Przypomina też, że zarówno Andrzej Duda, jak i Beata Szydło dawali mieszkańcom podczas kampanii nadzieję na uratowanie zakładów.
Przypomnijmy. Autosan spóźnił się ze złożeniem dokumentów w przetargu na autobusy dla wojska. Wartość kontraktu to kilkadziesiąt milionów złotych. Jakby tego mało, nie odwoływał się od decyzji, przez co stracił ostatnią szansę na zamówienie i pieniądze. Ostatecznie autobusy dostarczy najprawdopodobniej niemiecki MAN.
Autosan został przejęty przez Polską Grupę Zbrojeniową na początku 2016 roku. Miała to być ostatnia deska ratunku dla upadającego zakładu. Firmę miały uratować właśnie kontrakty od wojska. Aby je zdobyć, musiała jednak wygrywać przetargi.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, rozpoczęła się awantura. "Gazeta Wyborcza" sugerowała, że opóźnienie mogło być celowe, bo wojsku potrzebne były autobusy wysokopodłogowe, a Autosan takich nie produkuje. Przyznawał to w środowym oświadczeniuprezes Autosanu Michał Stachura. Do piątku jednak zmienił zdanie, bo z kolejnego oświadczenia Stachury wynika, że "spółka była gotowa wykonać przedmiot zamówienia".
To nie koniec, niekonsekwencji jest więcej. PZG informowała w środę, że osoba odpowiedzialna za opóźnienie została zwolniona dyscyplinarnie, a zatrudniona została jeszcze za czasów poprzedniej koalicji rządzącej. Później okazało się, że dyrektor pracę w Autosanie rozpoczął w 2016 roku, a więc już za czasów obecnej władzy.
To wszystko spowodowało, że Autosan stał się przedmiotem żartów i drwin. Co z kolei martwi sanockie struktury SLD, które skorzystały z okazji, by wypunktować zaniedbania w tej sprawie.
"Brak oferty przetargowej ze strony Autosanu jest dowodem braku odpowiedzialności i wyobraźni, wręcz niechlujstwa odpowiedzialnych za te procedury w Autosanie PGZ, jak też czynników rządowych sprawujących nadzór właścicielski nad konsorcjum" - czytamy w oświadczeniu Zarządu Powiatowego Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Sanoku.
"Zakład ten od blisko dwóch lat jest częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej i, jak całe konsorcjum, finansowane jest z pieniędzy polskich podatników, a służyć ma głównie dozbrajaniu, dosprzętawianiu, rozwijaniu rodzimej myśli technicznej służącej narodowej obronności" - wykazuje SLD. "Sanocki Autosan stał się przedmiotem powszechnych drwin, kpin, synonimem niedowładu obecnej ekipy rządowej i marnotrawstwa publicznych środków" - dodaje.
Jak wskazuje Sojusz, zarówno Andrzej Duda, jak i Beata Szydło, dawali nadzieję mieszkańcom, na uratowanie zakładu. "Roztaczano wizję powrotu do wzrostu produkcji autobusów, a nawet powrotu do ich eksportu. Rzeczywistość okazała się niestety prozaiczna. Ostatni kontrakt, przekraczający swoją wartością wielkość zakupu zakładu, dający nadzieję na produkcję, okazał się iluzją i obietnicami bez pokrycia. Doświadczamy w ten sposób rzeczywistego działania tzw. dobrej zmiany" - podsumowano.
Premier Beata Szydło zapowiedziała, że zwolnienie osoby odpowiedzialnej za spóźnienie nie kończy sprawy. - Jestem zbulwersowana tym, co się stało. Ale przede wszystkim oczekuję wyjaśnień. Dlatego poleciłam panu ministrowi Henrykowi Kowalczykowi, który w moim imieniu pełni nadzór nad Skarbem Państwa, pełne wyjaśnienie i również wyciągnięcie konsekwencji, jeżeli taka będzie potrzeba - powiedziała Szydło.
- Ja rzeczywiście byłam w tym zakładzie w Autosanie, ratowaliśmy wtedy tę firmę i były deklaracje, że zakład dostanie wsparcie i będzie ratowany - dodała.