...a coraz bardziej, gdy czytam Pana to: "ręce i nogi mi się uginają..."
"Wszechrządzące związki zawodowe..." "Nie ma mowy o likwidacji szyldów, struktur czy też centrali..."
Ja w mojej "biznesowej działce" współpracuję blisko z takimi światowymi koncernami jak Limagrin (6 dużych firm i 32 mniejszych) i S.V.S. (obecnie pakiet większościowy akcji posiada Monsanto) skupiającym 4 duże firmy i kilkanaście mniejszych. W obu koncernach, istniejących bodajże od 97 roku, nie zlikwidowano odrębności nazw i central tworzących je firm (z wyjątkiem bardzo małych i mało znanych) - i to na pewno nie wymusiły tego związki zawodowe, ale stało się tak gdyż: nazwy firm są to tak zwane "MARKI", na których się zarabia i to dużo (!!!), których wypromowanie kosztuje najwięcej w całości kosztów marketingu (i zwykle trwa najdłużej !).
Pańskie i Pana prof. W. uprzedzenia do związków zawodowych (Pan prof. W. na tych stronach obciążał związki za stan górnictwa węglowego), obarczanie ich za różne "złe rzeczy", wynika moim zdaniem z transponowania z USA na polski grunt uprzedzeń amerykańskich, uprzedzeń powstałych w latach 70-tych, gdy amerykańskie związki zawodowe były miejscem rozlicznych afer - tj. były silnie korumpowane szczególnie przez mafię chcącą za ich pomocą prać brudne pieniądze...
"Polska pawiem i papugą narodów" - na waszym przykładzie Panowie widać ciągłą aktualność tego przysłowia...
...a może by tak Panowie się przyjrzeli, jak bliska współpraca związków zawodowych z pracodawcami uratowała na przełomie lat 80/90-tych amerykański przemysł samochodowy przed wchłonięciem go przez koncerny japońskie?
...a nasze "postpaństowe" firmy - molochy, bez względu na formę własności, niszczy najbardziej to co poniżej opisał "kiepski" - synekuralne rady nadzorcze, złożone w sporej części z uwłaszczonej starej i nowej nomenklatury, pochłaniające olbrzymie, chore pieniądze; i często nawet "nieśmierdzące" fachowością..., im rzeczywiście rozsądne, "patrzące na ręce" związki zawodowe przeszkadzać mogą...