Środa rozpoczęła się od nieznacznego umocnienia złotego. Było ono jednak tylko odrabianiem strat poniesionych we wtorkowe popołudnie. Jednak w ciągu kolejnej godziny, rynek dość szybko zawrócił na północ.
W poniedziałek złoty kontynuował umocnienie rozpoczęte w piątek po południu. Trend ten przełożył się także na wtorkowy ranek.
Poniedziałek rozpoczął się od umocnienia złotego, które było kontynuacją ruchu rozpoczętego w piątek po południu.
Wtorkowa sesja na rynku złotego przebiegała podobnie jak ostatnie. Ci, którzy liczyli, że złoty powstrzyma swoje szaleńcze osłabienie, kolejny raz się zawiedli.
Poniedziałek przynosi dalsze gwałtowne osłabienie naszej waluty. Euro drożeje do 4,3450 zł, dolar do 3,2950 zł, a frank do 2,93 złotych.
Piątkowa sesja na rynku złotego ponownie charakteryzowała się dużą zmiennością.
Czwartkowy handel na rynku walutowym charakteryzowała dość duża zmienność kursów. Kluczowym wydarzeniem, jak można się było tego spodziewać, była decyzja Europejskiego Banku Centralnego.
Środa okazuje się być najgorszym dniem dla złotego i warszawskiej giełdy w tym roku.
Zawirowania na rynkach światowych nie będą sprzyjać złotemu. Dzisiaj za euro płacono nawet 4,17 zł, a dolar był wart ponad 3,14 zł.
Tych, którzy liczyli na to, że ten styczeń nie będzie podobny, do tego sprzed roku, kiedy to WIG20 stracił na wartości blisko 15 proc., czeka tydzień prawdy.
Dzisiejszą sesję zdominuje zaplanowana na godz. 13:00 decyzja Banku Anglii w kwestii stóp procentowych. Szacuje się, że i tak najniższe od słynnej Wielkiej Depresji z lat 30-tych XX wieku, zostaną obniżone po raz kolejny o minimum 50 punktów bazowych.
Ostatnie dwa dni przyniosły dość imponujące umocnienie złotego. Dzisiaj rano za euro płacono nawet 3,8850 zł, za dolara 2,86 zł, a za franka 2,6150 zł.
Wtorkowa sesja przyniosła dalszą przecenę notowań europejskiej waluty na rynkach światowych. W przypadku EUR/USD przełożyło się to na spadek tej pary poniżej poziomu 1,34.
Nowy rok zaczął się nienajlepiej dla europejskiej waluty. Spadki, które miały miejsce w miniony piątek, w pierwszych godzinach handlu na europejskiej sesji nabrały wyraźnie tempa.
Po dość wyraźnym umocnieniu w piątek, które pozwoliło na odrobienie prawie wszystkich strat po decyzji FED ws. stóp procentowych, dolar kontynuował dzisiaj swoją dobrą passę.
Czwartkowa sesja na rynku walutowym przyniosła niespotykaną w ostatnich dniach zmienność.
Wcześniejsze założenia mówiące, iż złoty nie przełamie kluczowej bariery 4 zł za euro, można w tym momencie wyrzucić do kosza.
Mimo, że dolar na świecie będzie notować kolejne rekordy słabości, a sytuacja na giełdach stopniowo się poprawia, to jednak w złotym wciąż tkwią spore pokłady pesymizmu.
Sprawa rządowej pomocy dla amerykańskich gigantów motoryzacyjnych wciąż pozostaje tematem numer jeden dla rynków akcji.
Poruszany w ostatnim czasie wielokrotnie przez media temat ,,trefnych" opcji walutowych, jakie zostały wystawione przez nieraz nieświadome konsekwencji takiego posunięcia przedsiębiorstwa, zaczyna mieć także swoje negatywne konsekwencje dla kursu złotego.
Prognoza na koniec tygodnia zakładająca, że euro będzie warte 3,70 zł, a dolar 2,85 zł, pozostaje niezmienna.
Pierwsze dni tego tygodnia odbiegały od tego, co obserwowaliśmy wcześniej.
Mimo, że na rynkach wciąż widoczna jest duża nerwowość, to pojawiają się sygnały mogące świadczyć o zbliżającym się przesileniu.
Prognozowane spadki na dzisiejszym otwarciu rynku w USA na podstawie kontraktów terminowych, sugerują, że negatywny trend na złotym może się jeszcze utrzymać.
Silne spadki na giełdach pokazały, że inwestorzy na powrót za główny problem stawiają pesymistyczne wskazania płynące z gospodarki, a które zaczynają się przekładać na finansową kondycję spółek.
Wbrew oczekiwaniom części inwestorów, wygrana demokratycznego senatora Barbacka Obamy w wyborach prezydenckich nie przyczyniłaby się do wyraźnego umocnienia się dolara.
Ostatnie dni to istny rollercoaster. Osłabienie złotego z poprzedniego tygodnia, przerodziło się w gwałtowne umocnienie - wczoraj rano za euro płacono "tylko" 3,4550 zł, a za dolara 2,61 zł.
Przedstawiona wczoraj sugestia, co do szybkiego spadku notowań EUR/PLN w okolice 3,70 zł, okazała się być nadzwyczaj trafna.
Żaden krach, czy żadna wyprzedaż nie trwają wiecznie. Bessa jest krótsza, niż hossa.
Wtorek przyniósł dalszy wzrost notowań dolara na rynkach światowych, co natychmiast przełożyło się na sytuację w kraju.