Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Dodatek covidowy wciąż nie wszystkim jest wypłacany. Pierwsi lekarze idą do sądu po odszkodowania

260
Podziel się:

Miał być dodatkowym wynagrodzeniem za pracę przy pacjentach z podejrzeniem koronawirusa. Wielu medyków go jednak nie dostało. Teraz będą walczyć w sądzie.

Dodatek covidowy wciąż nie wszystkim jest wypłacany. Pierwsi lekarze idą do sądu po odszkodowania
Lekarze walczący z pandemią teraz będą również walczyć o należne im dodatki. (East News, Piotr Hukalo, East News)

100-procentowe dodatki dla medyków miały trafiać do wszystkich, którzy w swojej pracy stykają się z koronawirusem. Nie trafiają. Dlaczego? Ponieważ nie do końca wiadomo, co dokładnie oznacza praca przy zarażonych pacjentach.

W efekcie jedni dostają dodatki, inni nie. Medycy mają więc poczucie niesprawiedliwości, zwłaszcza kiedy pracują w tych samych warunkach, co ich koledzy i koleżanki, którym te dodatki zostały przyznane.

- Pracujemy w izbie przyjęć na 24-godzinnych dyżurach. Mamy nie mniejszy kontakt z pacjentami zarażonymi koronawirusem, co inni lekarze. Jednak nam nie przyznano dodatku - mówi nam lekarz rezydent, jeden z wielu, który rozważa wejście na drogę sądową.

Nie jest w tym odosobniony. Jak poinformował dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący Zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Związek podjął się pomocy prawnej w pierwszym postępowaniu sądowym o odszkodowanie za niewpisanie przez dyrektora szpitala na listę osób, którym przysługuje dodatek covidowy.

Chodzi o lekarzy, którzy "wykonują zawód lekarza" na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych i Izbach Przyjęć. Co to znaczy? Konsultują pacjentów, badają ich, decydują o przyjęciu do szpitala - wylicza OZZL. W takiej sytuacji jest nasz rozmówca, rezydent ortopedii, który zamierza wywalczyć odszkodowanie od szpitala. - Mimo dwóch przychylnych ekspertyz prawnych, dodatku wciąż nie dostaliśmy. Sytuacja jest o tyle niesymetryczna, że część osób pracujących tak jak my, otrzymało dodatki - podkreśla.

80 proc. młodych lekarzy bez dodatku

- To problem powszechny. Kiedy na początku roku robiliśmy badania sondażowe wśród młodych lekarzy, okazało się, że dodatku covidowego nie otrzymało nawet 80 proc. medyków - zaznacza w rozmowie z money.pl dr Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów. - Z czasem dochodziły nas informacje, że te wypłaty zaczęły się pojawiać, ale wciąż nie we wszystkich miejscach. Mało tego, nawet ci, którzy je otrzymali, zgłaszali nam, że były to pieniądze mniejsze niż się należą.

Dlaczego? To kwestia przepisów, które dają zbyt duże pole do interpretacji, twierdzą prawnicy. Dyrektorzy szpitali powołują się bowiem na rozporządzenia resortu zdrowia i wytyczne NFZ, w których pojawia się kwestia "incydentalnego kontaktu", a to nie uprawnia do dodatku.

- Przepisy nie są jednoznaczne, dają pole do interpretacji i jednej i drugiej stronie – mówi mec. Andrzej Gulik. - Ważne, gdzie pracował dany lekarz. Jeśli będzie to np. izba przyjęć, to taki dodatek powinien się należeć. Problem zaczyna się, kiedy medyk pracuje przy takich pacjentach okresowo. To jednak wciąż materia świeża. Wątpliwości pozostaną, dopóki nie zostanie wypracowana linia orzecznicza - dodaje prawnik.

Jak wyjaśnia nam dr Halina Bobrowska, przewodnicząca OZZL z regionu wielkopolskiego i lekarka Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem, sprawa jest oczywista, jeśli dotyczy pracowników szpitali jednoimiennych, czy oddziałów covidowych. To placówki, które zajmują się tylko koronawirusem. Komplikacje zaczynają się np. w przypadku tzw. łóżek covidowych wydzielonych w "normalnych" szpitalach.

- Problem z dodatkami covidowymi związany jest z różnicą w przekazie i interpretacji przepisów - przekonuje dr Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego SPZOZ i Członek Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. Jak zaznacza, związki zawodowe stoją na stanowisku, że powinien on zostać wypłacany wszystkim, z kolei NFZ mówi o zasadzie proporcjonalności.

- Co oznacza ta proporcjonalność? Nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć. Mimo pytań do NFZ, to wciąż jest niejasne. Przyjęliśmy zasadę, że oddziałom covidowym wypłacamy dodatki w całości. Na pozostałych oddziałach - w zależności od tego, jak długo przebywał na nim zarażony pacjent - dodaje.

Zobacz także: Dodatek covidowy nie dla wszystkich medyków. "Zostaliśmy oszukani"

Jak zaznacza dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, wypłaty są również pomniejszane o okres, w którym dany pracownik przebywał na urlopie lub zwolnieniu.

- Jest jeszcze kwestia tak zwanego sporadycznego kontaktu, za który dodatek się nie należy. Co to znaczy znów nie zostało ściśle określone. Jeśli ktoś tylko wejdzie na salę, gdzie jakby się okazało leżał pacjent covidowy, to rozumiem, że jest to incydentalny kontakt. Nie wydaje się sprawiedliwe, aby wówczas dodatek się należał - mówi.

Dyrektorzy są ostrożni

Dr Bobrowska przypomina, że w listopadzie zmieniły się przepisy dotyczące przyznawania dodatku. - Sprawa stała się zero-jedynkowa. Albo dodatek przysługuje w całości za dany miesiąc pracy, albo nie przysługuje. Jednak są szpitale, w których dyrekcja wylicza, ile dany pracownik spędził "przy łóżku chorego z koronawirusem". Płaci wówczas tylko za ten czas. Stąd też niższe wypłaty niż się należą - zaznacza.

Związkowcy nie rozumieją postawy niektórych szpitali. - Trudno racjonalnie wyjaśnić w czym tkwi obecnie problem, skoro zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i NFZ wydały opinie, że te dodatki należą się osobom pracującym przy pacjentach COVID i należy je wypłacać bez potrzeby ewidencjonowania godzin spędzony z zakażonymi - dodaje dr Pisula.

- Pojawiły się plotki, że dyrektorzy w obawie przed kontrolą NFZ, odpowiedzialnością, nazbyt zachowawczo tworzyli listy medyków, którzy kwalifikują się do dodatku, wielu przy tym pomijając - sugeruje.

Zapytaliśmy więc dyrektora jednego ze szpitali, jak on rozwiązał ten problem. - Nie widzę innej możliwości niż wypłacenie pieniędzy wszystkim tym, którym te dodatki się należą – mówi nam dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego SPZOZ. Podkreśla jednak, że muszą zostać spełnione wymogi formalne, które nakłada NFZ i MZ.

- Abyśmy mogli wypłacić pieniądze, musimy sporządzić listy, które później zaakceptuje NFZ. Nie mamy środków, aby z własnych budżetów przekazać te środki. Jeśli Fundusz zakwestionuje dodatek. pieniądze będziemy musieli zwrócić – dodaje.

Wystarczy jeden błąd

Dodatkową kwestią są opóźnienia w wypłatach. Jak zaznacza dr Halina Bobrowska, w Wielkopolsce w styczniu zostały wypłacone środki za październik i listopad - Te grudniowe dopiero będą - zaznacza.

Dyrektor krakowskiego szpitala przyznaje, że rzeczywiście wypłaty mogą się spóźniać. - Wystarczy jeden błąd, aby cała lista została nam zwrócona. Kadry muszą więc bardzo dokładnie przejrzeć wnioski, w których muszą znaleźć się PESEL i numer prawa wykonywania zawodu - wylicza.

Zapytaliśmy NFZ zarówno o kwestię wątpliwości dyrektorów szpitali, jak i o sprawę przeciągających się wypłat dodatków. Jednak do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi . 

Dr Bobrowska spodziewa się, że coraz więcej osób będzie tym zmęczonych i będą dochodzić swoich praw w sądzie. - Zgłaszają się koleje osoby, które gotowe są wystąpić na drogę sądową - mówi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(260)
XXX
3 lata temu
To samo jest w szpitalu w Lubinie. Termin wyplat cały czas przekładany przez zarząd, a pieniędzy za listopad i grudzień jak nie było tak nie ma.
renia
3 lata temu
pieniadze chca za co
ryba99
3 lata temu
na rydzyka albo kurwizję to kasa zawsze się znajdzie, ale dla lekarzy to nie ma...
Janka
3 lata temu
Dobrze że nie płacą może w końcu lekarze powiedzą prawdę jak jest z tym siejącym postrach niby covidem.bo ciemny lud łyka propagandę w telewizji i kłamstwa rządu
ozdrowieniec ...
3 lata temu
Robie na covidowym, po dwóch mc w końcu sie zaraziłem , teraz " liże rany ". Aczkolwiek stosowałem profilaktycznie leki p. zakrzepowe , gdyby mnie dopadło . Przeszło jak typowa grypa , nawet przed wymazem byłem przekonany , ze to jest grypa . Zadnych zaburzeń smaku , bólu mięśni, osłabienia , niczego . Normalna grypa. To może sygnalizować sensowne zalecenie - polopiryna ( stara polska nazwa , aby nie reklamować nazw nowych producentów )w dawkach kardiologicznych przeciwzawałowych każdemu obawiającemu się poważniejszych powikłań ( lub już nimi zagrożonych ) . A dla bardziej wystraszonych - profilaktycznie clexane ( które z dexavenem czyni cuda z już chorymi )
...
Następna strona