Globalny rynek akcji ogarnęła fala wyprzedaży, a efekt kuli śnieżnej porywa ze sobą wszystkich, dla których nie są obce rozterki o wysokie wyceny, mijanie szczytu w dynamice przychodów, wyższe stopy procentowe, skutki wojny handlowej USA-Chiny, czy słabnące wskaźniki koniunktury w Europie.
Na rynkach akcji (S&P500 skutecznie broniący 2700 pkt, sezon wyników), surowców (kolejna odsłona spadków cen ropy) i obligacji (kontynuacja turbulencji powodowanych przez awanturę wokół włoskiego budżetu) dzieje się naprawdę dużo.
Nowy tydzień zaczyna się w atmosferze oddechu po niepokojach z poprzednich dni. Zapowiedzi bodźców fiskalnych w Chinach pomagają uspokoić nastroje i zapewniają giełdzie w Szanghaju najlepszą sesję od trzech lat.
Rynkowi z łatwością przychodzą zmiany kierunku, co podkreśla, z jak niskim przekonaniem odbywa się handel i jak kruche są podstawy każdego zawiązującego się trendu. Dyskusje krążą wokół starych tematów – Chiny i handel, Włochy, Brexit - w obliczu których na rynkach pojawiają się wątpliwości, czy nie zapędziliśmy się za daleko. Cierpią na tym rynki wschodzące, choć dziś chińskie władze starają się ratować sytuację.
Dolar znalazł wsparcie w jastrzębim wydźwięku protokołu FOMC, mimo że nie zawierał on żadnych niespodzianek. Rynek zdaje się wybiórczo podchodzić od napływających informacji, zapominając o tym, co nim kierowało zaledwie tydzień temu. W rezultacie dalej trudno mi przywiązywać większą uwagę do krótkoterminowych wahań.
Rynek walut G10 to dalej bałagan pod kątem wyboru kierunku, ale na pomoc przychodzi globalny rynek akcji, który zdaje się mieć dość korekty. To powinno sprzyjać walutom ryzykownym, a oznaki otrzepania się z wszelakich obaw o nasilenie czynników ryzyka może pozwolić na powrót uwagi na długofalowe czynniki fundamentalne.
Na rynkach zdaje się pozostawać aura nerwowości, która wiąże handel w miejscu i odbiera kierunek. Nie brakuje obszarów niepewności o spadki na giełdzie, rajd ropy naftowej i relacje polityczne (Włochy, Brexit, Arabia Saudyjska, Chiny). Szczególnie dolar wydaje się zagubiony pomimo przyjaznych oznak awersji do ryzyka.
Poczucie nerwowości towarzyszy rynkom finansowym na starcie nowego tygodnia. Powodów do niepokojów nie brakuje od wojen handlowych, przez Włochy, Brexit po zaostrzanie polityki Fed.
Wall Street przełknęło drugi dzień wyprzedaży, choć pod koniec handlu było widać pierwsze oznaki stabilizacji, co podchwycił rynek azjatycki i dziś rano Europa. Rynek walutowy pozostaje oderwany od zamieszania na rynku akcji, czym potwierdza tezę, że nie mamy do czynienia z klasyczną ucieczką od ryzyka.
Przez globalny rynek akcji przeszedł huragan podobny do tego, który właśnie uderza w wybrzeże USA. Mamy kilka małych powodów panicznej wyprzedaży, niektóre obecne od dawna, ale dopiero teraz obawy znalazły ujście. Nie jest to jednak klasyczna awersja do ryzyka, a bardziej wyraz upłynniania „zatłoczonych” pozycji.
Rynki finansowe pozostają w ponurych nastrojach przy sferze informacyjnej skupionej na problemach Chin i Włoch. Rynek akcji dołuje, co pomaga w aprecjacji JPY, ale celem ucieczki pozostaje także USD w obliczu wysokich rentowności długu USA. Słabnie chiński juan, co wysyła złe wibracje m.in. w stronę AUD i rynków wschodzących. Złoty jest pod presją.
Pierwszy piątek miesiąca to tradycyjnie odliczanie do godziny 14:30 i raportu z rynku pracy USA. Oczekiwania są ustawione wysoko i trudno będzie je pobić. To z jednej strony wzmocni reakcję, jeśli niespodzianka będzie pozytywna, podczas gdy słabsze dane, choć nie w szerszym kontekście nic nie zmienią, to pozwolą na schłodzenie emocji przed długim weekendem w USA.
Dolar znów szybuje, a wiatru dodaje mu skok rentowności obligacji skarbowych USA. Optymizm wokół włoskiego budżetu starczył na krótko, a dynamika waluty i długu USA rodzi niepokoje wśród gospodarek wschodzących. I jakby nie patrzeć, w dobie awersji do ryzyka, to dolar jest najbezpieczniejszą przystanią.
Startuje nowy dzień, ale temat pozostaje ten sam: Włochy. Tym razem jednak rynki za dobrą monetę przyjmują deklarację Rzymu, że deficyt budżetowy będzie się kurczył, co daje nadzieję na wczesne zażegnanie sporu z Brukselą. EUR odbija, poprawia się apetyt na ryzyko. Na jak długo?
Niemal na ostatnią chwilę USA i Kanada zawarły porozumienie, które ratuje pakt NAFTA, choć zgrabny skrótowiec może przepaść. Jedno z większych zagrożeń dla równowagi w globalnym handlu zostaje usunięte. CAD zyskuje, choć mogą to być jego ostatnie podrywy.
Trzeci kwartał zamykałby się w pozytywnych nastrojach, gdyby nie dyskusja o włoskim budżecie, gdzie przyszłoroczna dziura będzie większa niż wcześniej zakładano. Jest to oczywiście negatywna informacja dla EUR, ale spadek EUR/USD o ponad centa wyolbrzymia faktyczny wpływ włoskiej polityki na rynek walutowy.
Fed zgodnie z oczekiwaniami podniósł stopy procentowe, ale w pozostałych elementach przekazu nie był tak jastrzębi, jak rynek po nim oczekiwał. W efekcie ani rentowności długu USA, ani dolar nie otrzymały impulsu do rajdu. Co mogłoby się okazać otwarciem drogi dla wzrostu apetytu na ryzyko, dziś rano jest wystawiane na próbę przez niepokojące wieści w temacie włoskiego budżetu.
Środa jest dniem z decyzją Fed i tradycyjnie na kilkanaście godzin przed ogłoszeniem rynki przyjmują postawę spokojnego wyczekiwania. Podwyżka stóp procentowych o 25 pb jest w pełni zdyskontowana, więc cała uwaga skupi się na wymowie komunikatu i konferencji prasowej prezesa Powella. Sądzimy, że ryzyka przeważają na korzyść jastrzębich sygnałów, nawet jeśli rynek szuka pretekstów, by sprzedawać USD.
Rynki są podatne na przereagowanie pod wpływem zaskakujących nagłówków niezależnie od tego, jak absurdalnie ten nagłówek brzmi. Wczoraj słowa prezesa EBC Draghiego odnośnie oczekiwań dotyczących przyszłej inflacji zostały odczytane jako coś więcej, niż w rzeczywistości były. EUR ma obecnie więcej przyjaciół niż wrogów.
Europa zaczyna nowy tydzień z niewielką liczbą wskazówek z Azji, gdzie trzy główne rynki są zamknięte z powodu święta. Słaba jest aktywność, ale też i nastroje, gdyż spory handlowe nie dają o sobie zapomnieć. Martwi też kondycja gospodarki Eurolandu i Brexit. Poza tym większość inwestorów myślami jest przy środowej decyzji FOMC.
Chwilo trwaj! Wszyscy zdają sobie sprawę, że to mogą być już ostatnie tak piękne, słoneczne, ciepłe dni. Ba! Dokładnie na to wskazują wszystkie prognozy straszące rychłym popsuciem się aury. Dlatego też należy do maksimum wykorzystać sprzyjające okoliczności. Dokładnie tak samo zachowują się uczestnicy rynku.
Rynki trzymają się świeżo nabytego optymizmu, choć wstępny rajd aktywów ryzykownych powoli zaczyna wytracać pęd. Inwestorzy zaczynają się rozglądać w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: co dalej?
Chiny i USA ponownie zaostrzyły politykę handlową, ale inwestorzy starają się rozgrywać wydarzenia z mentalnością szklanki do połowy pełnej. Na długo to nie wystarczy, ale przejściowo skutkuje realizacją zysków na strategiach korzystających z awersji do ryzyka. Akcje rosną, dług słabnie, USD traci, zyskują AUD i NZD. Risk-on.
Seria komunikatów z Waszyngtonu i Pekinu wprowadziła zamęt na rynkach finansowych i pokazuje, jak nieprzewidywalny i trudny stał się szczególnie handel na głównych walutach. USD jest w odwrocie, a aktywa ryzykowne mają się lepiej, choć ze złych powodów.
Globalny rynek finansowy pozostaje obciążony asymetrią ryzyk, gdyż najwyraźniej w temacie wojen handlowych częściej sprawy mogą pójść gorzej niż lepiej. Jeszcze dziś USA mogą ogłosić nowe cła na chińskie towary, a Chiny odmawiają rozmów z „pistoletem przystawionym do głowy”.
Co zrobić, żeby załagodzić presję uderzającą w aktywa rynków wschodzących i osłabić popyt na USD? Wystarczy rozczarowane w danych z USA w kombinacji z odważną decyzją banku centralnego Turcji. Jesteśmy w trybie odbudowy sentymentu, ale nie zmienia to jeszcze całościowego obrazu.
Powiew optymizmu wokół tematu sporów handlowych przyniósł korektę siły USD i przetasowania w pozycjach przed wydarzeniami kolejnych kilkunastu godzin. Przed nami wielki dzień z decyzjami banków centralnych Eurolandu, Wielkiej Brytanii, ale też Turcji oraz z odczytem CPI z USA.
Burze i huragany szaleją po świecie. Te tradycyjne na Atlantyku i Pacyfiku, oraz metaforyczne związane z wojnami handlowymi i polityczną karuzelą wokół Brexitu. Aura niepewności zblokowała inwestorów i na głównych parach nie widać jasnego kierunku.
Dyskusja o przyszłości Brexitu zepchnęła w cień rozterki rynku związane z kondycją gospodarek wschodzących i wojnami handlowymi. Funt odbija, a zanim euro. Lepiej mają się aktywa ryzykowne. Problemy jednak nie wyparowały, więc nie można tracić czujności.
Rynkowe konwersacje dalej krążą wokół sporów handlowych, szczególnie gdy prezydent Trump rzuca nowe groźby w stronę Chin. Pozostajemy w stanie podwyższonego napięcia, ale bez silnych reakcji aktywów. Jednak cechy rynku pozostają niezmienne: silny USD, słaby AUD i waluty rynków wschodzących. Nie jest to też dobry czas na wzrost indeksów i złota.