Robert (dawniej zx)
/ 83.8.197.* / 2007-05-23 22:15
Sądzę, że takie twierdzenia jak Pana Droździela wynikają z bardzo krótkiej perspektywy patrzenia na rzeczywistość. Zapewne Polacy nie lubią demokracji podobnie jak to, że Polacy to naród, który z pozycji rozdającego karty w tej części świata dał się zepchnąć dzięki własnej niekompetencji i lenistwu do drugiej ligi. Można jeszcze wiele takich parareli rozwinąć ale po co. Spójrzmy w historię. Odejście Francji od monarchii do demokracji rozpoczęło się 14 lipca 1789 roku. Nie stało to się w ciągu jednego tygodnia, miesiąca czy roku. Paroksyzmy trwały do końca XVIII wieku, cały XIX wiek i część XX wieku. Podobnie długotrwałe procesy miały miejsce w UK z tym, że nikt o tym juz nie pamięta bo rozpoczęły się w czasach Oliviera Cromwella czyli dawno temu. Jakimż trzeba być zarozumiałym, żeby oczekiwać, że tu nad Wisłą proces ten będzie szybszy. Niby dlaczego ? Czyż byśmy byli mądrzejsi ? Bynajmniej. Całokształt naszych stosunków z Rosją lub mówiąc precyzyjniej z Rusią Moskiewską jest dobrze zbadanym i opisanym dowodem naszej "mądrości" inaczej. Myślę, że czeka nas jeszcze wiele lat paroksyzmów oraz eksperymentów różnego rodzaju Kaczek, Kwachów, Jaruzeli i Wałęs nim staniemy się nudną zamożną demokracją o ile się nią staniemy. Szansa a pewno jest. Jak długo będzie ona jednak trwała i czy ją wykorzystamy tego nawet najstarsi górale nie wiedzą. Nie wiadomo wreszcie czy demokracja jest czymś pożądanym przez większą część społeczeństwa. Jak rozmawiam z ludźmi nieco starszymi ode mnie i słyszę nostalgię za tym, że kiedyś to prznajmniej można było pójść do lokalnego komitetu PZPR i się poskarżyć na coś lub kogoś, a dzisiaj nie ma się do kogo poskarżyć, to wcale nie jestem pewny czy demokracja jest stanem przez wszystkich pożądanym. W mojej ocenie to co w tej chwili obserwujemy jest to jakaś próba restauracji socjalizmu lub też postkomunizmu w nowym opakowaniu. Trudno się dziwić bo takie są zapewne marzenia większości. Z drugiej jednak strony we Francji po Jakobinach i Dyrektoriacie było Cesarstwo czyli ustrój nie mający z demokracją nic wspólnego. Po Cersarstwie znowu była Republika, która też się zmieniała co widać chociażby po numerach kolejnych. Tak było bo takie były oczekiwania większości. Zapewne i u nas jesteśmy teraz w fazie swego rodzaju Restauracji. Dlatego tak kategoryczne sądy, że lubimy bądź nie demokrację wydają mi się przedwczesne i mocno przesadzone. Czytający niniejszy komentarz pomyślą sobie pewnie ględzi facet i gada nie na temat. Pewnie tak jest ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że jakoś nasze życie polityczne widzę z dużym dystansem pomimo faktu zamieszkiwania nad Wisłą. Może wynika to z faktu, że w gruncie rzeczy nie mam prywatnych porachunków ani z PRL-em ani jak dotychczas z RP po 1989 obojętnie III czy IV. Nikt nie prześladował mnie czy moich rodziców, a nie jest to wcale takie oczywiste bo na przykład człowiek, który się podpisuje Marek1958 lub podobnie kiedyś się przyznał na tym forum, że komuniści dali popalić jemu i jego rodzicom. Niewątpliwie ma to wpływ na widzenie świata. Wracając do meritum oczekujemy, że społeczeństwo w ekspresowym tempie przejdzie od jednego ustroju do drugiego. Przecież to bzdura, to się nigdzie nie udało, zawsze to zajmowało czas równy życiu co najmniej jednego pokolenia lub dłuższy. I zapewne u nas nie będzie inaczej. Podsumowując mój wywód mam zwyczaj mówić do moich starszych dzieci, że jeżeli chcą żyć w bogatym i przewidywalnym społeczeństwie to najprostszym wyjściem jest emigracja do Europy lub Ameryki z tym, że Europy nie w sensie geograficznym ale do Europy karolińskiej czyli cytując jednego z XIX wiecznych niemieckich polityków tej na zachód od berlińskiego Ostbahnhoff. Jeżeli natomiast upierają się pozostać nad Wisłą to muszą zaakceptować to, że będą żyli w społeczeństwie mało przewidywalnym. Co wybiorą to ich sprawa. Mój brat na przykład wybrał Europę karolińską i niech mu się szczęści. Kończąc powiem tylko, że ze względu na moje poglądy wyłuszczone powyżej tytuł komentowanego newsa wydaje mi się mocno przesadzony i przedwczesny.