Bon gastronomiczny. Tak ma wyglądać w praktyce
Bon gastronomiczny ma pomóc właścicielom lokali, którzy codziennie dodają kolejne tysiące złotych, do strat związanych z wprowadzeniem obostrzeń. Będzie on dystrybuowany przez pracodawców.
Wiemy jak w praktyce najprawdopodobniej będzie wyglądał bon gastronomiczny, który ma pomóc polskiej gastronomii. Mateusz Morawiecki w kwietniu zapowiedział, że podobnie jak w przypadku branży turystycznej, rząd zaproponuje rozwiązania w postaci bonu.
Ulga gastronomiczna ma polegać na tym, że w przypadku zawarcia między pracodawcą, a punktem gastronomicznym umowy, zamówienia posiłków dla pracowników do kwoty 400 zł miesięcznie będą zwolnione z podatku PIT i składek ZUS. Ostateczna decyzja będzie należeć do pracowników.
Oczywiście takie bony będą uprawniać jedynie do zamawiania posiłków na wynos, ponieważ w tej chwili wciąż obowiązują obostrzenia sanitarne związane z trzecią falą zachorowań na COVID-19 w Polsce.
Branże poturbowane lockdownem. Kiedy powrót do normalności?
Rozwiązanie w swoich ogólnych założeniach przypomina to znane z bonu turystycznego. Nie dostaniemy pieniędzy do ręki, a jedynie możliwość zrealizowania wirtualnej portmonetki w wybranych w miejscach. Największa różnica będzie polegać na formie dystrybucji, którą przejmie w ty wypadku pracodawca. Oczywiście, jeżeli pracownik zgodzi się na korzystanie z bonu, to nie musi go realizować w trakcie pracy.