Egzaminy wstępne do szkół
średnich najlepiej zdają spryciarze, co potrafią dobrze sciągać, a nie ci co
bazują na tym, co zapamiętali z podstawówki, czy gimnazjum.
Teraz nie ma egzaminów do średniej szkoły. Liczą się testy gimnazjalne + punkty za oceny z przedmiotów kluczowych dla danej szkoły. W dodatku na egzaminach nie da się ściągać (bywam w komisjach), gdyż uczniowie nic poza długopisem i przyborami nie mogą wnieść na salę.
(najlepsze stopnie maja
pupilki i podlizuchy).
Zgadza się, ale to potem nie przekłada się na wynik egzaminów gimnazjalnych i maturalnych. Mój najmłodszy syn ukończył gimnazjum2006 r. i nie miał świadectwa z paskiem, bo uczył się tylko tego, co go interesuje, a więc matematyki i fizyki. Ponieważ jest bardzo zdolny, z resztą nie miał problemów. Na koniec nie wychodziła mu ocena bdb z matematyki, więc chciał zdawać cały semestr egzaminem na co nie wyraziła zgody matematyczka, która też była wychowawczynią. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo nie miała racji - syn powiedział, że nie kwestionuje jej ocen, bo rzeczywiście dwa sprawdziany napisał słabiej - chciał zdawać. Z egzaminów gimnazjalnych otrzymał najwyższą ilość punktów w klasie i 3 miejsce w szkole (na 7 klas trzecich) - w sumie miał 84 punkty (44 z j. polskiego i 40 z matematyki). Córka sąsiadki, która chodziła z nim do klasy miała świadectwo z paskiem i piątkę z matematyki, a z testów otrzymała w sumie 58 punktów.
W średniej szkole było inaczej. Wychowawczynią też była matematyczka, która ma od lat najwyższy procent zdawanych matur. Tu ocena pokryła się z wynikiem matury. Syn miał przez 3 lata czwórkę, a w ostatnim roku piątkę, a maturę rozszerzoną z matematyki zdał na 84 %
Wkurza mnie głośne narzekanie
Mnie też to wkurza, ale wkurzają mnie też ludzie, którzy zazdroszczą nauczycielom wakacji, 18 godzinnego dnia pracy(nie liczą tego co nauczyciel robi po godzinach dydaktycznych). Trochę ich rozumiem, bo zanim poszłam do pracy w szkole, też nie miałam pojęcia, że to nie 18, ale grubo ponad 40 godzin tygodniowo.
Duża liczebność klasy pomoże jednym odnosić sukcesy na duzym
forum, drugich zaś (niestety) przygotuje na godzenie się z porażkami i
mniejsze stresy i żale z tym związane
MEN zakłada wyrównywanie szans szkół wiejskich i miejskich, uczniów słabych, tworząc klasy integracyjne nawet z uczniami o lekkim upośledzeniu umysłowym, a Ty tu mówisz o hartowaniu ducha. Część wiedzy na pewno wywietrzeje, ale umiejętności zdobyte w szkole pozostaną - umiejętność analizy, syntezy, logicznego myślenia, czytania ze zrozumieniem, a tego nie da się osiągnąć wszystkim w zbyt licznych klasach. To należy się wszystkim. Potrzebna jest reforma nastawiona bardziej na umiejętności niż wiadomości, to fakt, ale powoli to jest egzekwowane.