Moment uspokojenia objął waluty rynków wschodzących, ale spadające kolejny dzień indeksy w Azji nie pozwalają zapomnieć, że pozostajemy w trybie ograniczonego apetytu na ryzyko. Spory handlowe nie wygasają, a Trump wspomina nawet o rozpoczęciu batalii z Japonią. W tym klimacie raport z rynku pracy USA traci na znaczeniu.
Ponury klimat obaw o kondycję rynków wschodzących połączony z potencjalnym rozszerzeniem sankcji handlowych na Chiny przez USA ciąży na wycenie rynków akcji, ropy oraz walut ryzykownych. Indeksy w Azji są najniżej do roku, a niemiecki DAX poniżej 12000 pkt. nie był od kwietnia. EUR/PLN zmierza do 4,35, pod presją są AUD, NZD i CAD.
Dopiero dziś tydzień zaczyna się na poważnie (wczoraj było święto w USA) i jak na razie z korzyścią dla dolara. Przy braku innego tematu poza pomrukiwaniem o wojnach handlowych apetyt na ryzyko nie może się rozkręcić, a za to widoczna jest presja na aktywach rynków wschodzących. Dziś rynki mają do przeanalizowania decyzję RBA, a także szeroką gamę wydarzeń z Wielkiej Brytanii.
Ostatni dzień handlu na rynkach w te wakacje prowadzony jest w niespokojnej atmosferze. Prezydent Trump myśli o zwiększeniu ceł na Chiny, przywołując obawy o wojny handlowe. Giełda w Szanghaju nie przyjęła tej informacji dobrze i gorzkiego posmaku nie jest w stanie poprawić lepszy PMI z Państwa Środka. Gorszy sentyment w stosunku do rynków wschodzących pomaga USD, mimo że zamknięcie miesiąca nie powinno mu sprzyjać.
Funt brytyjski ma za sobą najlepszy dzień od stycznia, a wszystko dzięki załagodzeniu niektórych obaw związanych z Brexitem. Polityczne umowy trzymają też w potrzasku CAD, ale dziś uwaga skupi się na danych. Fundamenty przypomniały już o sobie na Antypodach z fatalnymi skutkami dla AUD i NZD.
USA i Meksyk wynegocjowały nowe porozumienie handlowe, ale nie ma pewności czy Kanada dołączy do umowy. CAD czeka, a MXN gasi pierwotną euforię, gdyż ryzyko wyrzucenia NAFTA do kosza odbiera pozytywnego uroku z porozumienia i przypomina, że Trump prowadzi ostrą i często nieracjonalną grę.
Dolar w poprzednim tygodniu został wyraźnie przeceniony. Stoi za tym dwie ważne osoby.
Sympozjum bankierów centralnych w górskim kurorcie Jackson Hole stało się wydarzeniem tygodnia, nawet jeśli oczekiwania na przełomowe informacje ustawione są nisko. Zmienności na rynku nie ma wiele poza AUD, który zalicza mini-rajd w reakcji na wybór nowego premiera.
Dziś startuje świeża runda ceł wzajemnych między USA i Chinami, ale rynek nadmiernie się tym nie przejmuje. Doniesienia związane z polityką USA i ostatnimi zarzutami dla byłych współpracowników prezydenta Trumpa są w większości ignorowane, a inwestorzy wyczekują dalszego rozwoju wypadków.
Polityczny szum wokół byłych współpracowników Trumpa wprowadził zakłopotanie w handel na FX i choć nie widać wyraźnego ciosu w USD, waluta i tak pozostaje w defensywie. Inwestorzy zachowują spokój, póki oskarżenia nie zahaczają o zmowę z Rosją. Mimo to implikacje polityczne mogą być daleko idące.
Prezydent USA Trump kolejny raz skrytykował politykę Fed, przez co USD znalazł się pod wyraźną presją.
W nowy tydzień EUR/USD wchodzi przy 1,1420. Czyli niemal dokładnie z połowy nowego przedziału zamian 1,13 - 1,1510. Widzimy nieco wyższe prawdopodobieństwo, że w jego obrębie kolejny ruch będzie w dół. Kupowanie dolara jest w tej chwili najbardziej oczywistą strategią dla inwestorów, a duże pole do osłabienia względem USD ma m.in. frank szwajcarski.
Doniesienia o planowanym spotkaniu USA-Chiny w temacie negocjacji handlowych wlały nieco otuchy w aktywa ryzykowne i przynoszą ulgę po wczorajszym pogromie w szczycie kryzysu finansowego Turcji.
Dla eurodolara pojawienie się potencjalnych tarapatów w systemie bankowym Starego Kontynentu to kolejny balast.
Załamania kursów walutowych w historii bardzo często szły w parze z innymi kryzysami, np. bankowymi.
Lira turecka w piątek wpadła w spiralę panicznej wyprzedaży, ciągnąc za sobą aktywa ryzykowne, ale też i euro. Rosną obawy, na ile kryzys zaufania wobec Turcji okaże się szkodliwy dla Europy i jej banków.
Gołębi wydźwięk posiedzenia RBNZ był ożywczym wydarzeniem ostatnich 24 godzin z geopolitycznymi przebłyskami tu i ówdzie. NZD ponosi ciężkie straty i to raczej nie koniec. Reszta przestrzeni FX jest w miarę stabilna w obliczu kalendarza zdominowanego przez drugorzędne dane.
Administracja Trumpa przedstawiła listę kolejnych towarów z Chin, które zamierza w tym miesiącu objąć cłami. Nowy epizod wojen handlowych nie przynosi jednak reakcji rynku, który systematycznie uodparnia się na tego typu informacje. Wydaje się też, że inwestorom nie zależy na przerwaniu trwającej stabilizacji. Zanosi się na kolejny spokojny dzień.
Określenie „wtorek odwrotu” nie wzięło się z niczego i choć nie zawsze ma miejsce, dziś zanosi się na potwierdzenie rynkowego powiedzenia. Co gorsza, może to być jedyny istotny motyw dla handlu. USD oddaje zyski po tym, jak w poniedziałek pokazał siłę, choć oba ruchy to zmiana 0,2-0,3 proc. Wakacyjny handle trwa nadal, a kalendarz makro nie sugeruje, aby prędko miało się to zmienić.
Mamy wakacyjny okres, co oznacza niedobór tematów do handlu, niedobór osób do handlu lub brak przekonania do słuszności realizowanego handlu. Płynność jest poszukiwana, a inwestorzy albo trzymają się z boku, albo szukają sposobu, jak wykrzesać stopę zwrotu z tematu wojen handlowych. Kończy się to preferowaniem pewnych pozycji, a taką jest USD. Reszta inwestorów bierze urlop i korzysta ze słońca.
Napięcia handlowe zdają się być tematem przewodnim handlu po tym, jak komunikat Fed nie przyniósł nic nowego. Potwierdza się jednak teza, że wrażliwość inwestorów na kolejne rewelacje w sprawie sporu USA-Chiny jest coraz mniejsza. Dziś w centrum uwagi decyzja Banku Anglii z pewną podwyżką stopy procentowej, ale liczyć się będzie też jej „opakowanie”.
Startujemy z nowym miesiącem, ale źródłem ekscytacji pozostaną wojny handlowe, jeśli w ogóle będzie o czym mówić. Dziś lekko gorzki klimat ustawiają przecieki z Białego Domu o nowych cłach szykowanych na towary z Chin w połączeniu z nie najlepszymi wskazaniami z gospodarki Państwa Środka. W ciągu dnia mamy tradycyjny wysyp PMI/ISM z Europy i USA, a na koniec decyzję FOMC, gdzie szanse na niespodzianki są marginalne.
Weekend nie zaoferował rewelacji mogących nadać ton notowaniom i przeciągamy bezkierunkowy handel z poprzedniego tygodnia. Publikacja pierwszej klasy w postaci PKB z USA okazała się trudna do rozgryzienia. Z jednej strony dynamika 4,1 proc. była pierwszym od 2014 r. odczytem powyżej 4 proc. i jest najlepszym dowodem, jak fundamenty chronią dolara.
W przyszłym tygodniu uwaga rynków może być mniej skupiona na geopolityce i sporach handlowych, a na pierwszy plan wyjdą publikacje makro oraz decyzje banków centralnych. Bank Japonii powinien utrzymać politykę bez zmian, choć nie brakuje spekulacji o niespodziance.
Spotkanie Trump-Juncker zakończyło się sukcesem, a przynajmniej tak twierdzą jego uczestnicy. UE poszła na pewne ustępstwa w kierunku USA, choć nadal nie wiemy nic w kluczowych sprawach dotyczących stali, aluminium i samochodów. Możliwe też, że powstały sojusz w żaden sposób nie umniejsza ryzyka wojny handlowej z Chinami. W rezultacie optymizm może być na wyrost. Rynek dyskutuje, ale też czeka na decyzję EBC.
Mając nadzieję, że prezydent Trump nie uaktywni się z komentarzami na tematu dolara, inwestorzy skupiają uwagę na luzowaniu polityki w Chinach i dyskusji o potencjalnych zmianach w strategii Banku Japonii. USD powoli odrabia straty po przedweekendowej wyprzedaży, także względem CNY, co wywiera presję na waluty rynków wschodzących. Dziś w kalendarzu indeksy PMI.
Donald Trump w tym tygodniu już dwa razy mocno skonfundował cały świat. Pierwszy raz, na początku tygodnia, kiedy słowa Putina przedkładał nad ustalenia własnego wywiadu. Drugi, gdy wczoraj powiedział, że nie podoba mu się polityka podnoszenia stóp przez Fed (siedem podwyżek w ostatnich latach).
Dziś w nocy zostały podane bardzo dobre odczyty z australijskiego rynku pracy.
Być może klimat ulegnie zmianie po wystąpieniu prezesa Fed w Kongresie USA.