Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Budownictwo dostanie zadyszki. Grozi nam ostre hamowanie

Podziel się:

Wojna w Ukrainie może mieć negatywny wpływ na sytuację w budownictwie. Głównym powodem jest duży odpływ pracowników z tego kraju. Kolejnym czynnikiem jest wzrost cen energii i paliw oraz materiałów budowlanych. Dochodzi do tego brak środków z UE na nowe inwestycje. Spada też dostępność kredytów, co przekłada się na mniejszy popyt na rynku i niższą sprzedaż mieszkań. Niebawem problemy mogą mieć także inne branże, w tym transport i logistyka.

Budownictwo dostanie zadyszki. Grozi nam ostre hamowanie
Pogorszenie koniunktury w budownictwie odczują też inne sektory, w tym m.in. transport Adobe Stock (Stanislaw Blachowicz)

W budownictwie pierwsze symptomy pogorszenia koniunktury pojawiły się jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. Pod koniec ubiegłego roku eksperci BCC ostrzegali, że może dojść do zahamowania inwestycji kolejowych i drogowych. Duża część budów była zagrożona wstrzymaniem lub utratą unijnego dofinansowania, które w przypadku inwestycji kolejowych sięga nawet 85 proc. wartości projektów.

Dodatkowo z danych GUS ogłoszonych przed rosyjskim atakiem na Ukrainę wynikało, że w lutym pogorszenie sytuacji sygnalizowało już 24 proc. przedsiębiorców z budowlanego sektora.

Wybuch wojny może to pogłębić, ponieważ wielu pracowników z Ukrainy zatrudnionych na polskich budowach wróciło do swojego kraju, aby walczyć na froncie. Postawiło to wielu przedsiębiorców w bardzo trudnej sytuacji.

- Z mojej pięcioosobowej ekipy zostało mi dwóch pracowników z Ukrainy, trzech wyjechało na wojnę i już nie wróciło. W efekcie nowe inwestycje stoją dziś pod dużym znakiem zapytania - mówi money.pl pan Maciej prowadzący pod Warszawą małą firmę budowlaną. Jego przypadek nie jest odosobniony.

-  Firmy budowlane mierzą się dziś z odpływem pracowników z Ukrainy, którzy masowo wracają do ojczyzny. Problem dotyka zwłaszcza mniejsze podmioty podwykonawcze, w których odsetek ukraińskich pracowników był wysoki. W efekcie na polskich budowach może dojść do opóźnień w realizacji kontraktów, dziś trudno jest jednak oszacować, jaka to będzie skala - komentuje dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Konrad Płochocki, dyrektor zarządzający w Polskim Związku Firm Deweloperskich przyznaje, że od początku agresji Rosji na Ukrainę polskie budowy opuściło od 20 do 30 proc. ukraińskich pracowników. - Spodziewamy się więc, że w najbliższym okresie pojawią się trudności z zawieraniem umów z wykonawcami, którzy mogą mieć także problemy z ustaleniem kosztów ze względu na utratę pracowników, inflację i niepewność odnośnie do poziomu cen materiałów budowlanych - twierdzi.

Jednocześnie rynek mieszkaniowy też dostaje niewielkiej zadyszki. Maleje liczba złożonych wniosków o kredyty mieszkaniowe. Z danych BIK wynika, że w lutym spadła o 29,2 proc. Zdaniem Mariusza Kurzaca, dyrektora zarządzającego w Cenatorium przekłada się to na spadek popytu na mieszkania.

- W bankach jest mniej wniosków kredytowych a odsetek nowych mieszkań na rynku pierwotnym jest także mniejszy niż w ubiegłym roku. Średnio zdolność kredytowa spadła już o 40 proc. z uwagi na wzrost stóp procentowych, ale to jeszcze nie koniec. Dodatkowo cały czas drożeją ceny materiałów budowlanych - komentuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sklepy wycofują rosyjskie produkty. "Oddolny odpowiednik sankcji"

Nowe inwestycje są obarczone ryzykiem

Inni eksperci zwracają uwagę, że w obecnej sytuacji może dojść do kumulacji wielu negatywnych zjawisk. - Odpływ pracowników z Ukrainy jest widoczny. Dodatkowo mamy wzrost cen energii i paliw oraz materiałów budowlanych, w tym problemy z ich dostępnością, zwłaszcza w przypadku stali i drewna. Cieniem na budownictwie kładzie się także brak dostępnych środków przyznanych Polsce w ramach Krajowego Planu Odbudowy - twierdzi Jakub Kus, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Budowlani.

Jego zdaniem sytuacja może ulec pogorszeniu, jeśli dojdzie do przesunięcia pieniędzy budżetowych na inne cele, w tym na wzrost produkcji zbrojeniowej i program wsparcia dla uchodźców. - Jeśli duże inwestycje zostaną zawieszone, to rynek budowlany może się załamać. Wolę nie myśleć, co się stanie, jeżeli nie dostaniemy pieniędzy z KPO. - komentuje.

Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że polskie budownictwo czeka trudny czas. - Już w pierwszych dniach wojny odnotowywaliśmy ubytek pracowników z Ukrainy. Byli to głównie mężczyźni w przedziale wieku objętym obowiązkiem mobilizacyjnym. Wprawdzie fala napływająca z Ukrainy jest większa, niż powracających bronić swojego kraju, ale są to przede wszystkim kobiety i dzieci oraz osoby starsze. Jeśli znajdą pracę w Polsce, to nie sądzę, aby stało się to w budownictwie - mówi Prof. dr hab. inż. Zbigniew Kledyński, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.

Dodaje, że do tego dochodzą trudności w zaopatrzeniu budowlanego sektora z kierunku wschodniego. - Przeorientowanie łańcuchów dostaw zajmie czas i wpłynie na ceny. Nawet jeśli krajowy przemysł zaspokoi część tych niedoborów, to z opóźnieniem i po wyższych kosztach - prognozuje.

W efekcie spowoduje to opóźnienia w realizacji inwestycji i wzrost ich kosztów. Według eksperta duże znaczenie ma także negatywny wpływ wzrostu stóp procentowych, czyli coraz droższe kredyty dla inwestorów i wykonawców. - Stopy procentowe rosną, w związku z tym maleje "apetyt" na nowe przedsięwzięcia, które obarczone są coraz większym ryzykiem. Nieuchronnie "pachnie" to dekoniunkturą - dodaje.

Pogorszenie koniunktury odczują inne sektory

Branża budowlana musi być także gotowa na kolejną falę podwyżek cen materiałów budowlanych, co jest efektem rekordowego wzrostu surowców i energii oraz zakłóceń w łańcuchach dostaw. - Budownictwo może mieć przejściowy problem z dostępem do wyrobów stalowych, bo blisko 20 proc. zużywanej w Polsce stali sprowadzano z Ukrainy, Rosji i Białorusi. Ponadto, nieliczne huty zlokalizowane w Polsce zostały odcięte od dostaw rudy żelaza z Ukrainy, a ceny złomu idą w górę - wyjaśnia Damian Kaźmierczak.

Pogorszenie koniunktury odczują także inne branże, w tym m.in. logistyka i rynek transportowy, nie tylko w Polsce.

Odpływ pracowników odczuwa dziś każda branża zdominowana przez mężczyzn, w tym budownictwo i branża transportowa. W sektorze transportu zdecydowaną większość pracowników stanowią cudzoziemcy, w tym mający obywatelstwo ukraińskie. Nie jest łatwo ich namówić, aby nie wracali do swojego kraju. Szansą może być m.in. pomoc w ściąganiu ich rodzin do Polski - komentuje Joanna Torbé, ekspertka BCC ds. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.

Dodaje jednocześnie, że obecnej luki na rynku pracy związanej z odpływem pracowników z Ukrainy nie da się łatwo uzupełnić.

Według ekspertki warto więc rozszerzyć procedurę ułatwiającą zatrudnienie cudzoziemców na kolejne kraje. Istotne jest także wytypowanie tzw. zawodów deficytowych, aby można było łatwiej legalizować pobyt i pracę osób, które je wykonują.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl