Lepiej powtarzać w kółko te same p******* (jak rząd) -
czasy pomijania kosztów pracy personelu w działaniu całego systemu to już nieodwracalna przeszłość.
Czy się to komuś podoba czy nie w całym cywilizowanym świecie na koszt świadczenia zdrowotnego składa się przede wszystkim koszt pracy (w końcu ktoś musi nauczyć się to robić, jego praca jest użyteczna i przynosząca wymierne korzyści - chory wraca do pracy i płaci podatki)
Teraz jest tak:
Przychodzi ubezpieczony człowiek do ambulatorium urazowego ze złamaną ręką i:
-badanie lekarskie
-diagnostyka(RTG-koszt koło 30-40złotych)
-repozycja złamania(na razie darmocha)
-gipsowanie(materiał też słono kosztuje, praca -darmocha)
-RTG kontrolne (kolejne 30-40 złotych)
-ocena RTG, karta informacyjna, porada (darmocha)
NFZ płaci za wszystko tyle, że nie zwracają się materiały i sprzęt, o koszcie pracy lekarza i pielęgniarki nawet się nie wspomina. Każdy kolejny pacjent generuje więc straty - konieczność zakupu materiałów, naprawy czy wymiany sprzętu - błędne koło. Narasta zadłużenie, chyba że pieniądze są ściągane z bardziej dochodowych - niezabiegowych oddziałów, ambulatoriów itd. Dlatego trzeba realnie wyceniać wartość takich świadczeń i uwzględniać wszystkie elementy świadczenia (jasna odpowiedź na pytanie ile dla NFZ jest warty konkretny element procedury - w tym praca).
W przeliczeniu na ilość godzin/ilość pacjentów/pieniądze jakie dostajemy teraz na rękę (średnio biorąc) praca lekarza przy konkretnym pacjencie jest w moim przypadku warta mniej niż 2 złote. Nie oszukuję, to staranne i uczciwe wyliczenia. Jako potencjalni pacjenci, macie się czego bać szanowni forumowicze. Coraz więcej kolegów i koleżanek ma świadomość tego o czym piszę.
I co dalej? Jaka płaca, taka praca?
Pozdrawiam forumowiczów i życzę zdrowia.
Popierajcie strajk - to się wszystkim opłaci.