Awantura w hali targowej. Doszło do rękoczynów
W hali targowej przy ulicy Modlińskiej w Warszawie doszło do rękoczynów. Grupa Czeczenów usunęła w poniedziałek nad ranem kilku Wietnamczyków, którzy przeprowadzali nocną inwentaryzację. Dostęp do hali został odcięty. To kolejna odsłona sporu, który toczy się już od kilku miesięcy.
W poniedziałkowy poranek do hali przy ulicy Modlińskiej 6D weszło 30 Czeczenów i siłowo usunęło z niej kilku wietnamskich handlarzy, używając gazu pieprzowego - podaje warszawska "Gazeta Wyborcza". "Doszło do przepychanki, w wyniku której dwóch Wietnamczyków zostało odwiezionych na Szpitalny Oddział Ratunkowy" - czytamy.
"Gazeta Wyborcza" podaje też, że na czele Czeczenów stał Zbigniew Bogusz, ojciec Sebastiana Bogusza, zarządcy hali targowej z ramienia spółki Mirtan. Grupa zablokowała bramy wjazdowe na tern hali i uniemożliwiła handlarzom powrót do środka. Na miejsce przyjechała policja, która starała się odseparować obie grupy. Kupcy apelowali, by funkcjonariusze pozwolili im wejść do hali, gdzie zostawili swoje "mienie, towar i pieniądze".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak buduje satelity i systemy kwantowe - wprowadza Polskę do kosmicznej elity - Grzegorz `Brona
"Do bezpośrednich starć pomiędzy pracownikami zarządcy a kupcami, w większości Wietnamczykami, dochodziło co kilkanaście minut. W ruch szły pięści i gaz pieprzowy. Do kulminacji doszło, gdy z budynku hali wychodził pracownik agencji PR obsługującej Mirtan, został zaatakowany gazem, w odwecie ruszyli Czeczeni, którzy od początku byli dobrze przygotowani na awanturę. Wyposażeni w duże litrowe butle z gazem. Wietnamczycy odpowiedzieli kamieniami z rozbitej kostki brukowej" - relacjonuje warszawska "Wyborcza".
Jak tłumaczy gazeta, spór między zarządcą a kupcami trwa od kilku miesięcy i trafił do sądu. Ten nakazał 22 kwietnia 2025 r., by do czasu prawomocnego wyroku zarządca umożliwił handlarzom normalną pracę. Zarządca twierdzi zaś, że nie może pozwolić na handel, bo nie zgadza się na to Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
Centrum Handlowe Modlińska 6D zostało otwarte pod koniec października 2024 roku. Przeniosła się do niego duża część kupców z hali przy ulicy Marywilskiej, która w maju ubiegłego roku została zniszczona przez pożar. Zarządcy pustej dotychczas hali przy Modlińskiej, Zbigniew Bogusz i Sebastian Bogusz, zaoferowali handlującym niską stawkę za wynajem powierzchni. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", inicjatywa okazała się sukcesem. Tak dużym, że zarządca zdecydował się podnieść od nowego roku czynsz czynsz. Sprawa ta stała się przyczyną konfliktu.
Zarządca zabiera głos
W poniedziałek PAP podała, że zarządca Centrum Handlowego Modlińska 6D – spółka Mirtan poinformowała w oświadczeniu przesłanym do redakcji o natychmiastowym zamknięciu hali targowej, którego powodem jest decyzja wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego z 16 kwietnia 2025 r. utrzymująca w mocy wcześniejszą, zaskarżoną decyzję powiatowego inspektora nadzoru budowlanego (PINB), która tym samym stała się ostateczna i podlegająca natychmiastowej wykonalności.
Hala przy Modlińskiej była kilkukrotnie kontrolowana przez PINB i straż pożarną. W decyzji pokontrolnej ze stycznia PINB nakazał "przywrócenie poprzedniego sposobu użytkowania, tj. na cele biurowo-usługowe wraz z centrum wystawienniczym (z wyłączeniem usług gastronomicznych), zespołu zabudowy znajdującej się na terenie nieruchomości przy ul. Modlińskiej 6D w Warszawie, wykorzystywanej obecnie jako centrum handlowe z usługami gastronomicznymi".
Po kontroli przeprowadzonej w lutym strażacy nakazali, by zapewnić możliwość otwarcia drzwi ewakuacyjnych, a także dostęp do hydrantów, których część, jak przekazał zarządca, zastawione były zabudowami boksów handlowych. Strażacy nakazali też przywrócić sprawność instalacji i systemów ochrony przeciwpożarowej, w tym m.in sygnalizacji pożaru, oświetlenia awaryjnego i oddymiającego.
"Były one uszkodzone podczas prac budowlanych ekip kupców adoptujących halę pod stoiska handlowe" – zaznaczył zarządca hali. Zakazali też używania butli gazowych wewnątrz hali, które według zarządcy, używane były przez kupców do gotowania.
"Uwzględniając naruszenie wymagań (…) należało uznać, że występujący stan może stworzyć zagrożenie życia ludzi na wypadek wybuchu pożaru w obrębie kontrolowanego budynku. Tym samym decyzji, ze względu na ochronę zdrowia i życia ludzkiego, (...) nadaję rygor natychmiastowej wykonalności" – napisał w lutowej decyzji komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej.
Spółka Mirtan przekazała, że wielokrotnie wzywana była do wprowadzenia zaleceń pokontrolnych, ale "przedstawiciele kupców odmawiając zawarcia umowy najmu i opłaty czynszu okupowali halę. Zamykali i zastawiali wejścia i wyjścia (w tym ewakuacyjne) a w środku dokonywali przeróbek". Według zarządcy kupcy nie stosowali się do zaleceń inspekcji PSP, która wykryła liczne nieprawidłowości i zagrożenia pożarowe, a zarządca hali nie mógł tych zaleceń zrealizować.
Zarządca: kupcy będą mogli odebrać towar w najbliższych dniach
"Zarządca hali wielokrotnie próbował polubownie rozwiązać sytuację. Odwoływał się od pierwszych decyzji PINB, chcąc dać kupcom czas na usunięcie zagrożeń i dostosowanie działalności do norm. Jednak działania te nie przyniosły efektu" – napisała spółka. Zgodnie z decyzją PINB kupcy zostali wezwani do opuszczenia hali. "Również i na ten obowiązek nie odpowiedzieli. Wobec tego w najbliższych dniach będą mogli odbierać swój towar z zabezpieczonych komisyjnie stoisk" – dodała spółka Mirtan.
Kupcy zabierają głos
W niedzielę 11 maja reprezentująca kupców spółka T-Groupe wydała oświadczenie w tej sprawie.
"Jako reprezentant Kupców poszkodowanych w tragicznym pożarze Centrum Handlowego Marywilska 44, zostaliśmy przeniesieni do hali na ulicy Modlińskiej 6D jesienią 2024 roku. W wyniku tamtych dramatycznych wydarzeń Kupcy ponieśli wielomilionowe szkody. Z trudem odbudowaliśmy i prowadzimy legalny biznes na ternie hali Modlińskiej 6D. Dlatego wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec manipulacji, przeinaczania faktów, jaki ma miejsce w materiałach wysyłanych przez spółkę Mirtan, która pojawiła się na terenie naszej Hali dopiero w styczniu tego roku, po kilku miesiącach naszej działalności" - czytamy.
"W szczególności wymagają stanowczej reakcji komentarze Sebastiana Bogusza, działającego w imieniu spółki Mirtan, dążącej do wrogiego przejęcia Hali. Nie braliśmy czynnego udziału w postępowaniu legalizacyjnym, w którym Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego utrzymał w mocy nakaz przywrócenia funkcji wystawienniczo-targowej (decyzja nr 440/25). Nie mogliśmy więc przedstawić żadnych dokumentów oraz faktów. W związku z tym Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego nie wiedział, że zgodnie z art. 29 ust. 1 pkt. 4 prawa budowlanego dokonaliśmy przebudowy Hali, na co nie potrzeba było ani pozwolenia na budowę, ani zgłoszenia" - tłumaczy spółka.
"Prace wykonane zostały w oparciu i zgodnie z projektem przygotowanym przez uprawnione biuro architektoniczne, który to projekt został uzgodniony z odpowiednimi rzeczoznawcami, w tym z zakresu bhp i p.poż. oraz Wojewódzki Komendant Straży Pożarnej wydał potrzebne zgody na odstępstwo od warunków pożarowych. Tak więc prace wykonano zgodnie z prawe, a Hala spełnia wszelkie standardy. Jesteśmy przekonani że gdyby PINB lub WINB wiedziały o tych okolicznościach – decyzja byłaby inna. Wygląda, że zabrakło komunikacji między instytucjami" - wyjaśnia T-Groupe.
"Zamierzamy bronić naszego dobrego imienia, rodzin i biznesów, które od lat budujemy w Polsce przed stosownymi organami prawa. Zwracamy się do władz miasta i policji o ochronę i interwencję" - dodaje.