1. Komuniści nie dołowali w latach 50-tych przedwojennych majstrów, lecz ich wręcz hołubili, wykorzystując jako nauczycieli zawodu i organizatorów produkcji. Marne skutki dla obu stron nie wynikały z zamiaru dołowania, lecz z niemożności pogodzenia rynkowej organizacji z komunistycznymi stosunkami produkcji, z czego komuniści szczerze nie zdawali sobie sprawy;
2. Co do tych parobko-menadzerów - to Ci wyszło. To stan porównywalny z tamtym z lat 50-tych, choć z całkiem innej beczki oczywiście. Jednakże mam wrażenie, że system porządkuje sprawy i spośród p-m jeden na sto staje się menadżerem, a pozostali wracają na swoje śmieci. System poza tym nie produkuje już nowych p-m;
3. Nie sądzę, aby Niemcy i Rosjanie wiedzieli to, co Ty sądzisz, że oni wiedzieli, mordując polską inteligencję. Tak jak nie sądzę, że twórcy obozów - dzisiaj zwanych obozami zagłady - tworzyli je z zamiarem mordowania; podobnie jak nie sądzę, by więźniowie tych obozów spodziewali się, że do do tych strasznych mordów dojdzie. Życie toczy się równocześnie b. szybko i b. wolno. Na tyle wolno, aby przyzwyczajać się do sytuacji i je akceptować. Zachowania i nastawienia ludzi zmieniają sie dynamicznie, tak samo tych co na górze - wilków, jak tych co na dole - owiec. Jedni i drudzy przyzwyczajają sie do swoich ról. Zaś życie jest na tyle relatywnie krótkie i przewrotne, że los jednych i drugich może okazać się diametralnie inny niżby to wynikało z chwilowych ról. Poprzestanę na tym skrócie myślowym. Obecnie jesteśmy świadkami takiej oto sytuacji, że garstka osobników niewielkiego narodu, wymusiła na niemal całym zachodnim świecie ograniczenie wolności wypowiedzi w tych sprawach. Swobodne wypowiedzi niezgodne "z linią" są radykalnie karane. Równocześnie ta garstka dość swobodnie posuwa sie do wyroków bez sądu, o czym powszechnie sie mówi i choć to horrendalne - milcząco akceptuje. To tylko przykład. Zmierzam do tego, że warto przyglądać się złu wtedy kiedy ono się dzieje i może być rozpoznawalne. Ryzykowne są za to oceny z perspektywy historii: mierzenie dzisiejszą miarą rzeczy, dziejących się gdy miary były inne. Ufff.
4. Ma rację MN4 co do emigracji. Należy cieszyć się, że jest możliwa (strach pomyśleć co by było...). Należy chwalić i podziwiać emigrantów. Przyjmować z otwartymi rękami gdy wracają. Nie oczekiwać, że wrócą z powodów abstrakcyjnych, patriotycznych, bo to zwyczajnie obłudne i bez sensu. A co sie nauczą, to rzeczywiście równoważnik kolejnego fakultetu.
5. Emigracja kosztuje krocie? To już banał. Każdy emigrant który wyjeżdża to czysty zysk dla społeczności. Budżet do niego nie dopłaca. Usuwając się z pola gry rynkowej nie doprowadza do zaniżania płac, nie przyczynia się do zubożenia. Kształci się za granicą z przedsiębiorczości wyrównując dług edukacyjny. Śle do kraju walutę co umacnia krajowy pieniądz. Wraca jako zdrowy uczestnik gry rynkowej, już nie da się poniewierać, poznał standardy. Nawet jeśli widział je z pozycji rowu czy zlewaka. Wniosek: emigracja to wstęp do rozwoju.