Donald Tusk peroruje dziś o swojej dumie z Polski i polskości, starannie przemilczając, jak kiedyś wyszydzał
te polskość jako "nienormalność". Akcentuje swoja rzekoma żarliwość w obronie interesów narodowych, choć
przez lata tak zawzięcie działał przeciw tym interesom.
Niegdyś polskość, według Donalda Tuska, to była nienormalność i niechciany temat: "Co pozostanie z
polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i
nieuzasadnionych rojeń? Polskość - to nienormalność - takie skojarzenie nasuwa mi się z bolesna
uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu" ("Znak", nr 11-12, z 1987 r.). Dziś deklaruje,
ze Polska jest jakoby jego pasja. Pewno bardzo chciałby zapomnieć o swym dawniejszym szczerym tekście .W dalszej części tamtej wypowiedzi ze swada
perorował: "Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg
wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnie ochoty dźwigać... Piękniejsza od
Polski jest ucieczka od Polski, tej ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas
ogłupia, zaślepia, prowadzi w Krainie mitu. Sama jest mitem".
Ciekawe, ze nawet były protektor gdańskich liberałów: J.K. Bieleckiego i D. Tuska - Bronisław Geremek,
uważał ich za "chłoptasi, którym gdzieś tam przy Wałesie nogi urosły, i ze powinni nadal taplać się w
gdańskim bajorku, a nie brać do poważnej polityki". Tak to przynajmniej wspomina w swej książce Jan M.
Rokita (por. "Alfabet Rokity", Kraków 2004). Dziś, gdy media uparcie próbują kreować mit stanowczego i
zapracowanego Tuska, dziwnie zapomina się, ze przez wiele lat uchodził on za typ lenia i sybaryty. Sam
zresztą wcale kiedyś nie ukrywał tego typu skłonności u siebie. W wywiadzie udzielonym w 1991 r. mówił:
"Bardzo cenie sobie luz. (...) Tak w ogóle to lubię poleniuchować, nie mam manii prześladowczej, ze ciągle
musze cos robić. Na przykład lubię leżeć w łóżku i patrzeć bezmyślnie w sufit" (podkr. - J.R.N.) (cyt. za: R.
Kalukin op. cit.). Jeszcze w styczniu 1997 r. Tusk szczerze wyznał w wywiadzie dla "Głosu Wybrzeża",
pytany, z jakiego powodu najczęściej gryzie go sumienie, odpowiedział: "Z powodu lenistwa". Mówił to ten
sam człowiek, który w jednym z wywiadów ostro pomstował na polską "próżniaczą klasę polityczną”