Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Wołoszyn
Agata Wołoszyn
|

6 lat temu zaczęli uczyć dzieci programowania. Dziś są właścicielami potężnego biznesu

20
Podziel się:

Spotkali się w akademiku, wyłożyli po 3 tys. zł i wymyślili własny biznes. To było 6 lat temu. Dziś Giganci Programowania mają 115 placówek w Polsce i na świecie (w tym ponad 50 to sieci franczyzowe), kilkuset pracowników i tysiące uczniów. A pomysł na biznes zrodził się... na siłowni.

6 lat temu zaczęli uczyć dzieci programowania. Dziś są właścicielami potężnego biznesu
6 lat temu zaczęli uczyć dzieci programowania. Dziś są właścicielami potężnego biznesu (Archiwum prywatne)

- Początki prowadzenia własnego biznesu zawsze są trudne, ale trzeba mierzyć wysoko i wierzyć, że to się uda – mówi Radosław Kulesza, jeden z czterech założycieli szkoły Giganci Programowania i jednocześnie prezes spółki. Czym zajmuje się firma? Uczeniem dzieci programowania komputerowego. Osoby w wieku od 7. do 19. roku życia mogą poznać tajniki nowych technologii, kodowania, informatyki itp., a wszystko to przedstawiane jest w sposób dostosowany do konkretnego wieku.

Nie ma rzeczy niemożliwych

Jest rok 2015. Czwórka studentów informatyki i telekomunikacji Politechniki Warszawskiej – Radosław Kulesza, Sebastian Langa, Dawid Leśniakiewicz i Piotr Pełka - zakładają firmę Giganci Programowania.

- Zaczęło się dość nietypowo. Sebastian i Piotrek byli na siłowni i ćwicząc Piotrek wpadł na pomysł, żeby stworzyć szkolenia dla dzieciaków z programowania. Jako że już wcześniej współpracowaliśmy przy innych projektach, następnego dnia z tą ideą przyszli do mnie i do Dawida. Wtedy w Polsce nie było żadnej solidnej firmy, która by się tym zajmowała. Zaczęliśmy działać – mówi Radosław.

Zobacz także: Sporo startupów urosło w pandemii. "Jest dużo pieniądza na rynku"

Nie zawsze otwarcie swojego biznesu wiąże się z posiadaniem dużych pieniędzy na start. W przypadku Gigantów Programowania było to 12 tys. zł.

- Wyłożyliśmy z chłopakami po 3 tys. zł. Na początku nie mieliśmy żadnego biura, spotykaliśmy się w akademiku, w którym mieszkali wtedy Sebastian i Piotrek. Właśnie tam i dodatkowo w pobliskiej pizzerii obmyślaliśmy plan i strategię działania naszej firmy, a później nawet prowadziliśmy pierwsze rekrutacje – opowiada Radosław.

Własnymi siłami na szczyt

Na początku młodzi przedsiębiorcy próbowali porozumieć się z warszawskimi szkołami, aby te udostępniły im sale komputerowe do przeprowadzenia pierwszych szkoleń dla dzieci.

- Korzystaliśmy ze sprzętu szkolnego, ale szybko okazało się, że nie wszystkie komputery działały, a te, które działały, były najczęściej przestarzałe. Dlatego nasze pierwsze zainwestowane pieniądze zostały wydane na sprzęt, który potem udostępnialiśmy dzieciom na zajęciach. A od szkół wynajmowaliśmy tylko salę – mówi Radosław.

Mężczyźni resztę pierwszych zainwestowanych pieniędzy przeznaczyli na marketing bezpośredni, czyli drukowanie plakatów i ulotek, które potem sami roznosili. Oprócz tego dzwonili do szkół, prosili o wywieszenie informacji o ich kursach dla dzieci itp.

- Pierwszych klientów, czyli rodziców, którzy zgodzili się na to, aby ich dzieci przyszły na nasz kurs, pozyskaliśmy, chodząc do szkół w czasie, kiedy były wywiadówki, i rozdając swoje ulotki. Rodzice potem dzwonili do nas i zapisywali dzieci na zajęcia. Najpierw był kurs wakacyjny, który nie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem, ale pozwolił nam wyciągnąć wnioski i dopracować materiały edukacyjne. Potem udało nam się zebrać ok. 50 osób na pierwszy semestr nauki i z czasem zainteresowanych dzieci i ich rodziców było coraz więcej – komentuje Radosław.

Początkowo wszyscy oprócz Radka pracowali na etacie, a praca nad firmą była dla nich czymś dodatkowym. Po ok. półtora roku wszyscy zrezygnowali ze swoich wcześniejszych prac i w 100 proc. poświęcili się rozwojowi biznesu.

- Od początku czuliśmy, że to jest fajny pomysł, z dużym potencjałem, jednak zawsze jest ta odrobina niepewności, dokąd będziemy w rzeczywistości potrafili dojść. Kiedy już pojawiły się pierwsze dobre wyniki pozwalające optymistycznie patrzeć w przyszłość, wtedy wszyscy zrezygnowali ze swoich prac i całkowicie zajęli się firmą – mówi Radosław.

Ponad 50 placówek franczyzowych

Po 3 latach firma zaczęła udzielać licencji franczyzowych. - Placówki franczyzowe są w mniejszych miastach i dziś jest ich już ponad 50 w całej Polsce. Niektórzy franczyzobiorcy mają kilka swoich placówek. My zajmujemy się tymi w większych miastach powyżej 150 tys. mieszkańców i jest ich ok. 60 – mówi Radosław Kulesza.

Łącznie szkoły Gigantów Programowania mieszczą się w 115 placówkach we wszystkich województwach w Polsce, a także za granicą - w Hiszpanii, Chorwacji i na Słowacji.

Opanowanie, wiara w swoje możliwości i wytrwałość

Do tej pory firma nie miała żadnego zewnętrznego finansowania. Nie brała również kredytów i dofinansowań. - Wszystko zaczęło się od tych 12 tys. zł, potem zdecydowaną większość zarobionych pieniędzy reinwestowaliśmy, żeby się rozwijać – mówi Radosław.

Pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany wielu biznesów. W przypadku Gigantów Programowania nie było tak dużych problemów. - Na początku lockdownu szkoła przeszła na nauczanie zdalne i większości placówek nadal działa w tym trybie. Firmie udało się nie zamknąć żadnej placówki w tych trudnych czasach, a nawet otworzyć kilka nowych i zwiększyć liczbę uczniów – komentuje Radosław.

Dlaczego odnieśli sukces?

- Czuliśmy od początku, że to jest fajny pomysł. Wierzyliśmy w niego i od startu staraliśmy się robić wszystko jak najbardziej profesjonalnie, żyjąc tym, co robimy. Na pewno ważne było też to, że startowaliśmy w dobrym momencie. Ale najważniejsza rzecz to zespół nas czterech. Mamy silną ekipę. Nikt z nas samodzielnie nie zrobiłby tego wszystkiego na takim poziomie, na jakim udało nam się to wypracować wspólnie – mówi Radosław Kulesza.

Trudności trzeba pokonywać

W rozwoju każdego biznesu zawsze pojawiają się trudne momenty, ale trzeba umieć szukać rozwiązań, być przygotowanym i nie tracić nadziei, że wszystko się uda. Prezes Gigantów Programowania mówi, że z punktu widzenia biznesu na początku, kiedy marka nie jest jeszcze znana, dość trudne jest pozyskiwanie klientów. Dochodzi zatrudnianie odpowiednich pracowników, bo mimo weryfikacji na rozmowie rekrutacyjnej nigdy do końca nie wiadomo, na kogo się trafi. Do tego oczywiście zarządzanie zespołem, którego sami uczyli się na bieżąco. Ale są to rzeczy do przeskoczenia i nauczenia, jeżeli naprawdę wierzy się w swój pomysł i chce się zrobić coś wielkiego.

Radosław Kulesza jest zdania, że bardzo ważną kwestią w rozwoju biznesu jest planowanie dużych rzeczy i wiara w to, że są one możliwe do zrealizowania, a nie tylko pozostają w kwestii marzeń.

- Od początku chcieliśmy działać na szeroką skalę. Nigdy nie myśleliśmy o Gigantach Programowania jako o dodatkowym zarobku, który pojawi się obok tego z pracy na etacie. Myślę, że gdyby tak było, to nawet byśmy nie zaczęli. Mamy ambicję być numerem jeden na świecie w nauce programowania dla dzieci i młodzieży. W najbliższych kilku latach będziemy działać, aby mieć swoje szkoły nie w 3 krajach poza Polską, tylko w 30. Mieć nie ponad 100 placówek w Polsce, ale dodatkowych kilkaset na świecie. Nasz biznes jest naszym hobby, żyjemy nim i wierzymy, że to się uda – podsumowuje Radosław Kulesza.

Pod koniec 2020 r. Giganci Programowania znaleźli się na liście magazynu "Forbes" - "30 przed 30". Magazyn wyróżnia młodych ludzi za ich przedsiębiorczość i biznesowy sukces, który osiągnęli jeszcze przed ukończeniem 30. roku życia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(20)
Adolf hitler
2 lata temu
Fajna firma, polecam
mama
3 lata temu
Ja bym posłała dziecko zamiast 2x w tyg. na bezużyteczne lekcje religii właśnie na coś takiego. Nie dlatego, że moje dziecko ma zostać specjalistą IT i dużo zarabiać, ale dlatego że lubi przedmioty ścisłe.
Bardzo poucza...
3 lata temu
pokazuje jak w soczewce na czym polega faktyczna prywatyzacja usług publicznych i obnaża mit o bezpłatnej edukacji dostępnej dla wszystkich. Szkoła publiczna realizuje program oraz zarabia na wynajmie sal, a prywatna firma uczy. Kogo stać, ten korzysta.
karolek
3 lata temu
Tak dzieciom zawsze sprzedaje się marzenia, szkółek piłkarskich są tysiące
realista55plu...
3 lata temu
Coś w rodzaju szkoły nauki języka obcego.