Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Żądanie płacowe: nadchodzą ciężkie czasy dla gospodarki

Żądanie płacowe: nadchodzą ciężkie czasy dla gospodarki

Wyświetlaj:
baba / .* / 2004-10-03 14:43
ludzie!! zastanówcie się wszyscy CO wy piszecie...wszyscy posiedliście super wiedzę ekonomiczną i obrzucacie się inwektywami. dlaczego w polskich szkołach nikt nie uczy "jak dyskutować", "jak wymieniać poglądy". to takie typowo polskie: nie będę rozwiązywać problemu tylko obrzucę błotem wszystkich naokoło. wyhamujcie!!!!!
Yoyo / .* / 2004-09-29 07:25
Nawiązując do wypowiedzi Pana Johna - jestem za tygodniówkami. Takie wyołaty pozwoliłyby racjonalniej zarządzać budżetami rodzinnymi ( jak np. w Anglii ). Tylko , że pieniądze nie te...
John / .* / 2004-09-28 13:01
Szanowni Państwo,W większości komentarzy słychać wyraźnie głos Warszawki oraz analityków, bankowców (bez urazy) … Mam jedno pytanie, czy wyjeżdżacie Państwo czasem ze stolicy w celach innych jak weekend nad morzem lub odwiedziny babci lub dziadka w Rzeszowie? Niemowie tu o zwiedzaniu czy wyprawie do klienta i z powrotem. Wiele z polskich firm dzieła bardzo agresywnie na rynku Polskim i międzynarodowym i mowie tu o średnich przedsiębiorstwach, które znalazły swoją niszę. Większość prezesów i właścicieli tych firm z przyjemnością podniosła by płacę swoim pracownikom, ale wiedzą, że bez odpowiedniego wzrostu wydajności jest to niemożliwe a nie chcą nikogo zwalniać. Bardzo istotny element został poruszony przez Pana Richarda tj. KORUPCJA, nie mam zamiaru mówić, że jesteśmy wzorem cnót, ale może oprócz Warszawy ja osobiście widzę poprawę nawet wśród drogówki;) proponuję Państwu próbę następnym razem jak zatrzymają was na trasie niebiescy Panowie spróbujcie ich nie deprawować a na jakiekolwiek propozycje odpowiedzcie, że w ten sposób nie zbudujemy wspólnego ładu. I proszę trochę więcej optymizmu, nie tylko w Warszawie mamy mądre głowy w całej Polsce ludzie główkują, co zrobić, aby było lepiej, i zamiast pisać w godzinach pracy szanowni Państwo weźmy się do roboty. Na marginesie proponowałbym zniesienie od zaraz minimalnej pensji, okresu wypowiedzenia, pracownikom płaciłbym tygodniową lub dzienną pensję, umożliwił komercyjne pośrednictwo pracy oraz zmniejszył obciążenia socjalne i podatkowe, jeżeli ktoś dostaje pensję poniżej np. obecnej płacy minimalnej, po co to wszystko w celu zmotywowania ludzi do wykonywania nawet najprostszych prac po prostu, aby chcieli sobie dorobić i bym przedłużyć swój dzień pracy nawet do 18 godzin. Pozdrawiam;)
SLon / .* / 2004-09-28 12:09
Trudno się z Panami/paniami nie zgodzić. To nasze chore rządy doprowadziły do upadku gospodarki w RP. Poczynajac od sztucznego "najniższego" wynagrodzenia, poprze "średnie wynagrodzenie", itp. Jednakże głowną siłą hamująca rozwój gospodarki jest zanik rynku wenwętrznego, będący prostą konsekwencją nadmiernego fiskalizmu (...za wysokie podatki=za mało zarabiam=nie kupię=nie sprzedam=zyskam za mało=za mało zapłacę, bo za wysokie podatki=za mało zarabiam...). Do wykazania tego nie trzeba sudiów w USA - wystarczy znajomośc czterech podstawowych działań arytmetycznych i oblicznia procentów. Jeśli z tych wyliczeń wychodzi horrendalny haracz na rzecz "naszego państwa", to wniosek może być tylko jeden - za dużo tego "naszego państwa" mamy. I to zarówno za dużo go ma przedsiębiorca (skandaliczne koszty wytwarzania) jak i konsument (nazbyt wysokie podatek dochodowy i vat). Może wreszcie nasze "przypadkowe społeczeństwo" zmieni ten "nieprzypadkowy" układ polityczny? Czyżby UPR redivivus?
Andrzej / .* / 2004-09-28 11:01
Czytam te wszystkie wypowiedzi .. mądrych" ludzi i nie wiem czy nie ma w tym kraju ludzi inteligentnych i mądrych, którzy by wiedzieli co zrobić ,żeby ten kraj mógł się rozwijać.Powiem co ja myślę na ten temat.Polska jest usytuowana w szeregu krajów europejskich a potem światowych na odpowiednim miejscu i nie przeskoczy tego póki nie wywalczy sobie odpowiedniego miejsca ,jest to tak zwana drabina gdzie ten co jest najniżej musi pracować na tego co jest wyżej i żeby to zmienić potrzeba wielkiej mądrości a nie płaczu czy lamentu,do tego potrzeba mądrych elit,których w Polsce nie ma.A ci co się za nich uważają są niczym innym jak strażnikami ciemnoty pilnującymi stanu takiego jaki jest.Pieniądz jest to po prostu narzędzie ,którym manipuluje się jak tylko się chce i robią to ci co nim rządzą.Polska się nie zmieni i za milion lat póki tlum nie zmądrzeje i nie wybierze spośród siebie najmądrzejszych za ,którymi będzie chciał iść.
Jarema / .* / 2004-09-28 11:45
No chyba te "elity" nie są takie głupie skoro udaje im się manipulować skutecznie "tym tłumem". Prosze sie nie gniewać, ale ma Pan poglądy pańszczyźnianego chłopa, ktory łyknął po drodze odrywki z Platona.
KAZEK / .* / 2004-09-28 09:16
Obecnie, przy tak wysokim bezrobociu możliwe jest wypłacanie bardzo wysokich wynagrodzeń w zarządach spółek, w prywatnych firmach. Środki te często są przeznaczane na dobra nie wytwarzane w Polsce (wycieczki zagraniczne, luksusowe limuzyny itp.) Pracownicy, robotnicy otrzymują niskie wynagrodzenia nie mając siły przekonywania (wysokie bezrobocie). Kiedy może nastąpić dla niech czas na wysuwanie żądań płacowych? Chyba tylko przy spadającym bezrobociu? Kiedy to może nastąpić? Jest zbyt dużo przeciwników likwidacji bezrobocia, którzy korzystają na tej sytuacji a jednocześnie mają wpływ na zmiany. Sytuację pogarsza zacofanie technologiczne, które zastępowane jest nowymi technologiami sprowadzanymi z krajów rozwiniętych (nie wytwarzane w Polsce). Myślę, że tylko praca za granicą może obniżyć nieco poziom bezrobocia. Może to spowodować konieczność rezygnacji z części wynagrodzeń obecnie obdzielających się profitami na rzecz pracowników i robotników. Spowodować to może nakręcenie koniunktury na rynku krajowym z uwagi na wydawanie tych środków na dobra powszechne, produkowane w Polsce.
kamyk / .* / 2004-09-28 10:55
W Polsce działa bardzo silny tzw. mechanizm zapadkowy, który działa w ten sposób, że spadek koniunktury prowadzi do spadku zatrudnienia, a wzrost gospodarczy przyczynia się do przyrostu zatrudnienia dopiero przy dostatecznie silnym i długotrwałym działaniu tego czynnika.Siła działania "zapadki" zależy od takich czynników jak: poziom świadczeń socjalnych (wysokość płacy minimalnej i zasiłku dla bezrobotnych), mobilność siły roboczej (skłonność do zmiany miejsca zamieszkania, koszty takiej zmiany, możliwość i chęć podejmowania pracy w innym zawodzie) i innych (np. siła związków zawodowych i ich nastawienie na ochronę dotychczasowych miejsc pracy/tworzenie nowych).Trudność w ocenie wpływu tych czynników na mechanizm zapadkowy w Polsce wynika z dość krótkich szeregów czasowych, będących do dyspozycji analityków (jako-tako stabilne warunki prawne i porównywalne dane statystyczne istnieją co najwyżej od 1995 roku). W związku z tym na pytanie, kiedy rzeczywiście spadnie bezrobocie można odpowiedzieć tylko poprzez zgadywanie. A ci, którym dobrze idzie zgadywanie grają w Lotka, a nie robią analizy.Ważniejsze od bardziej czy mniej rzetelnych prognoz wydaje się likwidowanie wspomnianych czynników "zapadkowych". Optymalnym dla gospodarki stanem jest nieistnienie zapadki i szybka reakcja rynku pracy na czynniki koniunkturalne. Taki mechanizm działa w USA. W Europie, w zależności od modelu gospodarki (anglosaski, wolnorynkowy - francuski, socjalno-etatystyczny) działanie uwidacznia się z różną siłą. W Polsce wydaje się przybierać dramatyczne rozmiary.
Marta / .* / 2004-09-28 06:53
Znam ludzi , którzy , jak trzeba ,pracują dziennie po 10-12h za 2,50 /godz (moja sąsiadka , wdowa z dwojgiem dzieci , która jest osobą na tyle dumną , że nigdy nie wyciągnęła ręki po zasiłek , jej dzieci nigdy nie korzystały z darmowych obiadów w szkole itd. To ona nie ma ubezpieczenia , o którym wspomniałam niżej .To jest żywy przykład ..Z całym szacunkiem ,Panie George ,proszę mi wyjaśnic , co ma Pan na myśli ,mówiąc " Polska staraniem tego społeczeństwa stała się biednym krajem "... Już jedna posłanka Nowina - Konopczyna , powiedziała ,że jesteśmy 'rzypadkowym społeczeństwem" .Mój głos w żadnym wypadku nie był na tak za rozdawaniem pieniędzy , ale za tym , by , jeżeli ktoś pracuje , miał godną płacę , a nie "zasiłek " od pracodawcy.
JL / .* / 2004-09-28 17:29
Czy Polska stała się biedniejsza? Czy Polska jako kraj może być biedniejsza lub bogatsza? Może to tylko część społeczeństwa stała się biedniejsza? Może ludzie decydując się na pracę za marne pieniądze powodują wzrost dysproporcji w zarobkach? Może część społeczeństwa stała się biedniejsza, ale jednocześnie część wzbogaciłą się ich kosztem? W dzisiejszych czasach dumę trzeba schować głęboko i nie dać się wykorzystywać za marne grosze!
Rafal Wojcikowski / .* / 2004-09-28 06:04
Szanowni Państwo jeśli można, trzy zdania1) nie bardzo sobie wyobrazam presję na wzrost płac przy prawie 20% bezrobociu ... konkurencja na rynku pracy jest ogromna i presja występuje tylko w quazipaństwowych strukturach - czyli kopalniach, pkp, urzedach, budżetówce, niektórych monopolistach ...2) w dalszym ciągu wisi nad pracownikami widmo dużych rezerw w wydajności pracy i nalezy się spodziewać dalszej presji na ograniczanie zatrudnienia tam gdzie one jeszcze istnieją - w tych warunkach ciezko wymusić wzrost płac3) duża rozpięrtość wynagrodzeń oznacza ze kadry wykwalifikowane, kórym bezroboice nie grozi mają odpowiednio wysokie wynagrodzenie, ale przecież to one właśnie w ostatnich latach odczuły spade kswoich wynagrodzeń najbardzieja prawdziwą presję na wzrost wynagrodzeń to przynosi ..ciągły wzrost podatków, które po części obnizają dochody do dyspozycji, po czesci wywołują wzrost cen (z uwagi na ich przerzucalność), a po częsci stymulują wzrost oczekiwań inflacyjnych, kóre z kolei nastawiają restrykcyjnie RPP...
Marek / .* / 2004-09-28 05:22
Ja w sumie lubie cie Richard, ale czasem niestety twoje wypowiedzi nie sa najwyzszych lotow.Przydalby ci sie krotki kurs ekonomiczny.Taki prawdziwy i intensywny kurs, najlepiej w USA.Moze wtedy dowiedzialbys sie, ze na ogol banki centralne obnizaja stopa procentowa wraz ze wzrostem ceny ropy. Jedynie w Polsce stopa repo rosnie. A dlaczego tak jest - to juz zadanie przekraczajace mozliwosci Richarda.
Edukant / .* / 2004-09-28 08:10
Szanowny Panie Marku,Nie jest ani mądrym ani taktownym posunięciem określanie jednego z czołowych ekonomistów w kraju człowiekiem niedouczonym. A tak dla Pana informacji i nie wdając się w szczegóły Richard Mbewe jest człowiekiem dobrze wykształconym ...wystarczy tylko chcieć go zrozumieć. Druga sprawa, która mnie zastanawia to skąd u Pana takie zafascynowanie USA? Trzecia sprawa to to, że nawet jeżeli Bank Centralny USA obniża stopy to jest decyzja bardziej populistyczna niż ekonomiczna. Wystarczy popatrzeć jak się w ostatnich czasach miewa ekonomia Stanów.Tak na poważnie to jedynymi organami rzeczywiście znającymi się w Polsce na ekonomii są RPP i NBP a hasła typu "Balcerowicz musi odejść"...pozostawiam to bez komentarza. A tak poza tym to mnie zastanawia... gdzie Pan się "edukował"?Z wyrazami szacunku Kształcącyt Się (nie tylko w USA;)
Michał Wolski / .* / 2004-09-27 23:00
Odnoszę nieodparte wrażenie, że pozostali komentatorzy, to koledzy redakcyjni autora. Panie autorze - jak wg. pana ma zwiększyć się ta ilość pieniądza w obiegu? Pracodawcy go wprowadzą? Przy pomocy prywatnych mennic? Problemem polskiej gospodarki jest właśnie zbyt mała ilość pieniądza w obrocie (w mniejszym stopniu dotyczy to Warszawy, ale przecież Warszawa to margines społeczeństwa - to jest jedynie jego 6-7%). Paradoksalnie walka z inflacją w obecnej sytuacji byłaby skuteczna właśnie poprzez wprowadzenie większej ilości pieniądza, chociażby w postaci dla zasiłków dla bezrobotnych i najsłabiej zarabiających. Dodatkową korzyścią byłoby również zatrzymanie zadłużania społeczeństwa. Co w dłuższym horyzoncie najbardziej uderza w b******ów.
S.R. / .* / 2004-09-28 18:28
Ten problem możnaby rozwiązać przez wstawienie do poczekalni w urzędach pracy kolorowych kserokopiarek . Każdy mógłby sobie odbić taką ilość pieniędzy , jaką potrzebowałby . Urzędnicy też mieliby spokój .
kamyk / .* / 2004-09-28 08:31
Pewnie idzie Panu o to, że niektórzy komentatorzy wiedzą o czym piszą, podobnie, jak Autor?Nie istnieje takie pojęcie, jak ilość pieniądza w obiegu w Warszawie. Zdecydowana większość pieniądza w obiegu to pieniądz bezgotówkowy (w zależności, który z agregatów pieniężnych Pan przyjmie: M1, M2, M3 i tak gotówka zawsze jest w mniejszości; sugeruję gorąco strony informacyjne www.nbp.pl).No i nie da się ograniczyć inflacji przez zwiększenie emisji pieniądza, a jeśli uważa Pan inaczej chętnie poznam argumenty, bo to dość rewolucyjna teza.Zamożność społeczeństwa nie uderza w bankowców, przeciwnie, im zamozniejsze społeczeństwo tym zasobniejsze banki. W przeciwnym wypadku najsilniejsze banki działałyby w Burkina Faso a w Szwajcarii dawnoby już poupadały.
Michal Wolski / .* / 2004-09-29 16:02
Chyba nie rozumie pan tego co czyta - napisałem, że zadłużenie społeczeństwa w dłuższym horyzoncie czasu uderza w bankowców, a pan wyjeżdża z Burkina...A co do argumentów dot. ograniczenia inflacji poprzez zwiększenie pieniądza - proszę zastanowić się nad polityką finansową Keynsa w USA w latach 30-tych, 40-tych i później, a następnie porównać z wielkością inflacji w tymże okresie.a co najważniejsze ze wzrostem gospodarczym. W skrócie działa to mianowicie w ten sposób, iż niedobór pieniądza na rynku powoduje spadek popytu, co wymusza zmniejszenie obrotów firm działających na rynku co zmniejsza wielkość zysków, co w obecnej sytuacji większości polskich firm (działalność na krawędzi rentowności) wiąże się z decyzją - zakończyć działalność lub zwiększyć wielkość marży. Reszty chyba nie muszę wyjaśniać?
kamyk / .* / 2004-09-30 14:58
Umiejętność czytania ze zrozumieniem posiadłem w szkole podstawowej i tak mi już zostało. Pan zaś napisał "Dodatkową korzyścią byłoby również zatrzymanie zadłużania społeczeństwa. Co w dłuższym horyzoncie najbardziej uderza w b******ów", czyli że w wygwiazdkowanych osobników uderza nie zadłużanie, lecz zatrzymanie zadłużania. Jeśli miał Pan co innego na myśli, to oznacza to raczej Pańską ograniczoną zdolność do przedstawiania swoich myśli a nie moją ich rozumienia.Niedobór, o którym Pan pisze i jego efekty nazywają się w skrócie deflacją. Nie wygląda na to, byśmy w Polsce ją mieli i żeby groziła w najbliższym czasie. Związek inflacji ze wzrostem gospodarczym jest taki jak w starym kawale:-Czemu latem jest ciepło?- Bo zimą ludzie palą w piecach i powietrze się nagrzewa.- A czemu zimą jest zimno?- Bo latem przestają palić w piecach.Analogia jest o tyle dobra, że:- wiąże się dwie kwestie myląc przyczynę i skutek,- przesunięcie efektu w czasie prowadzi do błędnego określenia wpływu przyczyny na skutek.Chwała Bogu, że w Polsce (i chyba nigdzie indziej) nikt już teorii Keynsa nie próbuje wprowadzać w praktyce.Reszty rzeczywiście proszę nie wyjaśniać.
Michał Wolski / .* / 2004-10-02 01:51
Widzę, że mam do czynienia z domorosłym ekonomistą wiedzę swą czerpiącym z publikacji na money.pl - już na 1-wszym roku ekonomii studenci dowiadują się, że istnieje bardzo silny związek pomiędzy inflacją, wzrostem gospodarczym a bezrobociem - jest to oczywiste dla wszystkich ekonomistów. Z resztą bzdur nie będę polemizował, bo szkoda czasu. Polecam http://www.mises.pl/site/subpage.php?id=53&content_id=112&view=fullartykuł napisany w latach 50-tych przez noblistę - o monetaryzmie mówił "dawno już obalona i porzucona koncepcja".
kamyk / .* / 2004-10-04 08:47
Jak na razie, polemizuje Pan głównie sam z sobą. I faktycznie, szkoda czasu na polemizowanie z resztą bzdur.
Rafal Wojcikowski / .* / 2004-09-28 18:25
nie do końca - oprócz podaży ważne jest tempo wzorstu PKB (realne) oraz szybkość obiegu pieniadza - no i oczekiwania racjonalne inflacyjne...
Edukant / .* / 2004-09-28 08:21
W latach 30-tych był taki ekonomista...nazywał się Grabowski (albo Grabski nie jestem pewien)...miał takie same pojęcie o ekonomii...i dodrukował pieniążków... ale na hiperinflację będącą skutkiem takich działań już lekarstwa nie miał. Lepper też jest za zwiększeniem ilości pieniądza w obiegu. W końcu po co nam rezerwy walutowe. Zwłaszcza, że ekonomia światowa staje przed obliczem drożejącej ropy naftowej i nie jest zbyt stabilna. Panu Wolskiemu proponuję rozpoczęcie kariery politycznej. Wróżę sukcesy
Marek M / .* / 2004-10-02 17:58
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku nie mielismy złotówki tylko marke polską. Przez pare lat inflacja rozszalała sie do tego stopnia, że bochenek chleba kosztował juz 600 tysięcy marek polskich :-) Powołany w 1924 roku rząd bezpartyjnych fachowcow ( w przeciwienstwie do obecnego) na czele z Władysławem Grabskim przeprowadził reformę walutową, czego efektem była silna i wymienialna złotówka oraz rozwój gospodarczy kraju. A sytuacja gospodarcza Polski po 123 latach zaborów była gorsza niż w 1989 roku po 45 latach komuny. Tylko że wtedy mielismy chyba lepszych polityków i działaczy gospodarczych...
W-w / .* / 2004-09-30 13:01
Edukuj się sam, Edukancie! Mam nadzieję, że po przeczytaniu odpowiedniego hasła (uwaga: GRABSKI, a nie Grabowski), masz na tyle przyzwoitości, że się zaczerwienisz na wspomnienie swego powyższego postu...
George / .* / 2004-09-28 05:36
Czy aby Sz.Pan Wolski ma jakiekolwiek pojęcie o pieniądzu i ekonomii? Coś mi się zdaje, że nie.
Michał Wolski / .* / 2004-09-28 20:50
A czy George Anonim ma pojęcie o samodzielnym myśleniu? Czy może polega całkowicie na opinii polskich ekspertów ds. monetaryzmu będących akurat u steru władzy? Jestem magistrem ekonomii i ekonomia pozwoliła mi zrozummieć, że w ekonomii nie ma recept - politykę finansową kształtować na podstawie sytuacji gospodarczej w celu maksymalizacji dobrobytu obywateli gdyż taka sytuacja w największym stopniu napędza koniunkturę, a nie wysokość inflacji. Poza tym inflacja powinna oscylować w okolicach 5% gdyż taka sytuacja zapewnia maksymalny wzrost gospodarczy, no ale ten fakt nie jest ogólnie znany, bo żeby się tego dowiedzieć, trzeba co najmniej próbować zostać mgr. ekonomii...
j.w. / .* / 2004-09-27 23:02
Nie rozumiem dlaczego na Money.pl cenzuruje się słowo b a n k o w i e c .... czyżby było to na tej stronie przekroczeniem ! przykazania???
Marta / .* / 2004-09-27 21:03
Mój głos w tej dyskusji porusza spawę , jak sądzę , bardzo ważną dla większości Polaków , którzy zarabiają tyle ,ile wynosi minimum socjalne. Tragedią tych ludzi jest to ,że nie jest możliwe ubezpieczenie grupowe , gdzie składkę płaci pracownik , bo nie ma z czego tej składki potrącić . W setkach tysięcy polskich rodzin grupowe ubezpieczenie na życie jest bardzo często jedynym ,które posiadają. W przypadku tragedii , gdy jedyny żywiciel rodziny umiera , ginie w wypadku , traci zdolność do pracy itp. , rodzina żyje w nędzy , bo nie ma środków na przeżycie. Dlatego sądzę , że zbrodnią są płace typu minimum socjalne i nie powinny mieć miejsca.Ludzie powinni żyć godnie i zarabiać godne pieniądze . A jaka jest pomoc socjalna -wszyscy wiemy.I tutaj znów : podatki , dotacje , składki na ZUS , kredyty i to o czym dyskutowano ...
George / .* / 2004-09-28 05:49
Szanowna Pani nie zauważyłą, że Polska staraniem tego społeczeństwa stała biednym krajem. Żeby dać, trzeba najpierw mieć. Dla Polaków najważniejsza jest obrona socjalistycznych "osiągnięć" społecznych. Potrzeba "wyrównywania dysproporcji" jest tak silna, że wszelkie próby wprowadzenia mechanizmów prowadzących do szybkiego wzrostu gospodarczego i bogacenia się społeczeństwa utrącane są już w zarodku. Dlatego też nieprzerwanie ster władzę dzierżą ugrupowania lewicowe, które do perfekcji opanowały sztukę mamienia ludzi. Zresztą tu akurat wiele nie trzeba, wystarczy obiecać Polakom gruszki na wierzbie i sukces polityczny jest murowany. Jednym słowem: każdy ma to, na co zasługuje.
Michał Wolski / .* / 2004-09-28 20:55
Nie, Sz. George Anonimie - Polska stała się krajem biednym dzięki koalicji AWS - UW i ich czterem reformom - w 1997 r. gospodarka naprawdę kwitnęła, a ludzie zarabiali coraz lepiej.
trend / .* / 2004-09-27 16:01
Moim zdaniem problemem nie jest rozpietosc plac, zas wysokosc placy minimalnej, powolywanie sie na średnie wynagrodzenie brutto nie ma nic wspolnego z tym, jaka jest sila nabywcza 90% spoleczenstwa. Obrazotworczym wskaznikiem rozwarstwienia spoleczenstwa powinna byc Dominanta. Dzieki temu wskaznikowi jestesmy w stanie przedstawic proporcje pomiedzy najmniej uposazonymi a najbogatszymi, nie ma sensu w celach porownawczych powolywac sie na srednia, gdyz nie daje pelnego obrazu. Policzmy ile osob zarabia ponizej sredniej lub jej rownowartosc, a ile powyzej i wowczas porozmawiajmy o rozwarstwieniu placowym i presji zadan placowych. Nie zgadza sie z teza "PO ROWNO" dla wszystkich ! ! nigdzie to nie zdalo egzaminu i nie ma prawa zdac. Jednak kluczem do rozwoju gospodarki (wzrost produkcji, obrotu, konsumpcji, inwestycji) jest urealniony poziom najniższych dochodow - przeciez ktos popyt rynkowy musi tworzyc.
darson / .* / 2004-09-27 13:10
Pozwoli Pan, że wtrącę swoje trzy grosze. Nie sadzę by problemem dla ludzi była sama rozpiętość płac co do wartości bezwzględnej. Nawet przysłowiowa sprzątaczka z PRLowskim rodowodem zdaje sobie z tego sprawę, że jej pensja nie będzie zbliżona do dochodów Billa Gatesa czy prezesa banku, w ktorym ona zmywa podłogi. Problem polega na tym, czy w świadomości społecznej te różnice da sie jakoś uzasadnić. Tu tytułem przypomnienia cofnijmy sie do pierwszych lat polskiej transformacji. Wielu ludzi sądziło wtedy (też tak myślałem), że wynagrodzenia w firmach będą uzależnione od ich wyników finansowych. Nie chodzi mi o to by zyski były przejadane przez płace. W gospodarce rynkowej pracownicy dobrej firmy powinni zarabiac więcej niż w firmie takiej samej, ale mającej kiepskie wyniki finansowe. Nic jednak takiego nie zaszło. Płace trzymano na niskim poziomie administracyjnie by nie zwiększać inflacji, nie tworzyć kominów w tej samej branży, nie przejeść inwestycji. Ludzie to kupili wierząc w teorie równych żołądków i że kiedys tam bedzie lepiej. Po 15 latach transformacji dowiadują się, że kominy jednak są, wiele inwestycji jest przejadanych przez jakieś quasi zarządy i rady nadzorcze pana królika i jego przyjaciół, płace rosną (przynajmniej w komunikatach GUSu), inflacja sie zwiększa, gospodarka odnotowuje wzrost a ich płaca realna spada. Nic dziwnego, że teraz ludzie nie chcą dać sie nabrać po raz drugi na te samą bajkę, choc być może to już nie bajka a najprawdziwsza prawda. Jeśli Pan usłyszy krzyk napadniętego na ulicy i ruszy na pomoc, a okaże się, że on tylko tak sobie ryczał dla zgrywy, to drugi raz Pan już mu na pomoc nie ruszy. Sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że ludzie już tylko chcą, bo albo potrzebują albo uważają, że im sie też należy. Być może w tym okresie właściwym dla Polski byłoby zaciskanie pasa. Rzecz w tym, że jest to społecznie nieakceptowalne i ten czynnik będzie równie skutecznie wyznaczał kurs naszej gospodarki, jak i to co będzie sie działo poza jej zasięgiem np. ceny ropy.
kamyk / .* / 2004-09-27 10:15
Pan Ryszard wtrącił ciekawy wątek motywacyjnej funkcji rozpiętości płac. Pojawiał się on już w dyskusji na temat płacy minimalnej.Sądzę, że rozpiętości płac, jakie istniją w Polsce są już zbyt duże, by mogły być motywacją do podnoszenia kwalifikacji i wzrostu wydajności. Jeżeli ktoś zarabia 1000 zł, to może mieć nadzieję, że kiedyś zarobi 2, być może 3 tys., jednak dochody 20 czy 30 tys są już poza jakimkolwiek zasięgiem i rodzą wyłącznie frustrację.Nie sądzę, żeby istniały proste administracyjne metody zmiany tego stanu. Jednak pewne działania rządu, których pośrednim efektem mogłoby być odwrócenie tej tendencji są chyba możliwe, np. decentralizacja państwa i zwiekszenie roli lokalnych metropolii. Dziwaczna jest sytuacja, kiedy w Warszawie nie sposób znaleźć pracownika za 1.500, kiedy w małych miasteczkach jest to nieosiągalny dla większości poziom dobrobytu.
George / .* / 2004-09-28 05:58
Ad vocem: 1500 zł w stolicy czy w małym miasteczku na obrzeżach kraju to zupełnie inne pieniądze. Swoją drogą niewątpliwie decentralizacja, odpolitycznienie, dekartelizacja, odzwiązkowienie - jednym słowem rezygnacja z socjalizmu, to jedyna droga do szybkiego wzbogacenia się społeczeństwa. Dlatego też jestem pesymistą.
kamyk / .* / 2004-09-28 08:47
Centralizacja i kartele to nie jest cecha socjalizmu. Centralnie zarządzana była znaczna część monarchii, zanim jeszcze wymyślono słowo "socjalizm", podobnie tworzenie karteli jest jedną z niedoskonałości typowo kapitalistycznego rynku.W Polsce centralizacja wynika z tego, że1/ władza lubi sobie porządzić i bierze się za regulowanie wszystkiego czy trzeba czy nie trzeba,2/ ciągle względnie wysoki jest udział sektora państwowego w gospodarce,3/ etatystczna koncepcja państwo trafia na podatny grunt społecznego klientyzmu.Reforma samorządowa była jedyną, jak dotąd, próbą uczynienia wyłomu w ciągu do centralizacji.Obawiam się takiego rozwoju wydarzeń, że za 40 lat Warszawa będzie liczyła 10 mln ludzi w tym 5 w slumsach z dykty na peryferiach a reszta mieszkańców będzie oszczędzała latami na bilet, aby przyjechać do tego dobrobytu.
yrk / .* / 2004-09-27 08:50
Jednak najwiekszym zagrozeniem dla ekonomii w Polsce jest mozliwosc dojscia do wladzy populistow. Sztandarowe haslo czyli zniesienie RPP to pojscie w pijane tango.Zakladajac ze jednak populistow uda sie powstrzymac i Polska bedzie zmierzac do euro prywatyzujac ekonomie to mozna powiedziec ze perspektywy sa pomyslne. A to dlatego ze objawi sie korzystny wplyw funduszy strukturalnych z Unii.
T.W. / .* / 2004-09-27 14:02
W zsadzie to populiści są u władzy i mają się niestety dobrze.Też mam nadzieję, że uda się ich powstrzymać.Bo jakąś nadzieję trzeba mieć!
darson / .* / 2004-09-27 14:42
Mleko sie rozlało. Najlepszym antidotum na populistów jest nie dawanie im pożywki do głoszenia swoich obłędnych tez. Widząc początki kampanii wyborczej (juz się zaczęła) mogę tylko stwierdzić, że będziemy mieli w najbliższych miesiącach istną rewię populizmu. Wyraz populizm jest ostatnio dość często (nad)używany. Ciekawe co on oznacza dla tu piszących. Dla mnie np. zwiekszanie udziału ludzi we własności czy podejmowaniu decyzji ich dotyczących - nie. Obiecywanie gruszek na wierzbie - tak.
do początku nowsze
1 2

Najnowsze wpisy