Nauczyciele to się rozleniwili. Kiedyś do lekcji trzeba było się przygotować tak aby dzieciaki się zainteresowały lekcja i coś im w głowach zostało.
głupoty gadasz!
bylem w roczniku 95-2005 i właśnie nauczyciele byli wymagający, co nie znaczy, że z sercem podchodzili do nauki, wręcz odwrotnie! Byli tacy, którzy świata poza swoim przedmiotem nie widzieli, a też tacy, którzy traktowali przedmiot przedmiotowo. To ze strony uczniów wychodziły różne pytania oraz chęć zdobywania wiedzy, a nauczyciele byli od wytłumaczenia i pomocy naukowej.
Nikt myślał, że nauczyciel przyjdzie i będzie zaciekawiać swój przedmiot...
To uczeń miał wykazać się w przedmiocie, więc każdy wspomagał drugiego tym, że każdy patrzył na siebie i swój rozwój.
Po moim roczniku przyszły właśnie dzieciaki z rozpieszczonych domów, zakochanych w tipsach czy smartfonach - pokolenie lcd i minercrafta...i trwa to do dzisiaj....
Moje pokolenie z lat 85-89 gdzie w szkole była DYSCYPLINA czyt.:
stanie w kącie, przepisywanie błędnych słów po 100x, jeden chciał być lepszy od drugiego
w matematyce czy geografii, wiedzy o grach, komputerach, samochodach i mechanice, itp.
Biliśmy się o to, kto pójdzie do tablicy - szczególnie na matematyce!
Mieliśmy w klasie olimpyjczyków ale ogólnie cała klasa była na wysokim poziomie, i klasy inne były słabsze od nas. Zazwyczaj wynikało to głównie - z malkontentów i rodzin czysto patologicznych, gdzie dzieciaki cierpiały przez rodziny pijackie i rozpuszczone szły w ich ślady, jednak zdarzały się wyjątki, które chciały się uczyć i wykazywały się, to na drugi rok zostały przepisane do nas i miały pełną opiekę nauczycielską!
Dzisiaj za nazwanie kolegę grubym, można iść siedzieć, czy podniesienie głosu przez nauczyciela, traktowane jest jak obóz SS.
Swoją energię trzeba zamieniać w dobro i postęp, a nie narzekanie.
Szkoła to nie jedyne życie, i wiele interesujących i pełnych rozwoju czynności można robić.
Ale to zależne jest tylko od własnej osoby!