Takiego kryzysu w historii Grupy Wyszehradzkiej nie było od pierwszej połowy lat 90. – pisze "Rzeczpospolita". Dziennik podkreśla, że Czesi nie rozumieją dlaczego Morawiecki robi z Turowa problem polityczny. I dlaczego sprawa jednej przygranicznej kopalni zamroziła budowane od 30 lat dobrosąsiedzkie stosunki.
Premier Morawiecki miał w czwartek wziąć udział w Szczycie Demograficznym w Budapeszcie. To spotkanie Grupy Wyszehradzkiej, o której władze od kilku lat mówią jako o naszych najbliższych sojusznikach. Morawiecki na Węgry jednak nie pojechał, bo nie chce się spotkać z czeskim premierem Andrejem Babišem.
Babiš podpadł Morawieckiemu sprawą Turowa – a w zasadzie swoją nieugiętą postawą i zwodzeniem Polski. W efekcie nasz kraj dostaje od TSUE dzienną karę w wysokości pół miliona euro za utrzymywanie pracy kopalni w Turowie.
– W piątek odbędzie się kolejna, 13 runda rozmów z Czechami. To pokazuje, jak dużo włożyliśmy pracy w rozwiązanie sporu. Jesteśmy gotowi rozwiązać sprawę w interesie lokalnych społeczności, bo nie może być tak, że zaogniają się stosunki między lokalnymi społecznościami – powiedział w piątek w Polsat News minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka.
Dodał, że polskiej stronie zależy na porozumieniu.
Polityka czy dostęp do wody?
Kurtyka był też pytany o odwołanie przez premiera Morawieckiego udziału w Szczycie Demograficznym w Budapeszcie.
– To jest sprawa, która stała się polityczna, a więc nic dziwnego, że premier wykorzystuje dostępne mu instrumentarium, aby dać do zrozumienia sąsiadowi, że sytuacja jest bez precedensu i że jej nie tolerujemy – powiedział Kurtyka.
Z kolei "Rzeczpospolita" pisze, że Czesi są zdziwieni tym, iż Polska traktuje sprawę Turowa jako problem polityczny. Ich zdaniem sprawa powinna zostać rozwiązana na poziomie lokalnym i bez angażowania wielkich sił i środków. Dodają, że zależy im jedynie na dostępie do wody.
V4 w kryzysie
Dziennik przypomina, że od odwołania 30 czerwca 2020 r. pod zarzutem mobbingu Barbary Ćwioro Polska nie ma ambasadora w Pradze. Eksperci dodają, że to największy kryzys w historii Grupy Wyszehradzkiej. Poprzedni taki był na początku lat 90., gdy nikt nie chciał się spotykać z mającym dyktatorskie zapędy premierem Słowacji Vladimirem Mečiarem.
"Rz" podkreśla też, że obecny kryzys w V4 nie jest wynikiem tylko i wyłącznie wynikiem ochłodzenia na linii Warszawa-Praga. Czesi nie rozumieją też dlaczego prezydent Duda bojkotuje pożegnalną wizytę kanclerz Merkel, czemu Polacy podnoszą temat reparacji. Z drugiej strony Węgrzy robią interesy z Moskwą i Pekinem. A Czechy i Słowacja są kuszone paktami i uniami przez inne kraje.