Po oficjalnym ogłoszeniu wyniku wyborów nastroje w obozie rządzącym, a zwłaszcza w Koalicji Obywatelskiej, są grobowe. Przede wszystkim słychać wiele cierpkich słów w kierunku sztabu Trzaskowskiego i samego kandydata.
- Trzaskowski jest kwintesencją wszystkich strachów tamtej strony. Europejskość, zielona polityka UE, elitaryzm. Z Sikorskiego przynajmniej nie zrobiliby mema. A nawet on by te wybory wygrał - ocenia polityk KO.
- To gigantyczna porażka. Jarosław Kaczyński stworzył kilku polityków. Dudę, Szydło, Morawieckiego, a teraz Nawrockiego. Wszyscy wygrywali i mówili do różnych elektoratów. Donald Tusk zostawił Polskę Ewie Kopacz - uważa osoba z otoczenia Szymona Hołowni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To, co szczególnie martwi polityków KO, to fakt, że Trzaskowski przegrał z Nawrockim w młodszym elektoracie.
Mieliśmy zrobione bardzo przekrojowe badania elektoratu Konfederacji. W sztabie Rafała była wiedza, że dominują młodzi, wkurzeni faceci. Młodzi ludzie mówili w tej kampanii tekstami z 2015 roku, czyli znów imigranci, LGBT, tęczowy Rafał. I nic z tą wiedzą nie zrobiono. Campus Polska? Mnóstwo wpompowanych pieniędzy w tę inicjatywę i gdzie są efekty? Wokół Trzaskowskiego można zrobić sto rzeczy, ale przez lata wyrobił sobie w tej grupie wiekowej taki wizerunek, że nikt mu tam nie wierzy - ocenia bez ogródek polityk KO.
Scenariusze: wotum i rekonstrukcja
Od polityków koalicji słychać, że po przegranej Rafała Trzaskowskiego potrzebna jest ucieczka do przodu. W poniedziałek wieczorem planowane jest wystąpienie Donalda Tuska. Nasi rozmówcy z koalicji spodziewają się ze strony premiera nie tylko przemowy "ku pokrzepieniu serc", ale zapowiedzi jakiegoś konkretnego ruchu - nie tyle ogłoszenia przedwczesnych wyborów parlamentarnych (co rodziłoby duże ryzyko porażki), ile jakiejś formy działań rządu, np. zapowiedzi dotyczące rekonstrukcji rządu czy ofensywy legislacyjnej, której celem będzie sprawdzenie intencji prezydenta Nawrockiego lub jeszcze zrobić to za kadencji Andrzeja Dudy.
Krzysztof Kwiatkowski uważa, że prawdopodobny jest scenariusz wniosku o ponowne wotum zaufania ze strony Donalda Tuska. - Rząd powinien sprawdzić, czy ma większość w parlamencie. Taki wniosek może się pojawić - mówił w programie I Polskiego Radia senator KO. O takim wariancie, powołując się na nieoficjalne źródła, informuje Polsat News. Podobny głos słyszmy od rozmówcy z Lewicy. - Wniosek o ponowne wotum zaufania pewnie będziemy mieli na najbliższym posiedzeniu Sejmu - dodaje. Pomysł skrytykował Szymon Hołownia, jako nieskonsultowany z koalicjantami, i zagroził, że jego partia wstrzyma się od głosu.
Wówczas cała operacja mogły być połączona z rekonstrukcją rządu. Już wcześniej Tusk zapowiadał taki ruch po wyborach prezydenckich, choć w kontekście wygranej Rafała Trzaskowskiego. Teraz tym bardziej może chcieć postawić na nowe otwarcie, gdy kandydat KO przegrał w wyborach. W takim przypadku pozostaje pytanie o skalę zmian. - Przetasowanie będzie większe niż mniejsze, bo jak będzie kosmetyka, to nigdzie dalej nie pojedziemy, możemy się zwijać - słyszymy od ważnego polityka KO.
Z takim scenariuszem konsolidacji rządu liczą się także koalicjanci. - Pewnie będzie propozycja okrojenia koalicjantów, każdego o jeden resort, a KO pozbędzie się dwóch - słyszymy od ważnego polityka PSL. Osobną kwestią jest, kto miałby rząd opuścić. Spore szanse mają ministrowie bez teki, ale zmiany mogą dotyczyć także szefów resortów. - Pytanie, czy Adam Bodnar nie poda się do dymisji, skoro przy takim prezydencie nic nie dowiezie - zastanawia się polityk Lewicy. Nie wiadomo też, czy koalicjanci w scenariusz rekonstrukcji pójdą. Już wcześniej Polska 2050 mówiła, że jest gotowa do zmniejszania liczby wiceministrów, ale nie resortów, bo ma je tylko dwa. Lewica nie pali się do takiego wariantu.
Wchodzenie w rekonstrukcję jest ryzykowne, tak samo jak wychodzenie teraz z rządu. Partia, która to zrobi, zostanie obciążona winą za rozpad koalicji - zauważa nasz rozmówca z Lewicy.
Kolejne pytanie brzmi: czy wśród koalicjantów nie wzrosną nastroje przeciwko premierowi Tuskowi i nie pojawi się pomysł jego wymiany, chociażby w celu negocjacji, których celem będzie ograniczenie skali rekonstrukcji rządu. Już w ubiegłym tygodniu, część polityków koalicji zastanawiała się, czy bardziej aktywny udział Radosława Sikorskiego w kampanii Trzaskowskiego to tylko chęć wsparcia kandydata, czy może także walka o pozycję w partii i w rządzie, jeśli Trzaskowskiemu powinie się noga.
- W tej chwili nie widzę szansy na taki wariant. Tusk ma potrzebę odbicia i nie poda się do dymisji, bo to byłoby uznanie jego porażki w kontekście wyborów prezydenckich - słyszymy od polityka koalicji. Ale już inny uważa, że wymiana premiera powinna nastąpić. - Po tym, co się stało, trudno, żeby koalicja prosiła o wotum zaufania z premierem, który krytykował prezydenta USA, a w kontekście zarzutów wobec Nawrockiego powoływał się na osobę z półświatka jako autorytet - mówi polityk koalicji.
Kolejne pytanie to czy wśród koalicjantów nie wzrosną nastroje przeciwko premierowi Tuskowi i nie pojawi się pomysł jego wymiany, chociażby w celu negocjacji, których celem będzie ograniczenie skali rekonstrukcji rządu. Już w ubiegłym tygodniu, część polityków koalicji zastanawiała się, czy bardziej aktywny udział Radosława Sikorskiego w kampanii Trzaskowskiego to tylko chęć wsparcia kandydata, czy może także walka o pozycję w partii i w rządzie, jeśli Trzaskowskiemu powinie się noga.
Ale nie wszyscy podzielają to zdanie. - Trudno, żeby koalicja ubiegała się o wotum zaufania, wystawiając tego samego premiera, który określał Donalda Trumpa jako rosyjskiego szpiega i teraz miałby z nim współpracować, a w kontekście zarzutów wobec Nawrockiego powoływał się na osobę z półświatka - mówi polityk koalicyjny.
Nie można wykluczyć także, że pytanie o przywództwo w KO będzie w tym kontekście powracać.
- Sami dziennikarze zaczną pytać, czy Tusk da radę doprowadzić KO do zwycięstwa w 2027. A to jest w tej chwili najważniejsza kwestia, czy KO może się tak zmienić, by wygrać kolejne wybory. Bez nowej formuły i sprawczości rządu nie ma szans, żebyśmy tego dokonali - podrkeśla polityk KO. Jego zdaniem za chwilę lista nazwisk ruszy i mogą się na niej pojawić Sikorski i Trzaskowski. - Mimo porażki ma za sobą 10 mln głosów. Nie wiadomo, czy będzie chciał coś zrobić z tym kapitałem - dodaje. Pytanie, czy w takim przypadku nie zostanie uruchomiony scenariusz dekompozycji KO.
Scenariusze PiS i Konfederacja ostrożnie, ale do przodu
Zupełnie inna atmosfera panuje w PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego właśnie zyskała wiatr w żagle i już snuje plany, co dalej. Ale raczej nie należy się spodziewać jakichś nerwowych ruchów. - Oby nam nie odbiło - komentuje poseł PiS. - Jeżeli coś tworzyć, to nie w tym Sejmie, a długofalowo. Jedyny realny scenariusz upadku tego rządu to jakiś wewnętrzny konflikt, skutkujący np. nieuchwaleniem budżetu państwa na 2026 rok - ocenia nasz rozmówca z opozycji.
W podobnym tonie wypowiada się europoseł PiS Piotr Müller.
Na razie trwa kadencja aktualnego parlamentu, dlatego ta większość powinna przejść do realizacji swoich obietnic wyborczych. To wariant bazowy. Ale uważam, że oni prędzej czy później sami się pokłócą i może dojść do przesilenia skracającego kadencję Sejmu. Nie wierzę w konstruktywne wotum dla rządu w oparciu o nową większość w tym Sejmie, stworzoną z PiS i osób z innych partii politycznych - ocenia Müller.
Konfederacja też nie spodziewa się przyspieszonych wyborów. Najważniejsza deklaracja z jej strony to to, że nie zamierza brać udziału w żadnych przymiarkach do tworzenia innego rządu w tej kadencji Sejmu. - Dziś mamy mniej niż dwudziestu posłów. Jaki mamy interes, żeby wchodzić do rządu i robić porządek po obecnej koalicji? Po kolejnych wyborach będziemy mieli większy klub i wtedy możemy rozmawiać - mówi ważny polityk Konfederacji. Deklaracja jest o tyle ważna, że bez Konfederacji wątpliwe jest utworzenie innego gabinetu w tej kadencji.
Konfederacja obstawia inny scenariusz - wierzy, że wyniki wyborów, zwłaszcza te z I tury, pokazują zmniejszający się potencjał PO-PiS. Chodzi o to, że kandydaci KO i PiS otrzymali łącznie nieco ponad 60 proc. głosów, a więc najmniej w historii. - Niech duopol gaśnie - słyszymy od innego postulat. Partia liczy, że do 2027 roku jej wyborcy wzrosną w siłę. Ma także nadzieję na jakiś rodzaj współpracy z Karolem Nawrockim.
Wielu naszych rozmówców spodziewa się, że Karol Nawrocki niekoniecznie będzie bezwzględnie lojalny wobec Nowogrodzkiej, a może wręcz w naturalny sposób dryfować w stronę Konfederacji. - Wiele zależy od tego, jakimi ludźmi się otoczy w swojej kancelarii - słyszymy od polityka Konfederacji. Podobnego scenariusza nie wyklucza współpracownik Szymona Hołowni. - Po raz pierwszy w historii Polski będziemy mieli prawdziwie endeckiego prezydenta, do tego z kibolskim zapleczem - podsumowuje.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl