Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zielone certyfikaty najtańsze w historii. Pokłosie ustawy antywiatrakowej?

4
Podziel się:

Na Towarowej Giełdzie Energii cena zielonych certyfikatów spadła do zaledwie 24,82 zł/MWh. To najmniej w dwunastoletniej historii tego systemu wsparcia odnawialnych źródeł energii (OZE) w Polsce.

Zielone certyfikaty najtańsze w historii. Pokłosie ustawy antywiatrakowej?
(Bartosz Wawryszuk)

Cena zielonych certyfikatów, a więc dotacji do odnawialnych źródeł energii, spadła do najniższego poziomu w historii. Stało się to niedługo po tym, gdy Ministerstwo Energii przedstawiło w Sejmie swoje stanowisko inwestorom.

Na Towarowej Giełdzie Energii cena zielonych certyfikatów spadła do zaledwie 24,82 zł/MWh. To najmniej w dwunastoletniej historii tego systemu wsparcia odnawialnych źródeł energii (OZE) w Polsce i niespełna jedna dziesiąta tego, na co producenci ekologicznego prądu mogli liczyć w szczytowym 2011 roku. Wówczas świadectwa pochodzenia energii z OZE wyceniano na giełdzie powyżej 285 zł, a w kontraktach dwustronnych nawet po 310 zł.

Zgodnie z obowiązującymi od 2005 roku przepisami certyfikaty są przyznawane za każdą kilowatogodzinę zielonej energii, a obowiązek ich zakupu przez spółki energetyczne i przemysł reguluje rozporządzenie. Przepisy przewidują też de facto cenę maksymalną za certyfikaty - to mniej więcej poziom tzw. opłaty zastępczej (ok. 300 zł/MWh), której uiszczenie zwalnia od obowiązku zakupu (a ściślej rzecz biorąc umarzania) certyfikatów. Tak wykreowany rynek miał służyć dwóm celom - zachęcić do rozwoju OZE, pokrywając przynajmniej część nakładów inwestycyjnych i podtrzymywać produkcję zielonej energii tak, aby Polska osiągnęła swoje cele rozwoju OZE na 2020 rok.

Certyfikaty z nawiązką spełniły pierwszy cel - zachęciły do inwestycji w OZE. Z nawiązką, bowiem produkcja zielonej energii po kilku latach zaczęła znacznie przekraczać regulowany popyt. Co więcej, część inwestorów i spółek energetycznych zaczęła gromadzić certyfikaty zamiast na bieżąco je umarzać. W rezultacie po 12 latach góra nieumorzonych certyfikatów wystarczyłaby już na formalne wypełnienie ustawowego obowiązku przez niemal dwa lata bez żadnej realnej produkcji energii z OZE.

Błędy kolejnych rządów i inwestorów

System nie został zaprojektowany idealnie. Obowiązek umarzania certyfikatów można było bez przeszkód zamienić na kosztowniejszą, ale prostszą opłatę zastępczą, zaś same certyfikaty przechowywać w nieskończoność. Opłata zastępcza, a wiec górna cena certyfikatów od początku została ustalona na bardzo wysokim poziomie i nigdy nie była weryfikowana. Ustalony przez ministra gospodarki obowiązek zakupu certyfikatów rósł przez kilka lat, aby przez następne trzy lata stanąć w tym samym miejscu, kompletnie bez uzasadnienia. Brakowało także udostępnianej na bieżąco szczegółowej sytuacji rynku, która pomogłaby w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych zwłaszcza drobnym przedsiębiorcom.

System do jednego worka wrzucił technologie, które żadnego wsparcia już nie potrzebowały (stare duże elektrownie wodne), potrzebowały jedynie wsparcia operacyjnego (współspalanie biomasy) i te, gdzie inwestorzy ponieśli znaczne nakłady inwestycyjne (spalanie biomasy i biogazu czy wiatraki). O ile druga grupa inwestycji może reagować na zmiany zachodzące na tym sztucznym rynku, o tyle technologie z dużym koszem inwestycyjnym stają się zakładnikami decyzji rządu - będą produkować bez względu na ceny certyfikatów aż do bankructwa, bo nie mają innego wyjścia.

Do sytuacji na koniec przyłożyli się także ci inwestorzy, którzy postanowili zaryzykować i przed ubiegłoroczną zmianą systemu wsparcia na tzw. aukcje OZE i wejściem w życie tzw. ustawy antywiatrakowej dokończyli swoje inwestycje (głównie farmy wiatrowe). Najprawdopodobniej liczyli, że rząd jakoś zajmie się problemem nadpodaży certyfikatów i doprowadzi do wzrostu ich cen lub umożliwi im migrację do nowego systemu wsparcia.

oze
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(4)
zigor
7 lat temu
I jak tu inwestować jak reguły gry co chwila się zmieniają?
asd
7 lat temu
I taka prawda z tymi energiami odnawialnymi - jak państwo lub Unia nie dotuje, to staje się nieopłacalne. To biznes oparty o dotacje. Czyli rynkowo nieopłacalny
Yo
7 lat temu
Czekamy jeszcze na pilną ustawę antykurnikową, by zakończyć wreszcie zamianę czystej przyrody w ogólnokrajowe gnojowisko, ściekowisko i padlinowisko w imię zysków pojedyńczych padlinotwórców kosztem zdrowia i reszty praw okolicznych mieszkańców
P
7 lat temu
Cały ten system eko... jest podejrzany, skoro bez dopłat z budżetu nikomu się nie opłaca.