tesa1959
/ 2011-03-01 17:30
/
Tysiącznik na forum i pełna kultura
Szczerz współczuję Twojej żonie. Ja mam zajęcia w przedszkolu 2 razy w tygodniu po 30 min. i zapewniam Cię, że więcej niż godzinę nie wyrobiłabym. Po prostu nie nadaję się do pracy w przedszkolu. U nas przedszkolna grupa też licz\y co roku od 25 - 30 dzieci, ale bardzo rzadko są wszystkie obecne, ponieważ tak małe dzieci często chorują. Nie zmienia to wcale faktu, że praca w przedszkolu jest bardzo wyczerpująca. U nas od roku jest dodatkowa pomoc (ale nie na moich zajęciach - ja jestem sama), o którą dyrektorka walczyła od kilku lat. Jednak nie zgodzę się z Tobą, że warunki nauki przede wszystkim dla dzieci w bardzo licznych klasach są nieporównywalnie gorsze. Nauczyciel nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej wiedzy słabszym uczniom. Wyjątkiem może tu być matematyka, fizyka i chemia, gdzie można zdolnym uczniom zadać dodatkowe zadania w czasie, gdy zajmuje się słabszymi. Natomiast gorzej jest w przypadku przedmiotów humanistycznych, gdzie np. część uczniów nie może zrozumieć odmiany przez przypadki, czy zasad pisowni, a reszta już dawno zrozumiała, czy też ja na religii - mając przeładowany program, ledwo się wyrabiam, a tu okazuje się, że uczniowie mają problem z czytaniem tekstów z\e zrozumieniem. Nie mogę bazować na zdolnych uczniach, że oni wyciągnęli właściwe wnioski i prawidłowo odpowiedzieli na pytania do tekstu, w którym zawsze sens jest ukryty. Ja czuję się odpowiedzialna za umiejętność czytania ze zrozumieniem, bo to jest także potrzebne przy rozwiązywaniu zadań, ale przede wszystkim pojmuję swoją pracę jako misję w wychowaniu prawego człowieka. Jak mam to zrobić w tak licznej klasie, gdzie zdolni skończywszy zadanie, zaczynają rozmawiać? W czasie mojej "kariery" była jedna klasa 11 osobowa (pozostałe klasy liczą od 23 -30 uczniów), w której nawet uczniowie z programem nauczania specjalnego bardzo dużo wynieśli, bo miałam dla nich czas. Jeszcze w klasie liczącej do 25 uczniów można zrealizować program bez większych uszczerbków dla wiedzy słabszych. To, że klasy przedszkolne i szkolne są tak liczne wynika z oszczędności organów prowadzących i nie służy to przede wszystkim dzieciom i dlatego nie zgadzam się z Tobą - nie chodzi mi o mnie, chociaż właśnie praca w licznych klasach i coraz większe wymagania MEN (pisanie programów, beznadziejne szkolenia, nowe ustawy) doprowadziły do tego, że znalazłam się w szpitalu w wakacje, a teraz jestem na urlopie dla poratowania zdrowia, bo w końcu dopadła mnie depresja. Pewnie to nie zdarzyłoby się, gdybym miała tylko pracę, ale mam też rodzinę, której nie miałam zbyt dużo czasu, wszystko w biegu. Toteż nie mów mi, że tak powinno być, bo Twoja żona jest przemęczona, więc inni też powinni. Twoja żona też powinna mieć komfort w pracy i nie zajmować się tak liczną grupą, czego jej z całego serca życzę.