Będą cię ścigali do upadłego, nawet za długi twoich rodziców. Sąd im nie przeszkodzi...
W sobotniej „Wyborczej” (5 maja 2012) możecie przeczytać wstrząsający tekst mojego redakcyjnego kolegi z Częstochowy, Marka Mamonia. Rzecz jest o dziedziczeniu długów i wbrew pozorom nie dotyczy banku, lecz największego w Polsce SKOK-u, Kasy Stefczyka. Lansuje się ona jako instytucja bardziej przyjazna dla swoich członków, niż banki dla klientów (a co ciekawe członkowie Stefczyka w to nawet wierzą), ale jednocześnie daje pokaz skuteczności w egzekwowaniu długów bez uwzględnienia jakichkolwiek racji społecznych. Egzekwuje je od dzieci człowieka, który nigdy się tymi dziećmi nie zajmował, nie płacił alimentów, a narobił długów. Narobił ich w dodatku wtedy, kiedy te dzieci były jeszcze nieletnie. Ojciec zaciągnął 10.000 zł pożyczki, a teraz SKOK ściga jego dzieci o zwrot 40.000 zł.
Jak to możliwe? Dzieciaki nie złożyły oświadczenia o odrzuceniu spadku po ojcu A sąd – ustalając listę spadkobierców - zabezpieczył ich interesy tylko częściowo, bo zdecydował o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza, czyli do wysokości dziedziczonego majątku. SKOK był sprytny i odczekał aż dzieciaki staną się pełnoletnie, po czym wystosował nakaz zapłaty. Matka chłopaków złożyła do sądu sprzeciw, ale sąd też się nie przejął sytuacją – jak pisze Marek, zawiesił rozstrzygnięcie sprawy z przyczyn formalnych. A SKOK się tym wcale nie przejął i potraktował brak decyzji sądu jako decyzję dla siebie pozytywną. I nasłał na chłopców komornika. Nie skorzystał z okazji, by wysłać tam niejakiego Don Matteo, ale ten pewnie był akurat zajęty. Może właśnie ściga jakiegoś nieboszczyka za stare długi w SKOK-ach, bo i takie
akcje się zdarzały w tej firmie.
Niestety, ta sprawa jest kolejną przesłanką na poparcie tezy, iż SKOK-i nie różnią się niczym od banków jeśli chodzi o ich relację z pożyczkobiorcami. Ba, postępowanie Kasy Stefczyka wobec Bogu ducha winnych chłopaków jest chyba bardziej bezwzględne, niż niejednego banku. Co ciekawe, wygląda na to, że SKOK będzie chciał wyegzekwować większe pieniądze, niż wartość odziedziczonego przez chłopaków majątku. Jak to możliwe? „W interesie spadkobiercy leży sporządzenie spisu inwentarza. Spis zaś stanowi podstawę ograniczenia odpowiedzialności za długu spadkowe. Do momentu powstania takowego, zgodnie z prawem prowadzona jest egzekucja o całość roszczenia wynikającego z tytułu wykonawczego zgodnie z wnioskiem egzekucyjnym” - argumentuje cytowany w tekście rzecznik Kasy Stefczyka.
Ten sam, który twierdzi, że „celem działania Kas jest walka z wykluczeniem społecznym i finansowym”. Obłuda pierwsza klasa. Będę tę sprawę przypominał za każdym razem, gdy fani SKOK-ów będą mi wciskać frazesy o realizowaniu społecznej misji tej organizacji. Franciszek Stefczyk chyba w grobie się przewraca widząc, jak sobie jego nazwiskiem wycierają buźki te SKOK-owe asy, gotowe egzekwować długi do trzech pokoleń wstecz, od Bogu ducha winnych ludzi, korzystając z tego, że polskie prawo preferuje instytucje finansowe, a nie zwykłych obywateli. Wstyd! Gdybyście mieli jeszcze wątpliwości co do tej całej obłudy, to zacytuję Wam fragment z jednego z moich wcześniejszych wpisów poświęconych SKOK-om. Otóż 2 grudnia zeszłego roku na ręce Abp. Mieczysława Mokrzyckiego, metropolity lwowskiego, trafiło pismo, w której najważniejsi ludzie systemu SKOK zwracają się „z gorącą prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego Franciszka Stefczyka w roku przypadającym w 150. rocznicę jego urodzin”.
Wśród kilkunastu podpisanych pod pismem jest też szef Kasy Stefczyka. „Owocem pracy apostoła biednych, jak nazywali go współcześni, było podniesienie poziomu życia mieszkańców wsi, miasteczek, wspólnot parafialnych, dzięki budowie samopomocowych instytucji finansowych, które skutecznie zahamowały lichwę (...), przeciwstawiały się wykluczeniu społecznemu i patologiom, potrafiły mobilizować lokalne oszczędności (...) służąc w ten sposób realizacji dobra wspólnego” - tak piszą o Stefczyku sygnatariusze listu. I dalej: „Kasy Stefczyka były w istocie organizacjami, które obok celów gospodarczych uczyły demokracji i odpowiedzialności, solidarności i uczciwości. (...). To właśnie dzięki duchowej formacji ich założyciela i organizatora kasy stały się nie tylko instytucjami finansowymi, ale i społecznymi, dążyły do gospodarczego, społecznego i moralnego podniesienia swoich członków, stosując w praktyce zasadę chrześcijańskiego miłosierdzia”. No, tośmy sobie porozmawiali o gospodarczym podniesieniu, sprawiedliwości społecznej, chrześcijańskim miłosierdziu szefów SKOK-u Stefczyka.
Problem jest jednak strukturalny, bo i do mnie trafia sporo tego typu spraw. Instytucje finansowe - i to nie tylko SKOK-i, ale też banki - doskonale znają tę część polskiego prawa, która stanowi, że śmierć osoby, której udzielono kredytu, wcale nie zwalnia od jego spłaty. Wprawdzie kr