W Pesie nie płaczą po SKM. Stracony kontrakt nie zachwieje firmą

Bydgoska Pesa, choć straciła duży kontrakt na dostawę pociągów dla Warszawy i mimo wiszącej nad nią groźby milionowych kar, nie rozpacza. Jak dowiaduje się nieoficjalnie money.pl, jest już klient na pociągi, które miały jeździć w Warszawie.

Warszawiacy znają pociągi Pesy z SKM i Kolei Mazowieckich. Ale nowych pociągów na razie nie będzie
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Pesa Bydgoszcz
Agata Kalińska

Przypomnijmy. Pesa miała dostarczyć warszawskiej SKM trzynaście nowych elektrycznych pociągów. Kontrakt opiewał na ponad 300 mln zł, a jeśli liczyć z modernizacją bazy na Szczęśliwicach - to na ok. pół miliarda złotych. Ale Pesa się z pociągami spóźniała, aż SKM straciła cierpliwość i zerwała umowę.

W efekcie Pesa nie tylko nie zarobi, ale i straci. Zgodnie z umową SKM może nałożyć na producenta karę w wysokości 20 proc. wynagrodzenia netto za dostawę 13 pojazdów. Czyli około 60 mln zł. Dla Pesy - będącej na państwowej kroplówce - to może być duży kłopot. Tak przynajmniej ocenili to komentatorzy i rynek. Po informacji o zerwaniu kontraktu pojawił się wysyp komentarzy, że to kolejna porażka producenta, a ratowanie firmy przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju idzie opornie.

Okazuje się jednak, że obraz wygląda nieco inaczej. - Nie płaczemy po tym kontrakcie - mówi money.pl źródło zbliżone do producenta. Pytamy więc o możliwe straty. - Odrobimy je w trzy miesiące - słyszymy. Okazuje się także, że pociągi wyprodukowane w Bydgoszczy dla stołecznego przewoźnika nie będą stały bezczynnie, ponieważ Pesa - czego również dowiadujemy się nieoficjalnie - już ma klienta, który chce je wynająć.

Zobacz też: Firmy rodzinne wzorem dla innych. "Sytuacja dobra lub bardzo dobra"

Tabor, o którym mowa - czyli pociągi Elf 2 - są dopuszczone do ruchu w Polsce i przystosowane do obsługi ruchu aglomeracyjnego, więc można wydedukować, że owym tajemniczym klientem jest albo któryś z przewoźników wojewódzkich, albo któreś z miast.

Inną sprawą jest portfel zamówień Pesy. A na jego grubość producent nie może narzekać. Tylko na ten rok to 1,4 mld zł, a na przyszły - blisko 2 mld zł. Trwa planowanie kalendarza na 2021 r. Paradoksalnie strata kontraktu dla Warszawy pomoże producentowi, bo zwolniły się moce wytwórcze, więc może nadgonić opóźnienia w innych zamówieniach.

Pesa myśli o zysku

To wszystko nie oznacza jednak, że sytuacja spółki jest komfortowa. Tym bardziej że mówimy o firmie, która otarła się o bankructwo i dziś funkcjonuje na kroplówce z PFR i banków.

Producent wciąż goni z zamówieniami, zwłaszcza że po problemach z płynnością miał też kłopot z dostawami potrzebnych do skonstruowania pociągów i tramwajów części. Nie jest więc powiedziane, że nie będzie notował opóźnień na innych kontraktach.

Prezes Pesy Krzysztof Sędzikowski jeszcze pod koniec września mówił money.pl, że firma spodziewa się w przyszłym roku zysku. I tę zapowiedź podtrzymuje. - Jak jest duża zapaść, to wcale nie jest łatwo podnieść szybko spółkę na nogi. Musimy dbać o płynność finansową i widzimy tutaj coraz większe zrozumienie nowego właściciela i banków – mówi.

- Siłą Pesy jest to, że jesteśmy obecni za granicą, nie tylko w Polsce - dodaje. - Jesteśmy w Niemczech. Z 72 pojazdów dla DB mamy do wyprodukowania jeszcze 26. I to zrobimy. DB chce z nami dalej współpracować, rozmawiamy o możliwościach. Jesteśmy we Włoszech, Bułgarii, Rumunii, Czechach, na Białorusi i Ukrainie. Taka dywersyfikacja geograficzna jest bardzo dużą przewagą konkurencyjną Pesy. Będziemy na tych rynkach nadal. Absolutnie nie będziemy się wycofywać. Obserwujemy przetargi w tych krajach, także na tramwaje i jeśli uznamy, że to opłacalne, będziemy w nich startować – zapowiada prezes.

Pożegnanie z marzeniami

Jeszcze kilka lat temu Pesa celowała naprawdę wysoko. Sztandarowym projektem był Dart, zwany nieco szumnie "polskim pendolino". Pesa nie ukrywała też ambicji zaprojektowania i produkowania polskich pociągów dla metra. Teraz rozmach będzie mniejszy.

- Skupiamy się na tym, co robiliśmy do tej pory. Ale z pewnymi korektami. Chcemy produkować więcej powtarzalnych pojazdów, by mieć dobrą marżę i z niej pieniądze na rozwój. To oznacza, że w najbliższym czasie mniej będzie nowych, prototypowych projektów – mówi prezes.

- Nie musimy się angażować we wszystko, co dzieje się na rynku. Jak przychodziłem do firmy dwa lata temu, to wygrywaliśmy przetargi, gdy nasi konkurenci proponowali ceny wyższe o 20-30 proc. Teraz te różnice liczymy w ułamkach procenta. To pokazuje, że liczymy, kalkulujemy i nie chcemy już zgarniać każdego zamówienia, bez względu na koszty – wyjaśnia Sędzikowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu: money.pl
Wybrane dla Ciebie
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Firmowe samochody tylko na prąd? Oto plan UE
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"
Biorą kredyty na wyższe kwoty niż Polacy. "To zaskakujące"