Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kalińska
Agata Kalińska
|
aktualizacja

W Pesie nie płaczą po SKM. Stracony kontrakt nie zachwieje firmą

74
Podziel się:

Bydgoska Pesa, choć straciła duży kontrakt na dostawę pociągów dla Warszawy i mimo wiszącej nad nią groźby milionowych kar, nie rozpacza. Jak dowiaduje się nieoficjalnie money.pl, jest już klient na pociągi, które miały jeździć w Warszawie.

Warszawiacy znają pociągi Pesy z SKM i Kolei Mazowieckich. Ale nowych pociągów na razie nie będzie
Warszawiacy znają pociągi Pesy z SKM i Kolei Mazowieckich. Ale nowych pociągów na razie nie będzie (Materiały prasowe, Pesa Bydgoszcz)

Przypomnijmy. Pesa miała dostarczyć warszawskiej SKM trzynaście nowych elektrycznych pociągów. Kontrakt opiewał na ponad 300 mln zł, a jeśli liczyć z modernizacją bazy na Szczęśliwicach - to na ok. pół miliarda złotych. Ale Pesa się z pociągami spóźniała, aż SKM straciła cierpliwość i zerwała umowę.

W efekcie Pesa nie tylko nie zarobi, ale i straci. Zgodnie z umową SKM może nałożyć na producenta karę w wysokości 20 proc. wynagrodzenia netto za dostawę 13 pojazdów. Czyli około 60 mln zł. Dla Pesy - będącej na państwowej kroplówce - to może być duży kłopot. Tak przynajmniej ocenili to komentatorzy i rynek. Po informacji o zerwaniu kontraktu pojawił się wysyp komentarzy, że to kolejna porażka producenta, a ratowanie firmy przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju idzie opornie.

Okazuje się jednak, że obraz wygląda nieco inaczej. - Nie płaczemy po tym kontrakcie - mówi money.pl źródło zbliżone do producenta. Pytamy więc o możliwe straty. - Odrobimy je w trzy miesiące - słyszymy. Okazuje się także, że pociągi wyprodukowane w Bydgoszczy dla stołecznego przewoźnika nie będą stały bezczynnie, ponieważ Pesa - czego również dowiadujemy się nieoficjalnie - już ma klienta, który chce je wynająć.

Zobacz także: Zobacz też: Firmy rodzinne wzorem dla innych. "Sytuacja dobra lub bardzo dobra"

Tabor, o którym mowa - czyli pociągi Elf 2 - są dopuszczone do ruchu w Polsce i przystosowane do obsługi ruchu aglomeracyjnego, więc można wydedukować, że owym tajemniczym klientem jest albo któryś z przewoźników wojewódzkich, albo któreś z miast.

Inną sprawą jest portfel zamówień Pesy. A na jego grubość producent nie może narzekać. Tylko na ten rok to 1,4 mld zł, a na przyszły - blisko 2 mld zł. Trwa planowanie kalendarza na 2021 r. Paradoksalnie strata kontraktu dla Warszawy pomoże producentowi, bo zwolniły się moce wytwórcze, więc może nadgonić opóźnienia w innych zamówieniach.

Pesa myśli o zysku

To wszystko nie oznacza jednak, że sytuacja spółki jest komfortowa. Tym bardziej że mówimy o firmie, która otarła się o bankructwo i dziś funkcjonuje na kroplówce z PFR i banków.

Producent wciąż goni z zamówieniami, zwłaszcza że po problemach z płynnością miał też kłopot z dostawami potrzebnych do skonstruowania pociągów i tramwajów części. Nie jest więc powiedziane, że nie będzie notował opóźnień na innych kontraktach.

Prezes Pesy Krzysztof Sędzikowski jeszcze pod koniec września mówił money.pl, że firma spodziewa się w przyszłym roku zysku. I tę zapowiedź podtrzymuje. - Jak jest duża zapaść, to wcale nie jest łatwo podnieść szybko spółkę na nogi. Musimy dbać o płynność finansową i widzimy tutaj coraz większe zrozumienie nowego właściciela i banków – mówi.

- Siłą Pesy jest to, że jesteśmy obecni za granicą, nie tylko w Polsce - dodaje. - Jesteśmy w Niemczech. Z 72 pojazdów dla DB mamy do wyprodukowania jeszcze 26. I to zrobimy. DB chce z nami dalej współpracować, rozmawiamy o możliwościach. Jesteśmy we Włoszech, Bułgarii, Rumunii, Czechach, na Białorusi i Ukrainie. Taka dywersyfikacja geograficzna jest bardzo dużą przewagą konkurencyjną Pesy. Będziemy na tych rynkach nadal. Absolutnie nie będziemy się wycofywać. Obserwujemy przetargi w tych krajach, także na tramwaje i jeśli uznamy, że to opłacalne, będziemy w nich startować – zapowiada prezes.

Pożegnanie z marzeniami

Jeszcze kilka lat temu Pesa celowała naprawdę wysoko. Sztandarowym projektem był Dart, zwany nieco szumnie "polskim pendolino". Pesa nie ukrywała też ambicji zaprojektowania i produkowania polskich pociągów dla metra. Teraz rozmach będzie mniejszy.

- Skupiamy się na tym, co robiliśmy do tej pory. Ale z pewnymi korektami. Chcemy produkować więcej powtarzalnych pojazdów, by mieć dobrą marżę i z niej pieniądze na rozwój. To oznacza, że w najbliższym czasie mniej będzie nowych, prototypowych projektów – mówi prezes.

- Nie musimy się angażować we wszystko, co dzieje się na rynku. Jak przychodziłem do firmy dwa lata temu, to wygrywaliśmy przetargi, gdy nasi konkurenci proponowali ceny wyższe o 20-30 proc. Teraz te różnice liczymy w ułamkach procenta. To pokazuje, że liczymy, kalkulujemy i nie chcemy już zgarniać każdego zamówienia, bez względu na koszty – wyjaśnia Sędzikowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(74)
rgre
7 miesięcy temu
SKM, jedyne czym zarządza PO i wiadomo, że nie ma tam miejsca na polskie produkty. W czasach PO koleje mazowieckie kupowały w Niemczech, PKP we Włoszech a wojsko we Francji.
Krzych_56
7 miesięcy temu
Hm..."Trwa planowanie kalendarza na 2021 r"..A w jakiej czasoprzestrzeni to umieścić rozumowo...???
kso
4 lata temu
Nie chodzi o kontrakt, ale o renomę i słowność. "nie płaczemy.." to szczyt arogancji, buractwa i chamstwa. Nigdy nie robiłbym interesów z taka firmą.
123
4 lata temu
Tak PIS rozumie gospodarkę przetarg jaki przetarg kara jaka kara będzie zysk ????? Czy to nie jest chore ? Tylko premiera brakuje aby nam to pięknie wytłumaczył .
j-24
4 lata temu
Widzisz podatniku ? Chłopcy mają świetny nastrój 60 mln zylów z Twojej - podatniku - kieszeni.....to dla nich pikuś....zwykły pikuś
...
Następna strona