Problemy z importem ropy z Kanady wywołały wyraźne wzrosty cen surowca. Skoczyły do najwyższego poziomu od połowy 2015 roku. Tylko w ciągu ostatnich pięciu miesięcy koszt zakupu baryłki ropy na giełdzie w USA wzrósł o prawie połowę.
Jedna baryłka ropy, a więc około 159 litrów surowca, na giełdzie w Nowym Jorku kosztuje już ponad 58 dolarów (około 205 zł). Tak drogo nie było tam od ponad dwóch lat. Po raz ostatni notowania "czarnego złota" były na tym poziomie w czerwcu 2015 roku.
Tym samym nie widać końca rajdu ropy, który rozpoczął się w połowie tego roku. Od czerwca, gdy baryłka kosztowała 42 dolary, mamy więc jej blisko 40-procentową zwyżkę. W niepamięć odchodzi też fakt, że jeszcze na początku ubiegłego roku notowania były na poziomie zaledwie 26 dolarów. Od tego szczytowego momentu kryzysu naftowego ropa podwoiła swoją wartość.
Tylko w środę notowania ropy wzrosły o ponad 2 proc. Skąd taki mocny ruch?
- Główną przyczyną dynamicznych zwyżek cen ropy naftowej w USA były utrzymujące się problemy z importem tego surowca z Kanady. Po ubiegłotygodniowej awarii ważnego ropociągu Keystone, transportującego ropę z kanadyjskiej prowincji Alberta do rafinerii w Stanach Zjednoczonych, został on całkowicie zamknięty - tłumaczy Dorota Sierakowska z Domu Maklerskiego BOŚ.
- Operator ropociągu, odpowiadającego za transport 590 tys. baryłek ropy dziennie, był zmuszony drastycznie ograniczyć dostawy do niektórych odbiorców. Oznajmił też, że problemy z ropociągiem mają utrzymać się co najmniej do końca listopada - podkreśla ekspertka rynku surowców.
Na drugi plan zeszły dane dotyczące zapasów ropy naftowej w USA, które tym razem rozczarowały. Amerykański Departament Energii (DoE) podał, że w minionym tygodniu zapasy surowca w USA spadły o 1,86 mln baryłek, czyli o nieco mniej niż oczekiwano (prognozowano 2,2 mln baryłek) i zdecydowanie mniej niż szacował we wtorkowym raporcie Amerykański Instytut Paliw (6,35 mln baryłek).
- Informacje te wpłynęły negatywnie na notowania ropy naftowej, jednak ten efekt utrzymał się bardzo krótko - zauważa Sierakowska.
Wzrosty ostatnich miesięcy można tłumaczyć przede wszystkim działaniami krajów OPEC, które najpierw porozumiały się w sprawie ograniczeń produkcji ropy, a teraz - wszystko na to wskazuje - będą chciały przedłużyć obowiązywanie limitów. Decyzja ma zapaść na spotkaniu przedstawicieli największych producentów surowca już 30 listopada.
Limity produkcji mają na celu ograniczenie nadpodaży ropy, a to ona w głównej mierze odpowiada za drastyczne spadki cen w latach 2014-2016. Wciąż więcej się produkuje niż wynika z zapotrzebowania, ale bilans ten wygląda znacznie lepiej niż wcześniej.
Wzrosty cen ropy w ostatnich tygodniach przekładają się na coraz droższe tankowanie. W ostatnim tygodniu o 7 groszy wzrosła cena benzyny bezołowiowej 95 i średnio płacimy za nią 4,72 zł za litr. Tankowanie oleju napędowego jest droższe o 4 grosze - litr diesla to wydatek rzędu 4,59 zł. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście: "Mimo wzrostu cen paliw tankujemy coraz więcej".