Chaos wokół ceł na Chiny. Biały Dom określa go jako "nieistotny szczegół"
Przedstawiciele Białego Domu przekazywali sprzeczne dane dotyczące ceł na towary z Chin. Wyniosą one 54 proc., a ostatecznie niektóre chińskie towary mogą zostać obciążone cłami sięgającymi nawet 79 proc. Urzędnicy USA określili te wątpliwości jako "nieistotny szczegół".
Donald Trump rozpoczął wojnę handlową z Chinami podczas swojej pierwszej kadencji prezydenckiej, nakładając szereg ceł na drugą największą gospodarkę świata. W tamtym okresie wprowadził obciążenia celne sięgające 25 proc. na towary o wartości 350 miliardów dolarów. Administracja Bidena utrzymała te cła, a niektóre nawet podwyższyła - wylicza serwis Barrons.
W lutym bieżącego roku Trump nałożył dodatkowe 10-procentowe cła na wszystkie chińskie importy, uzasadniając to fentanylem i zaangażowaniem Chin w handel tym narkotykiem. Następnie podniósł te stawki o kolejne 10 proc. Przed środową zapowiedzią oznaczało to, że stawka celna na niektóre towary z Chin wynosiła już 45 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Giertych uderzył w Kaczyńskiego. "Obawia się odpowiedzialności karnej"
Niejasności w komunikacji administracji
Podczas briefingu dla dziennikarzy przed ogłoszeniem Trumpa, urzędnicy nie przedstawili szczegółowych informacji na temat nowej stawki dla Chin w ramach tak zwanych "ceł wzajemnych". Poinformowali jedynie, że nowe cła będą nakładane na istniejące. Wysoki rangą urzędnik administracji wyjaśnił jedynie, że stawki "są dostosowane do każdego kraju" w oparciu o "bardzo dobrze ustalone metodologie".
Trump wspomniał o Chinach w swoim wystąpieniu, ale nie podał konkretnej liczby. Jednak lista indywidualnych ceł rozdawana podczas wydarzenia i opublikowana na rządowych kontach w mediach społecznościowych zawierała te informacje. Administracja obliczyła, że Chiny efektywnie nakładają na USA 67 proc. cła, uwzględniając zarówno taryfy, jak i bariery pozataryfowe, takie jak manipulacja walutowa, subsydia eksportowe oraz nieuczciwe przepisy. Następnie zmniejszono tę liczbę o połowę – Trump określił to jako "rabat" – i zaokrąglono w górę do 34 proc.
Ani prezydent, ani rozporządzenie wykonawcze nie wyjaśniły jednak, czy ta liczba miała być dodana do istniejących już 45 proc. opłat na import z Chin. Odpowiadając na pytanie reportera Bloomberg TV o to, czy stawka dla Chin przekroczy 50 proc., sekretarz skarbu Scott Bessent odpowiedział twierdząco. Jednak reporter nie zapytał o 25-procentowe cła wprowadzone podczas pierwszej kadencji Trumpa. Łącznie z środową zapowiedzią, Trump dodał 54 proc. nowych ceł w swojej drugiej kadencji.
Przedstawiciel Białego Domu, który prosił o anonimowość, początkowo potwierdził w e-mailu, że 34-procentowe cło wzajemne zostanie dodane do istniejących 45 proc. Oznaczałoby to nową stawkę wynoszącą 79 proc. dla towarów już objętych pełnymi cłami.
Jednak dziesięć minut później ten sam urzędnik skorygował informację, twierdząc, że stawka dla Chin wynosi 54 proc., a nie 79 proc., ponieważ "cła wenezuelskie" jeszcze nie obowiązują. Było to prawdopodobnie odniesienie do gróźb Trumpa dotyczących nałożenia 25-procentowych ceł na kraje importujące ropę naftową z Wenezueli, w tym Chiny.
Po dalszych wyjaśnieniach ostateczna odpowiedź brzmiała: Stany Zjednoczone będą nakładać na niektóre chińskie towary cła w wysokości nawet 79 proc., gdy nowy pakiet celny wejdzie w życie. Urzędnik Białego Domu skomentował całe zamieszanie słowami: "wobec wszystkiego, co wydarzyło się dzisiaj, wydaje się to nieistotnym szczegółem, na który nie warto poświęcać energii".
Andy Rothman, wieloletni obserwator Chin i szef organizacji Sinology skupiającej się na Chinach, wyraził swoje zaniepokojenie brakiem jasności. "nie przedstawili swojej pracy domowej" – stwierdził. Dodał również, że brak szczegółów dotyczących stawki wzajemnej może skomplikować możliwość odpowiedzi ze strony Chin.
Kwestia, czy te wzajemne cła będą się sumować, była jednym z kluczowych pytań podnoszonych przez inwestorów i analityków przed ogłoszeniem. Po wydarzeniu Henrietta Treyz, dyrektor ds. badań polityki gospodarczej w Veda Partners, zauważyła, że niepewność dotycząca stawki dla Chin była szczególnie widoczna. Również Rothman przyznał, że czuje się zdezorientowany całą sytuacją.