Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Ujawniłem prawdę o inflacji w Polsce. Teraz wzywa mnie prokuratura [OPINIA]

560
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Bardziej wylewnego docenienia swojej pracy nie mogłem sobie wymarzyć. Kilka dni temu dostałem od warszawskiej prokuratury zaproszenie na rozmowę nt. ujawnienia przeze mnie w 2023 r. analizy NBP, wskazującej, kiedy tak naprawdę zaczął się problem z inflacją w Polsce. Śledczych najbardziej interesuje źródło przecieku.

Ujawniłem prawdę o inflacji w Polsce. Teraz wzywa mnie prokuratura [OPINIA]
Prokuratura szuka źródeł przecieku ws. analizy ekonomicznej NBP (Getty Images, Gallo Images)

Analiza, której wyciekiem interesuje się prokuratura, nosi nazwę: "Pomiar sztywności cen na podstawie danych jednostkowych GUS". Chodziło w niej o to, aby zobaczyć, od kiedy ceny w naszym kraju zaczęły być częściej zmienianie, czy rosły, czy spadały oraz jak duża była skala tych ruchów. Innymi słowy: kiedy tak naprawdę Polska zaczęła mieć problemy z inflacją i czy nie przespaliśmy tego momentu.

"Wnioski mogą być niewygodne zarówno dla PiS-u, który zrzuca problem podwyżek cen na Putina czy pandemię, jak i samego prof. Adama Glapińskiego" - pisałem 20 lipca 2023 r. w artykule "Prawda ws. inflacji wychodzi na jaw. Popełniono błąd?". Ujawniłem w nim, że RPP analizę tę zamówiła oraz pokazałem jej wyniki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Miliarder zdradza "wielką ściemę" w handlu częściami samochodowymi Maciej Oleksowicz Inter Cars #19

Niewygodna analiza NBP. Prokuratura szuka przecieku

Rzeczywiście tak było. Okazało się bowiem, że w Polsce ceny niektórych produktów zaczęły się zmieniać częściej już w 2018 r. Przez kolejne miesiące zmiany cenników obejmowały coraz większe grupy dóbr i usług. Przez zmiany należy rozumieć w znacznej części podwyżki, a nie - obniżki cen. Ich skala także się zwiększała. To oznacza, że w 2019 r. procesy cenotwórcze w Polsce rozpędzały się z każdym miesiącem.

Było to widać także w ogólnych danych dotyczących wzrostu cen. W 2019 r. inflacja wzrosła z 0,7 proc. w styczniu do 3,4 proc. w grudniu, więcej niż w Czechach czy na Węgrzech. Lokalny szczyt sięgnęliśmy w lutym 2020 r. na poziomie 4,7 proc. Później podczas pandemii utrzymywała się w przedziale 2-3 proc., który akceptuje NBP, by w lutym 2021 r. znów ruszyć ostro w górę.

Jednak Rada Polityki Pieniężnej wtedy nie reagowała. Podwyżkę stóp o 25 pb. w lipcu 2019 r. zaproponował ówczesny członek RPP Eugeniusz Gatnar, ale jego wniosek przepadł.

Teraz prokuratura szuka źródła przecieku. Chce się dowiedzieć, kto mi ten dokument pokazał. W wezwaniu czytam, że ujawniłem informację "obejmującą przynajmniej część materiału wewnętrznego Narodowego Banku Polskiego" wbrew przepisom Ustawy o NBP. Chodzi o złamanie art. 55, który brzmi:

Pracownicy NBP oraz członkowie Rady i organów opiniodawczo-doradczych przy Zarządzie NBP są obowiązani do nieujawniania osobom nieupoważnionym informacji, z którymi zapoznali się w trakcie wykonywania swoich obowiązków, w tym informacji objętych tajemnicą bankową na podstawie ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Prawo bankowe, informacji objętych ochroną na podstawie przepisów dotyczących ochrony informacji niejawnych, jak również innych informacji chronionych ustawowo. Obowiązek ten trwa również po rozwiązaniu stosunku pracy, a także po ustaniu członkostwa w Radzie lub wspomnianych wyżej organach.

Postawienie sprawy na głowie

Po pierwsze, prokuratura będzie szukać igły w stogu siana, bo dostęp do tej analizy miały dziesiątki osób w banku. Po drugie, na pierwszej stronie analizy nie jest nigdzie napisane, że jest to dokument tajny, ani że jest to dokument wewnętrzny banku, jak to się określa przy innych tego typu pismach. Wreszcie po trzecie, dla każdego dziennikarza ochrona źródła informacji jest najważniejszą powinnością.

Nie ma w tym żadnej przesady. W Wirtualnej Polsce, w której codziennie odkrywamy dla Państwa dość nieprzyjemne dla tej czy innej władzy fakty oraz zdarzenia, ochrona źródła to nasze abecadło. Każdy informator, jeśli tylko ma takie życzenie, jest w pełni anonimowy i chroniony prawem.

Cała ta sytuacja jest jednak dość absurdalna i ukazuje inny fundamentalny problem, z którym mamy obecnie do czynienia w polskim banku centralnym.

Bo zastanówmy się przez chwilę, co tak naprawdę ujawniłem. Otóż chodzi o ekspertyzę makroekonomiczną sporządzoną przez aparat analityczny Narodowego Banku Polskiego. Podobne dokumenty kiedyś były tworzone cyklicznie, ale po dojściu prof. Glapińskiego do władzy i zmianach w strukturze banku zaprzestano ich systematycznego opracowywania. Taką analizę sporządzono - jak udało nam się dowiedzieć - dopiero na zamówienie RPP. Pierwszy raz od kilku lat.

Nie pokazałem więc ani tajnych map do skarbca NBP wypełnionego złotem, ani dokumentów nt. prania brudnych pieniędzy w pływających kasynach na Morzu Śródziemnym. Nikt tak naprawdę nie wie, jakim cudem ważna ekspertyza makroekonomiczna, która powinna być od samego początku do publicznej wiadomości, wciąż jest chowana w murach NBP.

Nie mówię już o tak prozaicznych rzeczach, jak potrzeba dzielenia się wiedzą przez bank z naukowcami i ekonomistami z innych ośrodków.

Chodzi przecież o jeden z głównych tematów gospodarczych ostatnich lat, czyli drastyczny spadek wartości złotego w czasie: inflację. Dlaczego więc bank centralny chce zachować wyniki tak ważnych badań tylko dla siebie? Jaki ma w tym cel? Po co reglamentuje swoje analizy? Ja tego nie wiem. Wiele osób z banku także.

Przebudzenie

Ta sytuacja ma także siłą rzeczy również wymiar polityczny. Szukanie bowiem przez prokuraturę przecieku ws. mojej publikacji zbiega się z zarzutami stawianymi prof. Glapińskiemu przez obecną koalicję, która chce postawić go przed Trybunałem Stanu.

Money.pl opisywało stos paragrafów przygotowanych już przez prawników współpracujących z Donaldem Tuskiem. W dokumencie władzy czytamy, że problemem w banku jest m.in. zaniechanie ochrony informacji tajnych.

Niektórzy członkowie RPP rutynowo łamią tajemnicę państwową, ujawniając publicznie przebieg posiedzenia (kto i jakie wnioski składał, co pozostaje tajemnicą; oraz kto i jak głosował przed ujawnieniem tej informacji zgodnie z ustawą). Prezes NBP otrzymuje regularnie monitoring mediów oraz inne materiały (na własne życzenie!), na podstawie których mieli obowiązek podjąć działania. Gdyby członkowie Zarządu NBP zostali zapytani o to, poinformowaliby, że o niczym nie wiedzą - uważają eksperci w opracowaniu koalicji.

Ich zdaniem "sprawa jest jednoznaczna" - jako organ władzy wszyscy obecni na posiedzeniu RPP są zobowiązani w takim momencie poinformować organy ścigania. Tymczasem, jak czytam, "zawiadomienie do prokuratury zostało złożone przez inną osobę". Podpada to w opinii prawników pod art. 231 Kodeksu karnego o zaniechaniu działań oraz art. 265 o ujawnieniu lub wykorzystaniu wbrew przepisom ustawy o ochronie informacji niejawnych o klauzuli "tajne".

W tej sprawie jednak od dłuższego czasu jest cisza. Być może analiza ekonomiczna pokazująca prawdę o cenach w Polsce ma większą siłę rażenia, niż się komukolwiek mogło do tej pory wydawać.

Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(560)
mruk
2 miesiące temu
Ludzie, dajcie spokój, jaka to tajemnica? Osoby samodzielnie myślące już dawno się zorientowały że inflacja jest wywoływana celowo - jako ukryty podatek. Pozostałe osoby nigdy tego nie zrozumieją, choćby nie wiem jaki dokument ujawniono.
Lussi
2 miesiące temu
Przeciek to przeciek a nie żadne źródło, bądźmy szczerzy. Źródło powinno być jedno.
Estebello The...
2 miesiące temu
Wtedy robisz wojny światowej
Estebello The...
2 miesiące temu
Nie Psy grzecznie przynoszą pizza mistrzów Polski
Estebello The...
2 miesiące temu
Jak wsadzą do sądowej To się nauczysz hacking software engineer
...
Następna strona