie pensje, presja, dokładanie nowych obowiązków zamiast zatrudnienie kolejnej osoby, oszczędzanie praktycznie na wszystkim.

To, ile faktycznie urzędnik zarabia zależy od urzędu, dla jakiego pracuje, i stanowiska, jakie zajmuje. Osoby na kierowniczych stanowiskach mogą liczyć na niezłe pensje - np. dyrektor departamentu zarabia przeciętnie 11 600 złotych brutto miesięcznie. Z kolei dyrektor biura może liczyć na 8530 złotych - wynika z danych zebranych przez Sedlak & Sedlak.

Jednak w przypadku niższych stanowisk pensje wyglądają o wiele gorzej i niekiedy są bardzo blisko najniższej krajowej.

Zobacz także: „Inflacja zaskoczyła analityków”. Czy NBP radzi sobie z wysoką inflacją?

Urzędnicze pensje

Zatrudniony w administracji publicznej archiwista zarabia przeciętnie 3050 złotych. Zaledwie 300 złotych więcej dostaje referent.

Pracownik kancelaryjny w sektorze publicznym zarabia przeciętnie 3250 złotych. Dla przypomnienia, od przyszłego roku płaca minimalna będzie wynosić przynajmniej 3 tys. złotych.

Przeciętna pensja wyższego urzędnika samorządowego to 3800 złotych. Urzędnicy zatrudnieni na stanowiskach specjalistycznych zarabiają od 3800 do 4800 złotych.

Pracownicy zatrudnieni na stanowisku inspektora w administracji państwowej zarabiają przeciętnie 4200 złotych.

Wszystkie powyższe kwoty to pensje brutto. Na konta urzędników zatem co miesiąc trafia mniej pieniędzy.

Strajk wisi na włosku

Protesty w sprawie zwiększenia płac w budżetówce zapowiada ponad pół miliona urzędników.

Przedstawiciele największych central związkowych zapowiadają, że jeśli premier Mateusz Morawiecki nie wycofa się z zamrożenia płac w sektorze, zorganizują strajk.

Rząd planuje na początku września przedstawić projekt ustawy budżetowej. Niezadowoleni urzędnicy chcą, by uwzględniono w nim podwyżki dla administracji. Jeśli przyjąć 12-proc. podwyżkę, a to minimalne żądania urzędników, mówimy tu o dodatkowych 14 mld zł z budżetu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Sedlak&Sedlak
KOMENTARZE
(40)
abc
3 lata temu
Mało zarabiają ?.Ale trzymaja sie tych stołków rękami i nogami a nawet dziedziczą je po rodzicach,gdy ci odchodzą na emerytury.Zawsze można poszukać lepiej płatnej pracy,przekwalifikować się,czemu nie?.Przecież takie rady dają "lepiej"wykształceni np.handlowcom a dlaczego sami nie zmienią pracy???.Otóz,gdzie im bedzie lepiej jak nie w budżetówce?.Tam praca jest tylko z nazwy ale kasy by sie chciało pełen worek.I wiem co piszę,gdyż znam osoby z budżetówek i nie kryją,jak wygląda ich "praca".
Budżetowiec
3 lata temu
Hola, hola nie róbcie z nas dziadów, bo 2500-3000 zł to podstawa, a dochodzi wysługa, premia ustawowa, nagrody w święta państwowe oraz z zakładowego funduszu nagród, "wczasy pod gruszą" i ustawowa trzynastka oraz pełen socjal. Po za tym pracujemy dla naszego kraju i jego obywateli, a nie dla obcego kapitału, którego zyski są wywożone do obcych krajów.
ZK590
3 lata temu
KTO zapłaci za żądania urzędników
Wawa
3 lata temu
To prawda, zarabiam na państwowym ok 3500 zł z premią i 40 letnią wysługą i gdyby nie pełna emka z MON-u i własne M bez kredytów, to bym cienko prządł ale młode koleżanki i koledzy nawet tego nie mają, bo na dzień dobry proponują im ok. 2800 zl. Z takim dochodem ciężko byłoby im dostać kredyt na mieszkanie w Warszawie dla tego mamy vakaty i nie zabieram komuś tak intratnej roboty.
sfrustrowany
3 lata temu
Bibliotekarz - pensja 2800, studia wyższe + 2 podyplomówki, 2800 +wysługa lat. Brak premii, brak dodatków, ciężka, również fizyczna praca (przenoszenie setek kg książek dziennie) od godz. 11.00 do 19.00, ciągła presja (bo jesteśmy niepotrzebni). Wykonywanie szeregu innych czynności łącznie z handlem ciuchami, sadzonkami, czytaniem dla dzieci(?)i teatrzyki w internecie, rozdawaniem maseczek, wożeniem książek na rowerze czytelnikom, praca w punktach szczepień. Czy to jest placówka kultury, to gorsze niż praca w Biedronce i do tego za o wiele mniejsze pieniądze. Bardzo chciałbym być urzędnikiem - zarabiałbym więcej i miałbym czas dla siebie i rodziny, nie musiałbym się wygłupiać żeby pokazać, że jestem potrzebny
...
Następna strona