Frank N. Stein
/ 83.24.238.* / 2008-09-18 09:39
A teraz czytamy ze zrozumieniem. Otóż taki średniowieczny pomysł może byc skutkiem a) głupoty b) chronienia swoich interesow (lub czyichś, i na pewno nie będzie się po tym stratnym). Co do argumentu głupoty to można napisać o tym sporą książke, wiec jedynie można stwierdzic, że osoba z takimi pomysłami na ministra się nie nadaje. Jeżeli chodzi o chronienie interesów, to jest to bardzo cyniczny pomysł. Otóż jeżeli będą wprowadzone punkty ujemne oznacza to, że mało osób będzie sie dostawać na aplikacje. Żeby zamknąć usta tym co się nie dostali oraz innym, że niby w Polsce jest demokracja i nikt nikomu dostępu do zawodu nie blokuje, stworzy się zawód doradcy prawnego. Ogólnie rzecz biorąc doradca taki gówno może (wątpie czy dopuszcza do reprezentacji przed wyższym sadem niż rejonowy, więc będzie przymus adwokacki albo sytuacja analogiczna), jedynie zbierze z rynku masę śmieciowych spraw - jakieś alimenty i inne beznadziejne sprawy, z których będzie się cieszył jak cokolwiek zarobi, o ile nie dopłaci. Pozwoli to szanownym mecenasom do zgarniania z rynku normalnych spraw i grubej kasy. Ewentualnie doradcy prawni będą wykorzystywani coś na kształt taniej siły roboczej. W ten oto cudowny sposób wyeliminuje się sporą konkurencję. I oczywiście będzie można odhaczyć argument podwojenia, a nawet popięcienia liczby prawników. A co kogo obchodzi, że więcej się bedzie zarabiać sprzątając biura? No bo przecież można by zliberalizować rynek - duży dostęp do aplikacji spowodowałby spadek cen i pewnie lepszą obsługe, bo dbano by bardziej o klienta. Tylko po co to komu?