Gazowe domino. Iran ma w rezerwie potężną broń
Od piątku trwa wymiana ciosów między Izraelem a Iranem. Celem są nie tylko bazy wojskowe, ale obiekty energetyczne, rafinerie, ropociągi. Zagrożone są instalacje i pola gazowe, a Iran grozi zamknięciem kluczowej dla transportu cieśniny. Nakręca się kolejny kryzys gazowy, który Polska może odczuć na własnej skórze.
Izrael w piątek nad ranem rozpoczął ataki na Iran. Celem rakiet miały być obiekty nuklearne i wojskowe, jednak pociski spadały również na irańskie miasta, w tym Teheran, oraz obiekty naftowe, jak choćby rafinerię Shahran. W odpowiedzi Iran rozpoczął uderzenia na Tel Awiw i portowe miasto Hajfa, gdzie pociski trafiły w ropociągi i linie przesyłowe między poszczególnymi blokami rafinerii ropy naftowej.
- To nie był przypadek. Iran będzie odpowiadał symetrycznie do ataków Izraela. Infrastruktura energetyczna już stała się celem. Skoro Izrael uderza w irańskie obiekty energetyczne, Iran celować zapewne będzie w infrastrukturę gazową czy naftową Izraela - ocenia w rozmowie z money.pl Marek Matusiak, koordynator projektu projekt Izrael-Europa Ośrodka Studiów Wschodnich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielka Wyprawa Maluchów. Relacja z przejazdu przez kraje bałtyckie.
"Nie nakładamy na siebie ograniczeń w odpowiedzi na tę zbrodnię" - oświadczył trzy dni temu Sztab Generalny irańskiej armii. Nad irańskim meczetem Jamkaran w Kom zawisła "czerwona flaga zemsty" - szyicki symbol niesprawiedliwie przelanej krwi i wezwania do pomsty.
Przewracają się kolejne klocki domina
Walki na Bliskim Wschodzie rozhuśtały rynki naftowe. Cena ropy WTI wzrosła w piątek z 68 do 77 dolarów za baryłkę, później obniżyła się do 75 i przez weekend delikatnie spadała, by w poniedziałek obniżyć się do 68 dolarów. Podobny ruch zanotowano w przypadku ropy Brent, która od czwartku do piątkowego popołudnia podrożała z 69 do 77 dolarów, a obecnie kosztuje 71 dolarów.
Równolegle zwyżkowały również ceny gazu. Lokalny konflikt może bowiem wpłynąć na dostawy płynnego gazu ziemnego LNG. Ceny na holenderskiej giełdzie TTF, której notowania bezpośrednio wpływają również na sytuację w Polsce, gwałtownie skoczyły w piątek o 5 proc., sięgając poziomu około 38 euro/MWh. W poniedziałek po południu kształtują się na poziomie około 37,5 euro.
Choć konflikt izraelsko-irański wydaje się odległy, jego skutki rezonują na cały świat, w tym również Europę. Izraelski resort energii jeszcze w piątek poinformował o wstrzymaniu wydobycia gazu ze złoża Lewiatan położonego we wschodniej części Morza Śródziemnego. Obawia się bowiem, że instalacje staną się celem dla irańskich rakiet.
Już samo to wywołuje presję na rynki. Izrael, choć nie jest gazowym potentatem, to wysyła przez Egipt nadwyżkę wydobycia do UE. Izrael z Egiptem łączy gazociąg Eastern Mediterranean. Problem w tym, że biegnie on wzdłuż wybrzeża płonącej Strefy Gazy i może się znaleźć w zasięgu Irańskich rakiet.
- Pytanie, na ile będą te ataki skuteczne. Izrael ma bardzo dobrą obronę przeciwlotniczą. Ale żaden system nie jest w 100 proc. skuteczny. Ryzyko trafienia w elektrownie, instalacje gazowe czy właśnie rafinerie pozostaje - ocenia Marek Matusiak.
Zagrożone są również platformy wydobywcze i inna infrastruktura gazowa Izraela. Ze złoża Tamar wydobywanych jest rocznie około 10,2 mld m sześc. gazu rocznie. To niewiele mniej niż całe roczne zużycie Izraela (niespełna 13 mld m sześć.). Oprócz Tamar gaz wydobywa się również ze wspomnianego już pola Lewiatan (niecałe 11,5 mld m sześc.) oraz ze złóż Karish - 0,3 mld m sześc.
Oczy zwrócone na Ormuz
Dostawy z północnej Afryki do Europy to jednak tylko niewielki wycinek rynku, jeden z elementów, który może podbijać presję rynkową na ceny LNG. Znacznie ważniejsze są dostawy z Kataru przez cieśninę Ormuz.
Przesmyk na Morzu Arabskim, pomiędzy Zatoką Perską a Omańską, jest najważniejszym na świecie punktem tranzytowym ropy naftowej. Przepływa przez nią około 20 proc. światowych dostaw. To jednak również szlak ważny dla dostaw skroplonego gazu. Rocznie przepływają przez Ormuz transporty z 11 miliardami metrów sześciennych LNG, co stanowi 20 proc. światowego morskiego handlu gazem skroplonym.
Jak podała w sobotę agencja IRINN, Iran rozważa zamknięcie cieśniny Ormuz. Parlamentarzysta Esmail Kosari z komisji ds. bezpieczeństwa potwierdził, że władze poważnie analizują tę opcję. To sparaliżowałoby transport ropy naftowej i LNG z kluczowego regionu.
- Cieśnina Ormuz oczywiście może być potencjalnym punktem blokady irańskiej. Teheran mocno przyciśnięty do muru może się zdecydować się na tak radykalny krok - ocenia w rozmowie z money.pl Marek Matusiak.
W takim przypadku mogłoby to oznaczać zaburzenie dostaw gazu z Kataru, który jest czwartym dostawcą gazu do Unii Europejskiej i drugim po USA dostawcą LNG do Polski.
Zamknięcie Ormuz wydaje się ostatecznością. Blokada uderzy bowiem w szereg innych krajów, w tym również Katar, z którym Iran ma poprawne stosunki. Jednak już groźba wywołuje efekt. Ceny na rynkach czy to naftowych, czy gazowych wystrzeliły głównie ze względu na to, co może się wydarzyć. Zareagowały już na samo na ryzyko - zaznacza analityk OSW.
Tylko w ubiegłym roku Polska na mocy wieloletniej umowy z Katarem sprowadziła przez gazoport w Świnoujściu 2,43 mld m sześc. gazu za kwotę 650 mln euro.
"Ewentualne przerwanie dostaw z Kataru nie będzie stanowiło zagrożenia dla zaopatrzenia kraju w surowiec" - zapewnił nas Orlen. Jak podkreślił, dostawy ze wszystkich kierunków odbywają się w sposób niezakłócony. "Najbliższą dostawa z Kataru planowana jest na koniec lipca, statek bezpiecznie minął Cieśninę Ormuz" - wskazała spółka.
Irańczycy nie chcą umiędzynaradawiać tego konfliktu, co wydaje się z kolei, jak twierdzi Marek Matusiak, celem Izraela. Przez Ormuz przepływają ładunki z Arabii Saudyjskiej, Iraku, Iranu, Kuwejtu, Kataru, Bahrajnu i ZEA. Głównymi odbiorcami są Chiny, Indie, Japonia, Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia.
- Irańczycy będą bardzo kalkulować. Przede wszystkim nie chcą "drażnić" Amerykanów. Dla Teheranu lepiej jest, aby nie mieszać w to USA, z którymi mieli siąść do stołu negocjacyjnego. Wydaje się, że nie bez powodu Izrael wybrał właśnie ten moment na atak, aby zniweczyć potencjalne porozumienie - ocenia Matusiak.
Co oznaczają wyższe ceny gazu
Sytuacja międzynarodowa bezpośrednio odbija się na cenach w holenderskim hubie TTF, który jest głównym wskaźnikiem dla hurtowych cen w Europie. One z kolei przekładają się na ceny na giełdach towarowych w kraju, by ostatecznie wpłynąć na wysokość rachunków dla przedsiębiorców - a to z kolei może uderzyć po kieszeni wszystkich Polaków.
Poszczególne kraje muszą systematycznie zapełniać magazyny gazu przed okresem grzewczym. Ich zapełnianie w okresie drożejącego surowca będzie miało wpływ na dalsze koszty.
Najwrażliwszy jest duży energochłonny przemysł chemiczny, w tym między innymi producenci nawozów. Wyższe ceny gazu odbiją się również na przemyśle metalurgicznym, hutniczym, petrochemicznym czy koksowym. Skoki cen gazu dotykają też oparte na tym surowcu ciepłownie i znacznie mniejszych producentów, w tym choćby piekarnie.
Orlen w odpowiedzi na nasze pytania zapewnia, że posiada zdywersyfikowany portfel zaopatrzenia w gaz, co w połączeniu z zarezerwowaną przepustowością infrastruktury importowej, zapewnia spółce dużą elastyczność w pozyskiwaniu surowca. Dzięki temu może skutecznie zaspokoić potrzeby odbiorców, nawet w przypadku zakłóceń w dostawach z jakiegoś kierunku.
Dodatkowo Orlen ma możliwość uzupełnienia zaopatrzenia na rynku spot. W ramach transakcji spotowych spółka sprowadziła skroplony gaz m.in. z Norwegii, Nigerii, Trynidadu i Tobago.
"Import LNG jest tylko jednym ze sposobów zaopatrzenia Polski w gaz. W ubiegłym roku głównym źródłem pozyskania surowca przez ORLEN było wydobycie własne, przede wszystkim w Polsce oraz w Norwegii (skąd jest przesyłany do kraju gazociągiem Baltic Pipe)." - podkreśla spółka i wskazuje również na produkcję krajową.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl