Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Polacy chcą walczyć z zagranicznym brokerem przed polskim sądem. KNF im pomoże?

0
Podziel się:

W money.pl wracamy do sprawy Jana K., foreksu i walki o umorzenie ponad dwóch milionów złotych długu.

Polacy chcą walczyć z zagranicznym brokerem przed polskim sądem. KNF im pomoże?
(reynermedia / Flickr (CC BY 2.0))

Klienci z Polski, którzy pozwali duński Saxo Bank, poprosili KNF o pomoc. Decyzja w tej sprawie ma ogromne znaczenie nie tylko dla grupy inwestorów próbujących odzyskać miliony złotych od duńskiego banku, ale też dla tysięcy innych Polaków, którzy posiadają rachunki foreksowe u zagranicznych brokerów. Rozstrzygnie się bowiem, czy w razie kłopotów klient z Polski ma szansę dochodzić swoich praw przed sądem w kraju, czy musi to robić za granicą.

Jak dowiedział się money.pl, klienci Saxo Banku wystąpili do Komisji Nadzoru Finansowego z wnioskiem o to, by jej przewodniczący włączył się do ich sprawy i wydał opinię, w którym kraju ma odbyć się proces. W piśmie przesłanym do nadzoru prawnik reprezentujący klientów podkreśla, że mają oni prawo do procesu w Polsce, bo Saxo Bank prowadzi działalność w naszym kraju, ofertę kieruje do polskich klientów, posiada stronę internetową w języku polskim i wreszcie z klientami w Polsce kontaktują się pracownicy polskiego oddziału banku.

Takie rozwiązanie klientom Saxo Banku podpowiedział w rozmowie z money.pl Maciej Kurzajewski, który w KNF odpowiedzialny jest za rynek walutowy.

- Zgodnie z prawem, jeżeli wymaga tego interes uczestników rynku bądź w grę wchodzi bezpieczeństwo obrotu, przewodniczący KNF może włączyć się w proces sądowy i merytorycznie wesprzeć inwestorów. Uprawnienia służące dobru rynku przysługują zarówno w postępowaniu cywilnym, jak i karnym - twierdzi Maciej Kurzajewski dodając, że KNF "relatywnie często" z takiej możliwości korzysta.

Czy w sprawie przeciwko Saxo Bankowi tak się stanie? Nadzór jeszcze nie podjął decyzji.

Tymczasem Duńczycy nie zgadzają się na rozpoczęcie procesów w Polsce. Władze Saxo Banku stoją na stanowisku, że powinny się one odbywać w Kopenhadze. Powołują się przy tym na zapis w regulaminie, który głosi, że wszelkie spory mają być rozstrzygane w Danii.

Jak powiedział money.pl jeden z inwestorów będących w sporze z Saxo Bankiem, dla niego ta kwestia jest w tej chwili kluczowa. - Nie wyobrażam sobie sprawy przed duńskim sądem i kosztów z nią związanych - mówi nam Jan K. (dane osobowe i dokumentacja sprawy w posiadaniu redakcji).

Rachunki w Saxo Banku miał on, jego rodzina rodzina oraz kilkoro znajomych. Chodzi o sprawę opisaną w money.pl pod koniec stycznia. Dotyczyła ona transakcji z 15 stycznia 2015 roku, czyli "czarnego czwartku" na rynku forex. Cały artykuł ze szczegółowym opisem sprawy można przeczytać w money.pl.

W Polsce, ale za granicą

Od początku roku Saxo Bank za pośrednictwem reprezentującej go agencji PR odmawia money.pl jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie, odsyłając nas do komunikatów prasowych publikowanych po 15 stycznia 2015 roku. I chociaż można w nich znaleźć informację o tym, że bank oszacował swoje straty po "czarnym czwartku" na około 100 milionów dolarów, to nie sposób doszukać się tam informacji dotyczących sytuacji klientów z Polski.

Znaleźliśmy je za to w dokumentach, do których udało nam się dotrzeć. W jednym z pism prawnicy reprezentujący Saxo Bank przekonują, że przedstawicielstwo banku w Polsce prowadzi jedynie działalność w zakresie marketingu i promocji. Umowy z klientami są zawierane natomiast transgranicznie z duńską centralą za pośrednictwem strony internetowej. Wniosek: jeżeli klient chce się sądzić, to może to zrobić tylko w Danii. Również bank, pozywając klienta, robi to przed sądem duńskim.

Nadzorca rynku forex w Polsce w rozmowie z money.pl przyznał, że taką strategię obierają też inni zagraniczni brokerzy działający w naszym kraju.

- Gdy klient pozyskany przez oddział w naszym kraju zawiera umowę z centralą, podmiot uznaje, że usługa nie podlega pod polski nadzór. Ma to istotne konsekwencje dla klienta. W przypadku transgranicznego świadczenia usług (gdy firma nie ma oddziału w Polsce, a klient z naszego kraju zwraca się bezpośrednio do zagranicznej firmy - przyp. red.) nie pozostają one pod naszym nadzorem. Stosuje się też prawo obce. Ale stoimy na stanowisku, że oferowanie usługi maklerskiej zaczyna się już na poziomie marketingu, jeżeli oferta jest kierowana do polskiego klienta. Nie można powiedzieć, że jest jakiś punkt odcięcia i za to odpowiada polski oddział, a za coś innego już centrala - powiedział Maciej Kurzajewski z KNF money.pl.

Sąd Najwyższy już zajmował się podobną sprawą

Według mecenasa Patryka Przeździeckiego, który reprezentuje poszkodowanych klientów firm brokerskich, sprawa klientów Saxo Banku ma ogromne znaczenie dla tysięcy inwestorów, którzy lokują swoje środki u bardzo aktywnych w Polsce brokerów zagranicznych. Pokazuje bowiem, że muszą się oni liczyć z tym, że będą mieli problemy, jeżeli przyjdzie im rozstrzygać spór sądownie.

- Unijne prawo wyraźnie mówi, że każdy konsument ma prawo sądzić się w swoim kraju bez względu na to, czy kupił płytę przez internet w sklepie na terytorium Unii Europejskiej, czy zawarł umowę na prowadzenie rachunku foreksowego - podkreśla Patryk Przeździecki w rozmowie z money.pl. *Przytacza też sprawę klienta firmy foreksowej ze Stanów Zjednoczonych, który domagając się jurysdykcji w Polsce, musiał przejść drogę aż do Sądu Najwyższego, *a ten uznał, że klient ma prawo do procesu przed polskim sądem.

Jak będzie w przypadku opisywanym przez money.pl? Według mec. Patryka Przeździeckiego jedyną drogą, jaką może obrać Saxo Bank, by uniknąć rozprawy w Polsce, jest próba przekonania sądu do tego, że jego klienci to nie konsumenci, a profesjonaliści, którzy grają na foreksie w ramach prowadzonej działalności gospodarczej. Wówczas tak jasno sprecyzowana ochrona by im już nie przysługiwała. - W moim przekonaniu taka sytuacja nie miała tu miejsca. Poza tym wszystkie umowy podpisywane przez klientów indywidualnych w Polsce traktują ich jak konsumentów. Nie przypominam sobie, by którykolwiek broker to kiedykolwiek podważał - zauważa prawnik.

Dwa miliony złotych debetu

"Czarny czwartek" 15 stycznia 2015 roku okazał się dla osób inwestujących na rynku walutowym fatalny w skutkach. Gdy pękła granica 1,20 franka szwajcarskiego do euro, wśród graczy na całym świecie wybuchła panika. W Polsce było ją widać wyraźnie, gdy tuż po godzinie 10. rano za jednego franka trzeba było płacić 5,19 złotego.

Cała sytuacja trwała zaledwie kilka minut. Gdy kurz opadł, okazało się, że inwestorzy stracili większość środków zgromadzonych na rachunkach. Jakby tego było mało, bank po wszystkim uznał pierwsze kursy przyjęte do transakcji za błędne i ponownie je rozliczył. Powstały gigantyczne debety, a Saxo Bank wezwał klientów do spłaty powstałych w ten sposób długów. Jan K., którego historię opisywaliśmy w styczniu, ma na przykład zwrócić Saxo Bankowi 950 tysięcy złotych, a jego żona ponad milion złotych. Inni klienci skończyli z debetami od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

forex
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)