Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Tomczyk
|
aktualizacja
Partnerem treści jest ElectroMobility Poland

Fakty i mity na temat polskich samochodów elektrycznych. Rozmawiamy z twórcami nowej marki

325
Podziel się:

28 lipca o godz. 14 na stronie głównej WP i na FB Autokult odbędzie się premiera online polskiej marki samochodów elektrycznych. Poznamy jej nazwę, logo, zobaczymy dwa prototypy. To idealna okazja, aby wziąć pod lupę najczęściej powtarzane mity na temat projektu i o faktach porozmawiać z prezesem ElectroMobility Poland Piotrem Zarembą oraz dyrektorem ds. rozwoju technicznego produktu EMP Łukaszem Maliczenką.

Fakty i mity na temat polskich samochodów elektrycznych. Rozmawiamy z twórcami nowej marki
(Electromobility Poland)

Jacek Tomczyk: Polska marka samochodów elektrycznych budzi wiele emocji oraz kontrowersji. Nie da się też ukryć, że projekt wywołuje wiele skrajnych komentarzy: od kibicowania po powątpiewanie. Spróbujmy ustosunkować się do kilku z nich. Zdaniem niektórych prezentacja, która odbędzie się 28 lipca, to tylko kosztowne show, a docelowy samochód, o ile powstanie, nie będzie miał nic wspólnego z prototypami. Co by Panowie powiedzieli osobom mającym takie wątpliwości?

Piotr Zaremba: Trzeba pamiętać, że są to tzw. prototypy demonstracyjne. Jesteśmy na etapie, kiedy możemy zaprezentować wygląd samochodów, które mają zjechać z taśmy za 3 lata. Wyznaczają one również kierunek, w jakim będzie się rozwijać marka. W tym momencie zaawansowania projektowego poddaliśmy nasze modele badaniom car clinic. Były to kolejne z wielu badań branżowych, jakie do tej pory przeprowadziliśmy. Celem była ocena prototypów przez respondentów i porównanie ich z innymi samochodami w podobnym segmencie. Chcieliśmy dowiedzieć się od przyszłych klientów, czy jest to produkt, na który czekali i czy udało się nam uchwycić przewagi konkurencyjne zdefiniowane na wcześniejszym etapie projektu. Pierwsze reakcje są bardzo optymistyczne. Mamy też świadomość, że jest to ważne, ale to jedno z pierwszych wyzwań, których przed nami jeszcze wiele.

Łukasz Maliczenko: Zadaniem prototypów o takim stopniu zaawansowania jak nasze jest także tzw. packaging, czyli rozmieszczenie wszystkich elementów wnętrza. Jeszcze nie są w docelowej technologii, ale z punktu widzenia klienta odzwierciedlają przyszły "odbiór" i doświadczenie wnętrza samochodu. W ten sposób sprawdzamy ergonomię, wygodę, funkcjonalność. Kolejna kwestia to możliwość weryfikacji głównych założeń designu. Tu badamy zarówno proporcje bryły, jak i np. rozkład światła na powierzchni karoserii. Główne założenia pozostaną bez zmian. Modyfikacja dotyczyć będzie jedynie pewnych detali. Na wcześniejszym etapie weryfikowaliśmy założenia na podstawie wirtualnych prototypów. Jednak człowiek, oglądając wizualizację, nie jest w stanie dostrzec, a przede wszystkim poczuć tyle, co widząc auto na żywo i zasiadając wygodnie w fotelu.

JT: Czemu Polacy mieliby kupować polskie elektryki, skoro mogą wybrać samochody elektryczne innych marek? Jakimi argumentami zamierzacie ich przekonać?

PZ: Rozwijająca się konkurencja to motywacja do stworzenia bardzo dobrej jakości produktu i oferty. Inny się na rynku po prostu nie przebije. Mamy bardzo pragmatyczne podejście do realizacji projektu. W pierwszym etapie jego realizacji stawiamy przede wszystkim na trwałość i niezawodność. Ten element zapewnia nam współpraca z niezwykle doświadczonym integratorem technicznym, który w ciągu ostatnich 5 lat wprowadził ponad 20 modeli do seryjnej produkcji. To także partner, który wie, jak tworzy się samochody. Nie tylko w światowym standardzie, ale również mieszczące się w z góry zdefiniowanym poziomie kosztów.

Zakładamy, że od strony technicznej samochody nie będą się niczym różniły w stosunku do konkurentów. Chcemy walczyć o rodzimego klienta designem oraz wybranymi rozwiązaniami, które obecnie zarezerwowane są dla aut klasy wyższej. Wiemy, że istnieje duży głód polskiej marki motoryzacyjnej, który widzimy od samego początku realizacji tego projektu. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że Polacy bardzo by chcieli, aby nasz kraj znów produkował samochody pod rodzimą marką. Widzimy również, że jej pochodzenie jest i w wielu branżach ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji zakupowych.

JT: Czy myśli Pan, że te samochody spodobają się polskim klientom?

PZ: Kilka dni temu zakończyliśmy badania car clinic. Gotowe prototypy pokazaliśmy dużej grupie respondentów i widzimy, że reakcja jest bardzo pozytywna. Uczestnicy badań dobrze przyjęli zarówno design, jak i funkcjonalności tych samochodów. Deklarują, że bardzo chętnie by takie auta kupowali. Teraz czekają nas 3 lata ciężkiej pracy, aby przełożyć to na strategię sprzedażową i – finalnie – na decyzje zakupowe klientów. Widzimy potencjał i to może być jedną z naszych przewag konkurencyjnych.

JT: Wiele osób może mieć jednak wątpliwości czy polski elektryk nie będzie zbyt drogi dla przeciętnego Polaka i obawiać się, że zwykłego Kowalskiego nie będzie po prostu na niego stać. Co odpowiecie na taki zarzut?

PZ: To jest coś, co wzięliśmy pod uwagę na samym początku realizacji projektu. Samochody elektryczne są teraz faktycznie droższe, jeśli chodzi o zakup, ale w porównaniu do aut z napędem spalinowym – znacznie tańsze w eksploatacji. Chodzi m.in. o niższe koszty serwisowania czy ładowania. Zamierzamy wykorzystać atuty elektryka i zaoferować klientowi zakup naszych aut w formule rat obejmujących wszystkie koszty użytkowania samochodu, łącznie z nielimitowanym ładowaniem. Zakładamy, że taka rata będzie niższa niż w przypadku samochodów spalinowych podobnej klasy. Polscy klienci są bardzo pragmatyczni – oczekują dobrej jakości, ale też przystępnej ceny. Dlatego chcemy, aby proponowany przez nas system korzystania z polskiego elektryka był jednym z głównych czynników skłaniających klientów do wyboru naszej marki.

JT: Sceptycy twierdzą także, że nawet jeśli EMP jest w stanie opracować i zaoferować klientom nowoczesne i niezawodne auto, to Polski zwyczajnie nie stać na produkcję rodzimego elektryka. Ich zdaniem projekt realizowany przez EMP to miliardy "wyrzucone w błoto". Potraficie ich Panowie przekonać, że tak nie jest?

PZ: Na to pytanie można odpowiedzieć patrząc z dwóch perspektyw. Po pierwsze z punktu widzenia państwa. Polska jest dużą i znaczącą gospodarką, ale nie na tyle, aby rozpraszać się na dziesiątki małych przedsięwzięć. Dziś często wspierane są liczne projekty, które choć dobre w założeniach, nie mają szans na realizację. Lądują na półkach w instytutach, dlatego że nie ma w kraju podmiotów, które mogłyby zapewnić pierwsze wdrożenie tych innowacji.

W tym kontekście warto zapytać, czy stać nas na to, aby nadal wydawać pieniądze krajowe albo pochodzące z dotacji europejskich na B+R [projekty badawczo-rozwojowe – red.], które nie są komercjalizowane? Potrzebujemy projektów, które zlecają prace badawcze, ale ukierunkowane na konkretne zapotrzebowania. W przypadku polskiej marki samochodu elektrycznego obszarami z ogromnym potencjałem badawczo-rozwojowym jest m.in. napęd elektryczny, wszelkie systemy związane autonomizacją i wsparcia kierowcy (ADAS), oraz te zarządzające baterią.

Z drugiej strony należy rozważyć, czy ElectroMobility Poland, jako start-up, stać na konkurowanie z innymi podmiotami o globalnym zasięgu? To pytanie postawiliśmy sobie na samym początku. Priorytetem jest dla nas realność biznesowa naszego projektu. Dlatego jednym z pierwszych przedsięwziętych kroków było precyzyjne policzenie kosztów i stwierdzenie czy podołamy finansowo temu zadaniu. Wspólnie z renomowanym doradcą opracowaliśmy szczegółowy biznesplan, a z integratorem technicznym potwierdziliśmy precyzyjny plan i harmonogram projektu. W każde przedsięwzięcie biznesowe jest wpisane ryzyko. Ważne, aby te ryzyka zdefiniować na wcześniejszym etapie i mądrze nimi zarządzać.

JT: A co w polskim elektryku będzie polskiego? Wiemy już, że za design odpowiadają Włosi, za opracowanie techniczne – niemiecki koncern. Mówienie o rodzimej marce w tym kontekście nie jest uzasadnione. Gdzie zatem w projekcie znajdziemy akcenty mające uruchomić narodową dumę?

ŁM: Przede wszystkim współczesny przemysł motoryzacyjny ma charakter globalny. Nie ma samochodów tylko francuskich, niemieckich, włoskich etc. Współczesne auta składają się z komponentów pochodzących z wielu krajów, w tym oczywiście z Polski. Większość samochodów, które znamy, są w części polskie. Obecnie standardem jest to, że producenci samochodów nie tylko korzystają z międzynarodowej sieci dostawców, ale także chętnie współdzielą między sobą technologię. Dotyczy to zarówno pojedynczych komponentów oraz kompletnych, zintegrowanych już platform technologicznych. Jest to szczególnie widoczne w przypadku samochodów elektrycznych. Dlatego w dzisiejszych czasach należy mówić o narodowości raczej w kontekście marki.

PZ: W naszym projekcie polski jest pomysł, jego geneza, produkcja, podmiot koordynujący całość, ośrodek decyzyjny. Dlaczego to tak ważne? Warto przypomnieć przypadki, kiedy w 2010 roku cała Europa zastanawiała się jak ratować miejsca pracy w sektorze automotive. Wtedy właśnie doświadczyliśmy przenosin produkcji z polskich fabryk do krajów, skąd pochodzą właściciele koncernów. Decyzje te nie były decyzjami biznesowymi, lecz stricte politycznymi. Konsekwencją przeniesienia produkcji jednego z modeli było nie tylko znaczące ograniczenie produkcji danego zakładu, ale całego łańcucha dostaw i firm kooperujących.

Walczymy o to, aby w podobnej sytuacji decyzje były podejmowane w kraju i uwzględniały szerszy kontekst gospodarczy. Do tego właśnie potrzebne jest stworzenie polskiej marki. W dłuższej perspektywie będziemy stopniowo polonizować cały łańcuch dostaw, a także budować rodzime kompetencje w kluczowych obszarach związanych z projektowaniem aut. Reasumując, projekt jest realizowany przez polską firmę, kluczowe decyzje podejmują Polacy, planowana fabryka będzie zlokalizowana w Polsce.

JT: Kolejną kwestią, która budzi niepokój, kiedy myślimy o projekcie ElectroMobility Poland jest to, że polski system elektromobilności jest w powijakach. Czy konieczność budowania całego zaplecza od podstaw nie sprawi, że korzystanie z auta będzie niepraktyczne i nieopłacalne?

*ŁM: *Wszystkich sceptyków zachęcamy, żeby spojrzeli na kraje, w których elektromobilność jest bardziej rozwinięta. Dla przykładu w Norwegii po kilkunastu latach 90 proc. sesji ładowania odbywa się w domach. Ludzie wybierają tę opcję, ponieważ jest wygodna i tańsza niż ładowanie w oparciu o publicznie dostępną infrastrukturę. Myślę, że podobny scenariusz rozwoju rynku czeka nas w Polsce. Infrastruktura umożliwiająca szybkie ładowanie oczywiście jest potrzebna, aby zapewnić pewien poziom komfortu i sprawnego uzupełniania energii w trasie. Podobnie jak większość ekspertów spodziewamy się, że znaczna grupa użytkowników będzie wybierać ładowanie w domu – bardziej korzystne i wygodne.

Dzisiaj elektrykiem można bez problemu przejechać z Warszawy do Gdańska i wrócić. Infrastruktura szybkiego ładowania już powstała i będzie się rozwijać w kolejnych latach. Są regulacje prawne, które wspierają jej rozwój. Zarówno od strony finansowej, jak i wykorzystywania i współdzielenia technologii. Przepisy umożliwiają np. tworzenie własnych stacji ładowania i podpięcie ich do istniejącego systemu. Wszystko wskazuje na to, że w 2023 roku, kiedy pierwsze egzemplarze naszych aut będą zjeżdżać z linii montażowej, infrastruktura ładowania umożliwi wygodne przemieszczanie się elektrykiem po Polsce. Tak, jak to ma obecnie miejsce w wielu krajach europejskich.

JT: Na koniec ostra, ale często spotykana opinia: "W Polsce nie potrafimy tworzyć własnych samochodów. W końcu ostatnie „polskie” samochody przestały być produkowane w połowie lat 90.". Z faktami trudno polemizować. Podejmiecie Panowie wyzwanie?

PZ: W Polsce mamy niemal wszystko, aby produkować własne samochody: poddostawców zapewniających bardzo dobrej jakości komponenty, obecnie głównie dla zagranicznych firm i bardzo kompetentnych fachowców w naszych fabrykach. Posiadamy również duży, stale rozwijający się rynek wewnętrzny. Brakuje nam jeszcze zdolności do integracji tych wszystkich elementów składowych w jedno przedsięwzięcie techniczno-biznesowe. Budowanie kompetencji podzieliliśmy na dwa etapy.

W krótkiej perspektywie skupiamy się dostarczeniu aut o wysokiej jakości technicznej w określonym czasie oraz zdefiniowanym budżecie. Pomaga nam w tym integrator techniczny oraz renomowani partnerzy, w tym dostawca platformy.

W dłuższej perspektywie będziemy budować własne kompetencje i maksymalizować udział polskich poddostawców. Już zaczęliśmy proces ściągania do kraju zdolnych Polaków, dotychczas pracujących w branży motoryzacyjnej za granicą. Odzew, wbrew obawom, jest bardzo dobry. Jesteśmy przekonani, że zbudujemy kompetentny zespół z doświadczeniem zdobytym we wszystkich niezbędnych obszarach w większości firm motoryzacyjnych. Podsumowując: ElectroMobility Poland jako organizacja nie ma doświadczenia w tworzeniu samochodów, ale dzięki właściwym osobom w zespole oraz współpracy z renomowanymi partnerami jesteśmy przekonani, że będziemy w stanie wyprodukować samochody, z których Polacy będą dumni.

ŁM: Potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że w tym momencie dwie bardzo cenione firmy posiadające platformy technologiczne dla samochodów elektrycznych zabiegają o współpracę z nami. Mówimy tu nie tylko o płycie podłogowej, ale także o w pełni zintegrowanych kluczowych układach samochodu, które w tym pierwszym etapie pozyskujemy na zasadzie licencji. Takie rozwiązanie znakomicie redukuje ryzyka techniczne, a także pozwoli nam wejść na rynek w zakładanym czasie. Stawiamy na dobrą jakość, a zarazem pragmatyczne podejście. Takiego projektu nie można rozpatrywać tylko z perspektywy kilku lat.

JT: Dziękuję za rozmowę.

Partnerem treści jest ElectroMobility Poland

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(325)
dżejsek
4 lata temu
Obalanie mitów w wykonaniu dwóch blagierów i niezbyt dociekliwego dziennikarza nie świadczy najlepiej o medium, które coś takiego zamieszcza. Żałosne to, jak Dziennik TVP.
Kogoot
4 lata temu
Czytając komentarze, to jednak komuna, postkomuna, a później inne nierządy wyprały polakom mózgi. Niedasizm jest jak widać wkomponowany w ich mentalność. Wszystko co mogłoby (nie wiem czy będzie), ale z miejsca jest negowane w stylu "Polak nie potrafi". No właśnie potrafi i to więcej niż na zachodzie, tylko do tej pory brakowało funduszy i dobrej woli. Ja się bardzo cieszę, że ktoś w końcu próbuje to zmienić. Skutki zobaczymy później, ale nic nie robienie jest jeszcze gorsze, bo sprowadza Polskę na margines świata, gdzie mamy tylko produkować ziemniaki i składać pralki.
As
4 lata temu
Trzymam kciuki, ale my nawet pralki elektrycznej sami nie zrobimy. Możemy natomiast wystrugać koło i je wyświęcić licząc na opatrzność, że nie dopuści do tego że się rozleci.
Proste
4 lata temu
Czyli zamiast samochodu dostosowanego do możliwości finansowych Polaków, będą nas zadłużać oferując raty. Chore tak samo, jak cały PiS.
Sceptyk
4 lata temu
To następna ściema rządu. Koszty eksploatacji wcale nie są wiele niższe. To,że koszt 1 km jest niższy, to nie oznaczą tanie eksploatacji. Ubezpieczenie jest wyższe, nie wiadomo,ile będzie kosztować wymiana baterii, serwis też droższy. A poza tym kiedy będzie tyle stacji ładowania ile benzynowych? A cena ? Nissan leaf kosztuje ok.160 000 zł, a tesla nawet 400 000 . Ludzie kupują głównie złom z Niemiec za kilka tysięcy, więc kto takie auto?
...
Następna strona