Czy Polakom nie chce się głosować?

Czy Polakom nie chce się głosować?

Fot. PAP/Tomasz Gzell
W maju Brytyjczycy wybierali parlament w zwykły, roboczy czwartek. Do urn poszło 65 proc. wyborców. Na początku tego miesiąca w Czechach przez dwa dni zagłosowało 62,6 proc. uprawnionych. Podobny wynik w Polsce jest niemożliwy, bo od lat - niezadowoleni z tego, co dzieje się w kraju – bojkotujemy wszelkie wybory.

W dzisiejszych wyborach prezydenckich głos może oddać przeszło 30,5 mln Polaków. Od godz. 6 do 20 do ich dyspozycji jest 25,7 tys. lokali wyborczych. Z sondaży wynika, że do urn pofatyguje się mniej niż 50 proc. uprawnionych do głosowania.

To oznacza, że pobity może zostać niechlubny rekord z wyborów prezydenckich w 2005 roku. Wtedy w I turze zagłosowała niecała połowa wyborców (49,7 proc.). A decydujące starcie między Donaldem Tuskiem, a Lechem Kaczyńskim rozstrzygnęło się za sprawą decyzji niemal 51 proc. wyborców.

źródło: PKW

Pięć lat temu frekwencja była aż o 17 pkt. proc. niższa niż w 1995 r., gdy bitwę o Pałac Prezydencki po raz pierwszy wygrał Aleksander Kwaśniewski. - Myślę, że tym razem frekwencja będzie podobna do tej z 2005 r.. I choć tak jak 15 lat znów mamy starcie dwóch mocnych kandydatów to za sprawą katastrofy z 10 kwietnia i powodzi temperatura sporu jest niższa niż wtedy - przewiduje dr Mikołaj Cześnik z ISP PAN, Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, autor opracowania Partycypacja wyborcza Polaków.

Z badań przeprowadzonych przez Instytut Spraw Publicznych wynika, że zaledwie co trzeci Polak jest w stanie wskazać właściwy czas otwarcia lokali wyborczych.

Aż 43 proc. - zapewne mając w pamięci ubiegłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego - uważa, że głosować można do godz. 22. - A sporo osób może zaplanować sobie oddanie głosu po powrocie z weekendowego wyjazdu - mówi dr Jarosław Zbieranek z PAN i ISP.

Zaledwie co piąty ankietowany wie, że po raz pierwszy osoby niepełnosprawne lub te, które ukończyły 75. rok życia mogą głosować za pośrednictwem pełnomocnika.

Jeszcze gorzej może być w ewentualnej II turze. Jeżeli dziś żaden z kandydatów nie zdobędzie co najmniej połowy głosów, prezydencka dogrywka rozegra się 4 lipca. Aż 41 proc. młodych wyborców - w wieku od 18 do 24 lat - zapowiedziało, że wakacyjne wojaże utrudnią im wzięcie udziału w głosowaniu. To też może mieć wpływ na wynik elekcji.

Do tego mogą dojść kłopoty z dotarciem osób poszkodowanych przez dwie fale powodzi. W efekcie to wszystko może przełożyć się na rekordowo niską frekwencję. - Są jeszcze czynniki pozapolityczne, jak pogoda. Jeżeli jest kiepska, może skłonić część osób do pójścia na wybory zamiast odpalenia grilla - dodaje Cześnik.

Polska w ogonie Europy

Niska frekwencja w wyborach to polska specjalność. Zainteresowanie wyborem posłów i senatorów też jest u nas mizerne.

źródło: PKW

Okazuje się, że odstajemy nie tylko od krajów o ugruntowanych tradycjach demokratycznych: Belgii - gdzie udział w wyborach jest obowiązkowy i z reguły głosuje ponad 90 proc. wyborców, Wielkiej Brytanii - gdzie do urn idzie się w środku tygodnia, a od 1945 r. tylko raz frekwencja spadła poniżej 60 proc. (59,4 proc. w 2001 r.) czy Niemiec - gdzie w ubiegłorocznych wyborach odnotowano najniższy po II Wojnie Światowej odsetek wybierających deputowanych do Bundestagu - 70, 8 proc. Ale też od państw postkomunistycznych, które tak jak Polska po 1989 roku wkroczyły na ścieżkę demokracji.

Różnice było widać już tuż po przemianach. W pierwszych, częściowo wolnych, wyborach w Polsce wzięło udział 43 proc. wyborców. Pierwsza elekcja po aksamitnej rewolucji w Czechosłowacji skłoniła do pójścia do urn 96 proc. naszych południowych sąsiadów. Na tym tle Polska jest zdecydowanym outsiderem ze średnią frekwencją 47,3 proc. wypada bardzo mizernie.

źródło: ISP na podstawie danych IDEA

Skąd się biorą takie różnice? Jedną z przyczyn może być fakt, że odsetek pracujących w Polsce jest niższy niż w innych krajach UE. - A takie osoby często czują się psychologicznie wyłączone poza wspólnotę, jaką jest społeczeństwo - mówi dr Cześnik.

Dodatkowo, już w latach 80. w Polsce pojawił się trend manifestowania niezadowolenia z tego co dzieje się w kraju przez bojkot wyborów. - Na Zachodzie jeżeli nie podoba mi się rząd, to głosuję na opozycję. W Polsce nie idę głosować wcale i taka postawa jest powszechnie akceptowana - mówi ekspert SWPS.

Mimo że wybory prezydenckie, ze względu na swój bardziej bezpośredni charakter, cieszą się większą popularnością od wyborów parlamentarnych, także nie mamy powodów do dumy. Rekordowy wynik z II tury elekcji z 1995 roku - 68 proc. - na pewno nie zrobi wrażenia na Francuzach, gdzie w 2007 r. pojedynek Sarkozy - Royal rozstrzygnął się za sprawą głosów 84 proc. wyborców.

Co można zrobić, żeby było lepiej?

Socjologów i politologów niepokoi nie tylko nikłe zainteresowanie wyborami, ale też to, że z roku na rok ono coraz bardziej maleje. Niemal każde, kolejne wybory: parlamentarne, prezydenckie czy do PE przynoszą kolejne niechlubne rekordy. Najgorzej było rok temu. Europarlamentarzystów wybrała niespełna jedna czwarta uprawnionych do głosowania.

W ostatnich latach trend odwrócił się jedynie przy okazji przyspieszonych wyborów parlamentarnych w 2007 roku. Do urn poszło o 13 proc. wyborców więcej niż dwa lata wcześniej. Być może miały na to wpływ m.in. silnie obecne w mediach kampanie społeczne zachęcające do głosowania.

źródło: PKW

 

Znawcy tematu podkreślają, że można to zmienić. Jednym z pomysłów, który od kilku lat nie może doczekać się wprowadzenia jest wzorowana na m.in.: niemieckich, szwedzkich i ukraińskich rozwiązaniach idea wprowadzenia urzędowych powiadomień o terminie wyborów i miejscu głosowania.

Według dr Zbieranka udanym eksperymentem okazało się wprowadzenie dwudniowego głosowania przy okazji referendum w 2003 roku. Co prawda wtedy w pierwszym dniu do urn poszło 17 proc. wyborców. Być może właśnie dzięki temu niedzielna mobilizacja pozwoliła na przekroczenie wiążącego progu i ostatecznie frekwencja sięgnęła 58,8 proc.

A może korespondencyjnie?

Specjaliści wskazują dwa rodzaje absencji wyborczej:

- zawiniona - wyborca nie głosuje, bo z jakiejkolwiek przyczyny nie chce iść na wybory,
- przymusowa - gdy wyborca chce głosować, ale z przyczyn od niego niezależnych nie jest w stanie dotrzeć do lokalu

 

W kontekście wyborczym niewidzialną armią pozostają miliony Polaków, którzy wyemigrowali z kraju. Dziś często zniechęca ich konieczność pojawienia się w dniu wyborów w placówce dyplomatycznej.

I choć z relacji telewizyjnych w 2007 r. pamiętamy kolejki w Londynie, to według szacunków w wyborach bierze udział około 5 proc. Polaków mieszkających poza krajem.

Pomóc może umożliwienie głosowania korespondencyjnego. - To rozwiązanie stosowane w większości krajów UE. Jest to standard, a nie ekstrawagancja - podkreśla dr Zbieranek.

Wielu obserwatorów sceny politycznej podkreśla, że frekwencję mogłoby zwiększyć wprowadzenie głosowania przez internet. Dziś taką możliwość mają Estończycy. A w kolejce czekają już Norwegowie. Mimo licznych zalet, to rozwiązanie budzi jednak pewne wątpliwości. Chodzi m.in. o kwestie bezpieczeństwa i stopień rozwoju e-administracji. - Dlatego nie ma się co łudzić, to kwestia raczej odległej przyszłości - przewiduje analityk ISP.

Na pewno nie ma szans na wprowadzenie obowiązkowego głosowania. W UE takie rozwiązanie obowiązuje w: Grecji, Luksemburgu i Belgii. W tym ostatnim kraju za absencję wyborczą grozi kara w wysokości do 55 euro. W Grecji tym, którzy są wyborczymi recydywistami, władze mogą odmówić wydania paszportu lub prawa jazdy.

- W PRL-u takiego zapisu nie było, ale on de facto obowiązywał. Dziś żaden polityk nie odważy się do tego nawiązać. Polacy bardzo nie lubią, gdy cokolwiek im się narzuca. No i nie wyobrażam sobie, jak miałby być egzekwowany taki zapis. A nie chodzi przecież o tworzenie kolejnego martwego prawa - argumentuje dr Cześnik.

Czytaj o wyborach w innych krajach UE
Belgia po wyborach szuka nowego szefa rządu
Król Albert II rozpoczyna konsultacje od spotkania z obecnym premierem Yvesem Leterme\'em (na zdjęciu).W wyborach tryumfowali flamandzcy nacjonaliści z N-VA, którzy zostali największą siłą polityczną kraju.
Premier Robert Fico chce nadal rządzić
W wyborach parlamentarnych na Słowacji zwyciężyła lewicowa partia premiera. Najprawdopodobniej jednak lewica nie będzie miała partnerów do utworzenia większościowej koalicji i władzę przejmą ugrupowania liberalno-prawicowe. Podczas tych wyborów odnotowano też rekordową frekwencję. Zagłosowało ponad 65 procent wyborców.
Liberałowie wygrywają wybory parlamentarne w Holandii
Liberałowie wygrali minimalnie, zdobywając zaledwie o jedno miejsce więcej niż Partia Pracy - wynika ze wstępnych wyników ogłoszonych po przeliczeniu 98 proc. głosów.
Czechy: Centroprawica zaczyna rozmowy koalicyjne
Czeskie partie centroprawicowe, które wspólnie okazały się zwycięzcą piątkowo-sobotnich wyborów parlamentarnych (choć najwięcej głosów zdobyli socjaldemokraci), przystąpiły w niedzielę do rozmów w sprawie utworzenia koalicji rządowej.
Money.pl
Czytaj także
Polecane galerie
Observer.
79.184.180.* 2010-06-30 14:53
Chce mi się głosować, ale będzie to głos w myśl zasady: przeciwko komuś, a nie za kimś. Zagłosuję przeciwko panu hrabiemu, bo Platforma lekceważy sobie wszystko i wszystkich, poczynając od swych wyborców, a kończąc na swym programie, który mieli realizować. Zbieraz wszystkie ulotki wyborcze i po jakimś czasie sobie czytam. Uwierzcie - jestem w ciężkim szoku, co można naobiecywać, co nawypisywać na kartce papieru. Niestety w praktyce wygląda to już inaczej. Pozdrawiam!
85.89.162.* 2010-06-26 22:47
To nie "chcę lub nie chcę". A jedynie brak zasad demokratycznych w ordynacji wyborczej- szczególnie w samorządowej, wygodnej dla ekip grup politycznych. Czysta korupcja i nic więcej, jedynie pod osłoną tzw. elektoratu wyborczego- jako argument i policzek dla przeciwników.
Skoro postępuje ubezwłasnowolnienie narodu poprzez odgórne decyzje dotyczące mojego życia, bardzo intymnego, dotykające mojego sumienia, stylu życia, formy i metody, to po cóż mam korzystać z danej mi ŁASKI "jedynej" jak wybory umożliwiające komuś argumentu i pychy . Casting wyborczy niech odbywa się w gronie tzw, vip-ów środków publicznych, a nie wśród tzw. "hołoty", którą jeszcze się obraża / sformułowania : przerasta mnie, wstyd, jakiś tam obowiązek - obowiązków w stosunku do państwa mam ci pod dostatkiem- gorzej z odwrotną stroną /, lekceważy i wykorzystuje. Ciemnogród !
2010-06-26 14:40
Głosowanie w niedzielę to profanacja dnia świętego,a 90% Polakow to podobno katolicy.W ostatnim czasie dośc często spotykaliśmy się z wyborami w dni powszednie przy wysokiej frekfencji /W.Brytania/.
Jestem ekonomistą z doświadczenia wynika, że polityka tylko szkodzi ekonomi.
Zmiana ustroju w 1989 roku zapowiadała rozliczenie z polityką raz na zawsze za co do dziś generał Jaruzelski odpowiada przed Sądem
W państwie denokratycznym za wolność słowa kandydat Kaczyński odpowiadał przed Sądem w trybie wyborczym,natomiast przestępstwa wyborcze w PRZASNYSZU I BRUKSELI odłożono ad akta prokuratura zbada.
Podczas reformy Balcerowicza ze świadczenia państwo kradnie mnie 650zł miesięcznieSTARE PORTFELE.TAKIEJ DEMOKRACJI SANKCJONOWAĆ NIE MOŻNA!
Zobacz więcej komentarzy (53)