Ustawa deregulacyjna. Tych zapisów zabrakło
Rząd przyjął projekt ustawy deregulacyjnej, który ma ograniczyć biurokrację i uprościć życie przedsiębiorcom. Dokument wprowadza zmiany w 25 ustawach, ale w finalnej wersji zabrakło wielu korzystnych dla biznesu rozwiązań - podaje "Rzeczpospolita".
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy deregulacyjnej, który ma ograniczyć biurokrację w relacjach przedsiębiorców z urzędami. Nowe regulacje wprowadzają zmiany w 25 ustawach dotyczących różnych aspektów prowadzenia działalności gospodarczej.
Chociaż w projekcie znalazło się kilka korzystnych dla firm rozwiązań, wiele istotnych propozycji zostało usuniętych lub odłożonych do osobnych regulacji, co budzi rozczarowanie wśród przedsiębiorców - informuje "Rz".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gorzkie słowa polskiego przedsiębiorcy. "Daj Boże, żeby Europa miała jeszcze szansę"
Podatki – kontrowersyjny przepis zostaje
Największym zawodem dla biznesu jest pozostawienie art. 70 ust. 6 pkt 1 ordynacji podatkowej, który umożliwia administracji skarbowej wydłużanie okresu przedawnienia zobowiązań podatkowych poprzez wszczynanie postępowań karnych skarbowych - czytamy. W praktyce pozwala to fiskusowi na sztuczne przedłużanie obowiązku zapłaty podatków, nawet jeśli brakuje dowodów na rzekome przestępstwa.
Zmiany w tym zakresie mają się znaleźć w osobnym projekcie przygotowywanym przez Ministerstwo Finansów. Jednak resort prezentuje niechętne stanowisko wobec likwidacji tej praktyki, argumentując, że jest ona konieczna dla skutecznego ścigania oszustw podatkowych.
Brak nowych ulg dla innowacyjnych firm
Z projektu usunięto także planowane rozszerzenie ulgi podatkowej na badania i rozwój (B+R). W pierwotnej wersji firmy miały mieć możliwość odliczenia wydatków na analizy naukowe i konserwację aparatury badawczej. Pomysł został jednak odrzucony, co oznacza brak dodatkowego wsparcia dla innowacyjnych przedsiębiorstw.
Z projektu wypadły również zmiany dotyczące ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. Modyfikacja miała umożliwić prezesowi UOKiK uwzględnianie sytuacji finansowej dłużnika, jeśli zaległości wynikały z problemów płatniczych jego kontrahentów.
Zdaniem UOKiK taka zmiana była zbędna, ponieważ już obecne przepisy pozwalają na analizę sytuacji finansowej przedsiębiorców. Urząd argumentował, że nowe regulacje spowolniłyby proces karania firm zalegających z płatnościami.
Pierwotnie planowano, aby osoby wykonujące działalność nierejestrowaną (np. korepetytorzy) nie musiały płacić składek na ZUS i NFZ za zlecenia realizowane w ramach tej działalności. W finalnej wersji projektu zrezygnowano z tej zmiany, co oznacza, że zleceniodawcy nadal będą zobowiązani do zgłaszania zleceniobiorców do ubezpieczeń społecznych.
Państwowa Inspekcja Pracy – spór o częstotliwość kontroli
Jedną z najbardziej kontrowersyjnych propozycji są nowe limity na liczbę planowych kontroli przeprowadzanych przez Państwową Inspekcję Pracy (PIP).
Zgodnie z projektem częstotliwość inspekcji miałaby wynosić:
- jedna kontrola na pięć lat w niskim stopniu ryzyka,
- jedna kontrola na dwa lata w przypadkach podwyższonego ryzyka.
Ministerstwo pracy sprzeciwia się tej zmianie, twierdząc, że ograniczenie liczby kontroli może osłabić egzekwowanie przepisów prawa pracy. Zwolennicy reformy podkreślają jednak, że regulacja dotyczy wyłącznie kontroli planowych, a kontrole doraźne (np. w przypadku podejrzenia naruszenia prawa) nadal będą mogły być przeprowadzane bez ograniczeń.
Projekt zakłada także zwiększenie liczby mediacji w postępowaniach administracyjnych. Mimo że takie rozwiązanie funkcjonuje od 2017 roku, wciąż jest rzadko stosowane. Nowe przepisy mają zachęcić firmy do dialogu z urzędami zamiast kierowania spraw do sądu.