Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. WZI
|

20 zł za dowód, 100 za paczkę maili. Tyle płacą na czarnym rynku

16
Podziel się:

Do sieci codziennie trafiają wykradzione dane osobowe. Skany dowodów, hasła do maili czy dokumenty bankowe wystawiane są w serwisach handlowych za grosze, w ilościach hurtowych.

20 zł za dowód, 100 za paczkę maili. Tyle płacą na czarnym rynku
Setki kradzionych dokumentów trafiają na czarny rynek (Materiały WP)

Handel skradzionymi danymi odbywa się w darknecie - szyfrowanej sieci, która zapewnia użytkownikom anonimowość.

Przeglądanie "ukrytego internetu" wymaga odpowiedniego oprogramowania i pewnej wiedzy. Jednak samo kupienie nielegalnego towaru jest niemal tak proste, jak korzystanie z serwisu aukcyjnego w zwykłej sieci.

Ogłoszenia o sprzedaży dokumentów trafiają na fora lub do serwisów handlowych, przypominających zwykłe sklepy internetowe.

Zobacz także: Cyberbezpieczeństwo. Hologram udaje bliskich i wyłudza dane

Transakcje przez fora internetowe zabezpieczone są rachunkiem Escrow - usługą pośrednika, który przekazuje środki sprzedającemu dopiero, gdy kupujący otrzyma towar i potwierdzi, że wszystko z nim w porządku.

Wszystko odbywa się anonimowo, sprzedający akceptują jedynie kryptowaluty. Najlepiej te, które nie pozostawiają śladu. Wystarczy kilka kliknięć i można stać się posiadaczem kilkudziesięciu dowodów osobistych.

Targowisko danych

Ofert sprzedaży danych osobowych szukam na największym polskim forum w szyfrowanej sieci.

Nie muszę długo szukać. Oprócz narkotyków to najpopularniejszy towar, którym wymieniają się użytkownicy.

Pierwsza oferta - skany dowodów osobistych.

"Skany pochodzą z bazy danych ubezpieczalni, wysyłam losowo. Wysyłane są tylko aktualne, za dodatkową opłatą możliwość wybrania spersonalizowanych skanów, tj. wiek, płeć, miejsce zamieszkania" - reklamuje swoją ofertę użytkownik.

Przy zakupie jednego do pięciu skanów, cena wynosi 20 złotych za sztukę. Jeśli ktoś chce kupić więcej, cena jednostkowa będzie niższa.

Inny użytkownik sprzedaje pakiet dokumentów w fizycznej formie, najprawdopodobniej skradzionych lub zagubionych.

W skład pakietu wchodzą dowód, prawo jazdy, karta płatnicza, legitymacja osoby niepełnosprawnej i karta miejska. Dokumenty należą do mężczyzny urodzonego w 1978 roku.

Ceny sprzedający nie podaje, czeka na oferty.

Dowody osobiste sprzedaje się też w sklepie internetowym, stworzonym przez polskich użytkowników darknetu. Do kupienia jest m.in. 45 skanów polskich dowodów osobistych, w cenie 4 dolary za sztukę.

Kto kupi hasło?

Na dowodach osobistych handel danymi dopiero się zaczyna. Do sprzedaży trafiają też hurtowe ilości adresów e-mail wraz z pasującymi do nich hasłami.

Za 1500 adresów prywatnych jeden z użytkowników chce tylko 40 złotych. Droższe są maile firmowe, 100 sztuk za 100 - 150 złotych.

"Paczka przydatna dla specjalistów, możliwości użycia raczej zarobkowe (szantaż po zmianie hasła, zmiany w fakturach i inne, jakie przyjdą wam do głowy). Choć niektórzy lubią przeglądać dla zabawy i tych też zapraszam" - pisze autor ogłoszenia.

"Cena wysoka, ale pewnie szybko się zwróci zakup" - dodaje.

Na sprzedaż trafia też baza danych pośrednika kredytowego. Są w niej dane 160 tys. klientów z lat 2009 - 2020. Dane są bardzo szczegółowe, zawierają m.in. informacje o zarobkach, wykształceniu, dzieciach czy stanie cywilnym.

Ceny nie podano, sprzedający czeka na oferty.

Ile można stracić?

Ofiary kradzieży danych często nie zdają sobie sprawy z tego, że coś im skradziono.

Skany dowodów czy hasła wykradane są masowo przy pomocy stron typu scam - podróbek innych serwisów internetowych, do których mamy zaufanie (np. bank) lub kuszących bajecznymi nagrodami, typu "iPhone za złotówkę".

O tym, że dane wyciekły, dowiadujemy się zwykle wtedy, gdy ktoś się nimi posłuży.

- Możliwe, że nic się nie stanie. Ale może być tak, że na nasze nazwisko ktoś zaciągnie kredyt czy jakiekolwiek inne zobowiązanie - tłumaczy Jarosław Feliński, prezes Stowarzyszenia Inspektorów Ochrony Danych Osobowych.

Opowiada o eksperymencie, który przeprowadził kilka lat temu w warszawskich instytucjach oferujących pożyczki - chwilówki.

- Miałem ze sobą dokument osoby, która wyglądała podobnie do mnie. Wystarczyło podpisać dokument, nikt nic nie sprawdził - mówi. - Później, gdy przyznałem, że to nie mój dowód, usłyszałem, że pracownik nie ma prawa do jego weryfikacji. Poza tym dostaje 150 złotych prowizji od każdej umowy - dodaje.

Kredyty czy pożyczki to jednak wierzchołek góry lodowej. Mając czyjeś dane, można założyć na nazwisko ofiary działalność gospodarczą i wyłudzać zwroty podatku.

Można też ukraść samochód wypożyczony na nazwisko ofiary. Granicą możliwości jest fantazja złodzieja.

Kultura danych

Przed złodziejami w zasadzie nie ma jednej, skutecznej metody ochrony. Są jednak sposoby na to, by ryzyko wycieku danych zminimalizować.

- Potrzebna jest przede wszystkim świadomość. Edukacja i jeszcze raz edukacja - mówi Jarosław Feliński. - Musimy czytać umowy licencyjne, wiedzieć, komu udostępniamy dane, kto ma prawo żądać od nas skanu dowodu czy podania informacji - dodaje.

Błędem jest posiadanie tego samego loginu i hasła do różnych serwisów, zapamiętywanie ich w systemach czy ustawianie haseł łatwych do rozszyfrowania.

Jeśli już musimy przesłać komuś np. skan dokumentu, warto go później usunąć ze skrzynki. W ten sposób nie padnie łupem złodzieja. Pomóc może też uwierzytelnianie dwustopniowe.

A jeśli już padniemy ofiarą złodzieja danych, najlepiej zgłosić się na policję i zastrzec dowód osobisty.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(16)
AsXX
3 lata temu
Nie ma się co przejmować wyciekiem danych. Jeśli ktoś będzie chciał wziąć kredyt na kogoś innego, to równie dobrze może wymyślić sobie dane. Moja historia: Nigdy nie zgubiłam dowodu itp, a ktoś i tak potrafił wziąć na mnie pożyczkę 7,000zł (konkretnie mój numer PESEL, pozostałe dane się nie pokrywały, tj. nazwisko, adres...). Co ciekawe, ani osoba udzielająca pożyczki, ani windykator, ani BIK, ani BIG nie sprawdzili, czy PESEL pokrywa się z pozostałymi danymi. Wnioskuję więc, że biorąc pożyczkę można podać jakiekolwiek dane (jedynie chwilę trzeba pomyśleć nad nr PESEL aby suma kontrolna się zgadzała). Wszystko wyszło na jaw, gdy zaczęłam starać się o kredyt hipoteczny. Wyskoczył negatywne rekordy w BIK. Udało się to odkręcić, ale ile było przy tym nerwów...
ISLA
3 lata temu
MOJEMU MĘŻOWI PRZYSŁALI TYLKO SUCHĄ INFORMACJĘ ŻE JEGO DANE ZOSTAŁY SKRADZIONE Z JEDNEJ Z PRZYCHODNI MEDYCZNYCH I ŻE MA SIĘ MIEĆ NA BACZNOŚCI!!!?? ŻADNYCH PRZEPROSIN I INFORMACJI ŻE COŚ Z TYM ROBIĄ!!
Staruch
3 lata temu
Za danie kredytu przez Internet bankowiec powinien iść do więzienia.
Marek
3 lata temu
"kto ma prawo żądać od nas skanu dowodu czy podania informacji" - to są kpiny , zinstalowanie tajnej kamery to żaden problem.To są kpiny.Metodą prowokacji instytucje honorujące takie dane winny być karane kwotą x100 kwota nadużycia.
Dziaders
3 lata temu
Wyrażam zgodę na przetwarzanie niniejszego komentarza w celach marketingowych.