Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Echa Brexit: raj bukmacherów i twórcy mBanku może mieć poważne kłopoty

3
Podziel się:

Raj podatkowy, jakim jest Gibraltar ma nie lada kłopot. Brexit może być dla niego "śmiertelnym zagrożeniem". A to z kolei może być kłopot dla Sławomira Lachowskiego, twórcy mBanku, który wspólnie z Chińczykami planuje właśnie na Gibraltarze stworzyć regionalny bank internetowy, powtarzając sukces swojego pierwszego dziecka. To również może być problem dla firm bukmacherskich, również tych działających w Polsce.

Echa Brexit: raj bukmacherów i twórcy mBanku może mieć poważne kłopoty
(Nick Hannes/REPORTER)

Gibraltar ma nie lada kłopot. Szef tamtejszego rządu twierdzi, że Brexit może być dla niego "śmiertelnym zagrożeniem". Dodatkowo zakusy Hiszpanii mogą podważyć rolę Gibraltaru jako raju podatkowego. A to oznacza ból głowy przedsiębiorców - w tym działających w Polsce firm bukmacherskich, a może też i Sławomira Lachowskiego, twórcy mBanku, który wspólnie z Chińczykami planuje na Gibraltarze stworzyć coś na kształt banku internetowego.

Od kilku miesięcy po rynku krąży plotka, że twórca mBanku Sławomir Lachowski przygotowuje coś ekstra. Człowiek, który zbudował pierwszy internetowy bank dla klasy średniej w zaledwie 100 dni i szybko wprowadził go do pierwszej trójki największych banków w Polsce, wraca do finansów. Odkąd w październiku ubiegłego roku odszedł ze stanowiska prezesa FM Banku, słuch o nim zaginął. Aż do teraz.

Lachowski jest prezesem spółki G Rock zarejestrowanej na Gibraltarze (pierwszy napisał o tym "Puls Biznesu"). Oficjalnie to internetowy projekt typu wealth management. Co to oznacza? Ma to być regionalny bank internetowy, który umożliwi otwieranie rachunków na odległość, ale to również kantor internetowy i różnego rodzaju inwestycje. Wiadomo, że spółka G Rock podpisała już z rządem Gibraltaru list intencyjny dotyczący tej inwestycji.

Rzecz w tym, że biznesplan może im pokrzyżować Brexit. Zresztą nie tylko im, ale też chlebodawcy Zbigniewa Bońka, szefa PZPN. Firma bukmacherska Expekt, która płaci mu za to, że został jej twarzą, również zarejestrowana jest na Gibraltarze. A ten maleńki teren o powierzchni 6,5 km2 zależny od Wielkiej Brytanii może mieć poważne kłopoty, jeśli zostanie zmuszony do wyjścia z Unii Europejskiej razem z Koroną.

Terytorium specjalnej troski

Gibraltar jest terytorium zależnym Wielkiej Brytanii usytuowanym na południowym krańcu Hiszpanii. Tak jest od ponad 300 lat, od kiedy sprzymierzone wojska angielskie i holenderskie zajęły ten teren, a na mocy pokoju z 1713 r. został on przekazany Wielkiej Brytanii. Gibraltarczycy najwidoczniej zadowoleni są z panowania Królowej, bo już dwukrotnie głosowali w referendach za pozostaniem przy Koronie. Raz w 1967 roku, potem jeszcze w 2002 roku. Do teraz.

Przy okazji referendum ws. Brexitu 96 proc. mieszkańców Gibraltaru zagłosowało za pozostaniem w Unii. To pierwszy raz, kiedy jego drogi z Wielką Brytanią się rozeszły. W sierpniu szef autonomicznego rządu Fabian Picardo powiedział BBC, że Brexit będzie dla Gibraltaru "śmiertelnym zagrożeniem". Dlaczego? Bo Gibraltar jest rajem podatkowym i dzięki temu, że jest częścią Unii, na podstawie europejskiego paszportu przyciąga firmy, które chcą działać w Europie, ale płacić nieeuropejskie podatki. Albo nie płacić ich wcale.

Na Gibraltarze nie istnieje podatek od zysków kapitałowych, spadków czy darowizn. Nie ma podatku VAT, a podatek dochodowy jest na poziomie 10 proc. i to tylko od zysków osiąganych na terenie tego terytorium. Zyski osiągane poza Gibraltarem nie są opodatkowane wcale.

To dlatego miejsce na swoją siedzibę upodobało sobie wiele firm, w tym branża bukmacherska, która jest jednym z filarów tamtejszej gospodarki obok usług finansowych i turystyki. Wiele z firm bukmacherskich, obecnych w Polsce, też korzysta z tego parasola. Płaci jedynie dodatkowo specjalny podatek dla branży hazardowej - 1-proc. podatek od obrotu, ale ograniczony do kwoty 425 tys. funtów.

W taki sposób działają u nas m.in. Expekt związany reklamowo ze Zbigniewem Bońkiem, Betclic, którego twarzą jest z kolei Mateusz Borek, Betfair, Bet365, Bwin, Gamebookers, William Hill, BetVictor. Wszystkie bez polskiej licencji (mimo że wymaga tego prawo), za to z licencją wydaną na Gibraltarze.

Działają, tłumacząc, że swoje serwisy w języku polskim prowadzą dla polskojęzycznych klientów zamieszkałych poza terytorium Polski.

- Gibraltar stworzył całe otoczenie regulacyjne dla branży gier hazardowych online, dlatego jest często wybierany przez te firmy. To bardzo niszowa i trudna branża, która bardzo szybko się zmienia, dlatego zwykłe regulacje w innych krajach są najczęściej przestarzałe i nieadekwatne. Na Gibraltarze jest po prostu mądra legislacja w tym zakresie, podczas gdy na przykład w Polsce przepisy pisane są tak, żeby skorzystało na nich jedynie kilka polskich podmiotów. I to jest główny powód, dla którego Gibraltar stał się rajem dla branży hazardowej – tłumaczy prof. Dominik Gajewski, kierownik Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH.

Mec. Robert Nogacki, właściciel Kancelarii Prawnej Skarbiec, podkreśla, że Gibraltar był rajem podatkowym, na długo zanim stał się częścią Unii Europejskiej, więc po wyjściu z niej nadal nim pozostanie. Ale można się zastanawiać, czy będzie tak samo atrakcyjny.

- Dziś jest to obszar szczególnie korzystny dla rynku funduszy inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych i świadczących inne usługi finansowe oraz branży gier hazardowych online. Firmy te działają w oparciu o zasady paszportu europejskiego, więc wyjście Gibraltaru z Unii może być dla nich problemem i wywołać pewne zamieszanie – przyznaje mecenas Nogacki.

A scenariuszy, które mogą wywołać zamieszanie, jest kilka.

**Wielka Brytania nowym rajem podatkowym?**

Pierwszy scenariusz: część firm przeniesie się do innych rajów podatkowych, które wciąż będą w Unii (np. na Cypr, Maltę).

Drugi scenariusz: mimo wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, Gibraltar jednak pozostanie we Wspólnocie. - Pamiętajmy, że choć to terytorium podlega Królowej, jako dependencja nie jest częścią Korony i teoretycznie mogłoby mieć inny status niż Wielka Brytania. Takie przykłady już mamy, mimo że w tej chwili jeszcze Wielka Brytania jest częścią UE, jej dependencje takie jak wyspy Isle of Man czy Jersey do Unii nie należą – podkreśla mec. Nogacki.

Ale jest też trzeci scenariusz - hiszpański. Minister spraw zagranicznych Hiszpanii José Manuel García-Margallohas powiedział wprost, że jego kraj będzie się domagać kontroli nad Gibraltarem już "następnego dnia" po wyjściu Brytyjczyków z UE. W czerwcu zaproponował nawet karkołomne rozwiązanie, by Madryt wspólnie z Londynem sprawowali władzę na tym terytorium.

Takie rozwiązanie oznaczałoby koniec raju na Gibraltarze. - To raczej właśnie pozostanie przy Hiszpanii, a nie Brexit, mogłoby spowodować zmiany w polityce podatkowej Gibraltaru, ponieważ to właśnie Hiszpania dość rygorystycznie walczy z unikaniem opodatkowania – wyjaśnia prof. Gajewski.

I dodaje, że choć wiele osób mówi o ucieczce korporacji czy tzw. City z Wielkiej Brytanii, to jego zdaniem skutki Brexitu w kontekście zmian w podatkach mogą być jeszcze inne.

- Brytyjczycy po prostu mogliby zmienić politykę podatkową i wygrać z innymi krajami unijnymi bardziej atrakcyjnymi rozwiązaniami. Wystarczy spojrzeć, jak świetnie zadziałało to w Irlandii (choć to państwo UE), gdzie obowiązuje najniższy w Europie CIT na poziomie 12,5 proc., a i tej stawki często nie trzeba płacić, jeśli firma porozumie się z rządem, co pokazuje przykład Apple – wyjaśnia profesor.

Przypomnijmy, że zaledwie w sierpniu Komisja Europejska nakazała koncernowi Apple zwrot 13 mld zł podatków na rzecz rządu Irlandii. To tam koncern na swoją europejską siedzibę. KE wyliczyła, że Apple nie zapłacił praktycznie żadnych podatków od sprzedaży swoich produktów w europejskich sklepach dzięki porozumieniom wynegocjowanym z irlandzkim rządem i uznała to za nielegalną pomoc publiczną. Rzecz w tym, że zwrotu tych niezapłaconych pieniędzy nie chce nawet sama Irlandia, a jej minister finansów zapowiada odwołanie od decyzji Komisji. To pokazuje, jak korzystna jest dla tego kraju atrakcyjność podatkowa.

- Poza tym po Brexicie Brytyjczycy nie będą ograniczani unijnymi przepisami i będą mogli bardziej dowolnie kształtować swoją politykę podatkową bez nacisków Unii, która napiętnuje konkurencję i optymalizację podatkową i chce ją zwalczać – dodaje prof. Gajewski.

Może się zatem okazać, że Brexit osłabi jeden raj podatkowy, ale stworzy drugi. Nie byłby to jednak Gibraltar, ale już sam Londyn.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(3)
greg
8 lat temu
Podwyższają podatki, tworzą regulacje, przez co rosną ceny, rośnie bezrobocie i szara strefa, ulgi zabierają. Firmy padają, ludzie tracą pracę, emerytur nie będzie. O przyszłość musimy zatroszczyć się sami. Jedynie edukacja zawodowa i finansowa może nas ustrzec przed finansowymi kłopotami. Piszą w książce "Emrerytura nie jest Ci potrz.ebna" o dochodzeniu do zamożności, tworzeniu swojego majątku. Wiele "polskich" przykładów.
Ffggg
8 lat temu
Dlaczego istnieją raje podatkowe. Czy trzeba powstania ubogich żeby to zmienić?
polpo
8 lat temu
i ludzie znów zapłacą za bank zwiną kase i odpłyną