anty atomowy człek
/ 83.23.173.* / 2008-01-31 20:41
ATOMOWY POWRÓT STAREGO
W styczniu roku pamiętnego 1981 wojskowa rada podjęła uchwałę o budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu. Potem dołożyła jeszcze trzy inne, które - na całe szczęście - pozostały tylko na papierze. Uchwałę podjęto bez przeprowadzenia analiz ekonomicznych, bez wykonania stosownych badań terenowych i opracowania dokumentu obecnie nazywanego "oceną oddziaływania na środowisko".
Zrobiono to pomimo, że:
- wszelkie ekspertyzy, głównie ekonomiczne, świadczyły przeciwko budowie elektrowni atomowych w Polsce,
- nie mamy własnego uranu i nie powinniśmy uzależniać się od kolejnego dostawcy,
- elektrowni atomowej nie można wyłączyć tak jak światła w kontakcie lecz musi ona potem przez co najmniej 10 lat pobierać energię elektryczną do chłodzenia,
- udokumentowanych zapasów uranu jest tylko na ok. 30-40 lat (dane El.de France), przy czym w tych kalkulacjach nie bierze się pod uwagę istnienia kilkuset atomowych reaktorów na łodziach podwodnych.
Generalicja podjęła budowę elektrowni atomowych w Polsce wykonując polecenia Wielkiego Brata, a my straciliśmy na tym co najmniej 4 500 000 000 dolarów. Każdy dorosły Polak pamięta, że w tamtym okresie dolar to było co najmniej 100 zł, a za sto dolarów można było przeżyć godziwie cały miesiąc.
Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy między innymi pod hasłem rozliczenia afer, także tych z okresu stanu wojennego. Proszę zauważyć, że o defraudacji tych czterech i pół miliarda dolarów nikt z tzw. polityków nigdy nie wspomniał.
Po 25 latach od tamtych tragicznych wydarzeń nowy premier Jarosław Kaczyński, prawnik z zawodu, czyli nie specjalista z branży energetycznej - także bez żadnych opracowań - nagle wygłasza w expose (z pamięci), że jego rząd będzie budował elektrownie atomową.
Kilka dni wcześniej, 11 lipca br. na międzynarodowym sympozjum w Darłowie, jego uczestnicy wystosowali Memorandum do Rządu i PT Polityków, którego fragment pozwolę sobie zacytować:
"... Apelujemy do Rządu o stworzenie wspólnego, spójnego programu możliwości rozwoju energetyki odnawialnej dla odbiorców indywidualnych. Stworzenie takiego programu pozwoli na zmniejszenie zużycia surowców energetycznych o ok. 30 %.
Zebrani uważają, że jakakolwiek forma popierania energetyki jądrowej do 2020 roku jest przerzucaniem społecznych pieniędzy do prywatnej kieszeni..."
A Pan Nowy Premier wbrew obowiązującym dokumentom takim jak: Polityka Energetyczna Polski do 2025 roku, Narodowa Strategia Rozwoju Regionalnego czy też Program Aktywizacji Obszarów Wiejskich chce - delikatnie mówiąc - uszczuplić budżet Państwa o co najmniej 10 miliardów dolarów czyli tyle, ile obecnie wydajemy rocznie na całą służbę zdrowia.
Pan Premier podjął to postanowienie w zaciszu swojego gabinetu, nie bacząc na to, że:
Po pierwsze:
Mamy nadmiar zainstalowanej energii elektrycznej. Istniejące elektrownie odnawialne np. wiatrowe czy też wodne mogą sprzedawać do sieci zaledwie 20 proc. swoich możliwości. Tłumaczenie rządowe jest co najmniej naiwne - bo musimy brać ropę i gaz z Rosji.
Po drugie:
Na I Międzynarodowej Konferencji w Rzeszowie w maju 2006 podano do wiadomości, że energetyka ekologiczna jest w chwili obecnej wykorzystywana w Polsce w zaledwie 2 % i nie ma żadnej szansy, aby dotrzymać terminu 2010 roku i osiągnąć wymagane przez Unię Europejską 10 % ze źródeł odnawialnych.
Po trzecie:
Wszyscy zainteresowani wiedzą, że na całym świecie elektrownie atomowe muszą być dofinansowywane przez rządy. Pani Margaret Thatcher musiała poddać się do dymisji, gdy wyszło na jaw (przy próbie prywatyzacji angielskich elektrowni atomowych), że rząd dofinansowuje je kosztem 16 miliardów funtów rocznie.
Po czwarte:
Jeżeli Pan Kaczyński uważa, że tamte wymienione powyżej opracowania są fałszywe to, zgodnie z deklaracjami, powinien podać ich autorów do sądu i przynajmniej odebrać wydane dziesiątki tysięcy dolarów na ekspertyzy. W chwili obecnej wymienieni eksperci są nadal pracownikami odpowiednich ministerstw i tak jak w stanie wojennym tak i dzisiaj wygłaszają te same tezy (vide: Panowie Marecki, Hrynkiewicz czy Jaworowski).
Po piąte:
Dlaczego koncerny amerykańskie, które w latach 1994-1995, rzekomo badały złoża gazu ziemnego występujące w Polsce, a potem zakupiły 40 licencji na wydobycie tego gazu, do dnia dzisiejszego ani nie rozpoczęły wydobycia, ani nie zapłaciły kar czy też nie straciły licencji?
Nie da się ukryć, że nowy Rząd od samego początku jest ukierunkowany na USA. Wiadomo także, że koncerny atomowe takie jak Westinghausen, Siemens czy też EdeF są na skraju bankructwa w działach budowy elektrowni atomowych. Francuski koncern rządowy jest na przykład zadłużony na blisko 60 miliardów euro. W roku bieżącym musiał swoje elektrownie wyłączyć z powodu suszy i kupować energię elektryczną z elektrowni opalanych węglem.
Rodzi się pytanie: komu w Europie mogą oni sprzedać te swoje buble? Przecież jesteśmy jedynym krajem, który w majestacie prawa można spokojnie okradać przez długie lata. Oczywiście, będzie się to nazywało spłatą kredytów zaciągniętych na budowę tego atomowego szmelcu.
Jest jeszcze jeden problem - zapowiadana likwidacji WSI. Otóż nie należy zapominać, że w stanie wojennym to właśnie te służby były najbardziej zaangażowane w budowę elektrowni jądrowych. Proszę zauważyć, że rok prawie minął od czasu zapowiedzi o ich likwidacji, a potem była dłuższa cisza. Teraz natomiast, zamiast doczekania jednoznacznego faktu rozwalenia tej najbardziej przestępczej organizacji (Informacja Wojskowa powstała w 1943 roku podczas formowania Dywizji Kościuszkowskiej, na bazie dywizji Gwardii), społeczeństwo nagle dowiaduje się, że najważniejszym problemem nowego Rządu jest budowa elektrowni atomowych.
Czyżby to miało świadczyć o dogadaniu się nowego Rządu ze starymi praktykami ?!