Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

"Toksyczny Obama". Demokraci wstydzą się prezydenta

0
Podziel się:

Jest bardzo inteligentnym człowiekiem ale nie jest przywódcą jakiego potrzebujemy. Nie potrafi wytłumaczyć ludziom swoich decyzji - mówi jedna z kandydatek do Kongresu.

"Toksyczny Obama". Demokraci wstydzą się prezydenta
(PAP/EPA)

Na dzień przed wyborami parlamentarnymi, w Stanach Zjednoczonych trwa intensywna kampania kandydatów do Senatu i Izby Reprezentantów. W tym roku wielu kandydatów partii demokratycznej nie poprosiło o pomoc Baracka Obamę.

Niektórzy starają się trzymać od prezydenta jak najdalej. Kandydatka demokratów w Karolinie Północnej Kay Hagan w 2008 roku zdobyła miejsce w Senacie dzięki wsparciu Baracka Obamy. Teraz dystansuje się od prezydenta ponieważ jego notowania są bardzo niskie.

_ - Prezydent Obama jest bardzo inteligentnym człowiekiem ale nie jest przywódcą jakiego potrzebujemy. Nie potrafi wytłumaczyć ludziom swoich decyzji _. Niektórzy kandydaci Demokratów nie tylko nie zapraszają Obamy na wiece wyborcze ale nawet nie chcą przyznać się, że na niego głosowali.

Republikanie tymczasem nie ustają w wytykaniu demokratom, że są sojusznikami prezydenta. Ma to zniechęcić wyborców do głosowania na takich kandydatów jak Kay Hagan. _ Ona wspierała Obamę w ponad 90 procentach głosowań. To niedobrze zarówno dla Stanów Zjednoczonych jak i dla Karoliny Północnej _.

Nieobecność prezydenta pomaga kandydatom demokratów tam gdzie jest on niepopularny. Równocześnie jednak utrudnia zmobilizowanie czarnoskórych wyborców, którzy stanowią wierny elektorat Baracka Obamy.

Według większości prognoz - jutrzejsze wybory umocnią pozycję Republikanów w Kongresie, co utrudni Barackowi Obamie ostatnie dwa lata prezydentury. Lepsze perspektywy Demokraci mają w wyścigach o fotele gubernatorów stanowych.

Jak zwykle co dwa lata Amerykanie wybiorą jedną trzecią składu 100-osobowego Senatu i całą 435-osobową Izbę Reprezentantów. Jednocześnie odbędą się wybory gubernatorów - w 36 spośród 50 stanów - oraz do legislatur stanowych i lokalnych.

Ponadto w wielu stanach wyborcy będą głosować nad 147 różnymi inicjatywami, przykładowo w Oregonie i Kolorado w sprawie obowiązkowego etykietowania żywności genetycznie modyfikowanej, co byłoby przełomem w USA. Na Alasce i w Oregonie np. będą mogli wypowiedzieć się w sprawie legalizacji marihuany, a w Kalifornii w sprawie ograniczenia kary więzienia za lżejsze przestępstwa, co miałoby ulżyć przepełnionym więzieniom w tym stanie.

Z prognoz wynika, że wybory do Kongresu - w które zwolennicy poszczególnych kandydatów zainwestowali w sumie ponad 4 mld dolarów - umocnią dotychczasową pozycję opozycyjnej Partii Republikańskiej (GOP) w Izbie Reprezentantów. Szacuje się, że swą obecną większość 233 mandatów Republikanie wzmocnią w niższej izbie o dodatkowe 15 miejsc.

Główną stawką wyborów jest kontrola nad Senatem, gdzie Demokraci mają obecnie przewagę (55 mandatów, wraz z dwoma niezależnymi). By przejąć Senat, Republikanie muszą zdobyć sześć dodatkowych mandatów. Większość analiz wyborczych wskazuje, że im się to uda. Wybory w połowie kadencji niemal zawsze przynoszą straty w Kongresie dla partii prezydenta, ale ten wyścig jest dla Demokratów wyjątkowo trudny z uwagi m.in. na niepopularność Obamy. Tylko czterech na 10 Amerykanów pozytywnie ocenia jego pracę; to najgorszy wynik od rozpoczęcia przez Obamę prezydentury. Demokratom niespecjalnie pomagają lepsze dane gospodarcze, bo większość wyborców mówi, że osobiście nie odczuwa poprawy.

Sondaże wskazują, że Republikanie, którzy z krytyki Obama i jego prezydentury uczynili temat przewodni kampanii, łatwo odbiorą Demokratom mandaty w Montanie, Wirginii Zachodniej i Dakocie Południowej; mają też znaczną przewagę w Arkansas. W kolejnych siedmiu stanach, gdzie demokratyczni senatorowie ubiegają się o reelekcję, walka jest bardzo wyrównana, ale w większości kandydaci Republikanów mają nieznaczną przewagę.

Ponieważ ta przewaga jest niewielka, często w granicach błędu, co ostrożniejsi komentatorzy zastrzegają, że wciąż wszystko jest możliwe, zwłaszcza że wyborcy Demokratów bywali w ostatnich latach nieco niedoszacowani w sondażach. Niewykluczone też, że 5 listopada nie będzie wiadomo, kto ma kontrolę nad Senatem, bo konieczne mogą okazać się dogrywki w stanie Luizjana (6 grudnia) i Georgia (6 stycznia). Prawo w tych stanach przewiduje konieczność dogrywki, jeśli żaden z kandydatów nie uzyska we wtorek ponad 50 proc. głosów. To bardzo prawdopodobne, gdyż w wyścigach w obu tych południowych stanach pojawili się _ trzeci _ kandydaci, którzy mogą odebrać zwłaszcza Republikanom niezbędne punkty do zwycięstwa już w pierwszej turze.

Wyjątkowo zacięte i trudne do przewidzenia są w tym roku wyścigi o fotele gubernatorskie. Według Cook Political Report aż 11 gubernatorów ubiegających się o reelekcję jest zagrożonych przez kandydatów z opozycji. W większości zagrożeni są gubernatorzy z Partii Republikańskiej, m.in. w stanach Wisconsin, Kansas, Floryda, Alaska, Michigan, Georgia i Maine. W ręce Demokratów przejdzie też zapewne urząd gubernatora w Pensylwanii.

Zdaniem analityków sugeruje to, że Amerykanie nie są rozczarowani jedynie swym prezydentem, ale ogólnie politykami u władzy. Ubiegłotygodniowy sondaż _ Washington Post _ i telewizji ABC wskazywał, że znaczna większość Amerykanów uważa, że ich kraj zmierza w złym kierunku; większość uznała też, że zdolności rządzących do rozwiązywania dużych problemów zmalały. Takie nastroje mogą odbić się na frekwencji, która i tak tradycyjnie jest niższa w wyborach połówkowych, wypadających w połowie kadencji prezydenckiej. Według Pew Research Center zbliżające się wybory okazały się dla wyborców wyjątkowo mało interesujące. Tylko 15 proc. respondentów zadeklarowało, że śledziło kampanię bardzo uważnie; zdecydowanie bardziej zmotywowani do udziału w wyborach są wyborcy Republikanów.

W tym roku w około 20 stanach wybory odbędą się według zmienionych zasad, które - zdaniem Demokratów - mogą obniżyć frekwencję wśród ich elektoratu. Najbardziej restrykcyjne prawo w Teksasie i Wirginii wymaga, by wyborcy przed oddaniem głosu okazali dokument tożsamości ze zdjęciem, jak np. wydane przez stan prawo jazdy. Eksperci przyznają, że częściej takiego dokumentu nie mają osoby biedne, m.in. z mniejszości afroamerykańskiej czy latynoskiej, wśród których Demokraci cieszą się znacznie większym poparciem niż Republikanie. Opinie są jednak podzielone na temat tego, jak bardzo zaważy to na ostatecznym wyniku.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)